- Ta rana będzie długo się zabliźniać - mówi ksiądz Mario Carminati. Rok temu, kiedy ciała mieszkańców Bergamo nie mieściły się już w kostnicach, do swojej świątyni przyjął 270 trumien. Z parafii odbierało je później włoskie wojsko. Dziś wspomina ten trudny czas, marzec tuż po wybuchu pandemii COVID-19. Choroba nie ominęła również jego rodziny, zmarło dwóch jego siostrzeńców, 34 i 36-latek.
Na ścianie niewielkiego kościoła św. Józefa w małej miejscowości Seriate zawisła właśnie pamiątkowa tablica: czarno-białe zdjęcie przedstawiające rząd trumien ustawionych w nawie głównej kościoła. Wisi po lewej stronie, nad ławkami, w których dziś gromadzą się wierni w maseczkach.
"Parafia Seriate pamięta o gościnie udzielonej 270 zmarłym mieszkańcom prowincji Bergamo. Nasze przyjęcie ich do domu Pana miało być aktem modlitwy w imieniu rodzin tych, którzy odeszli" - głosi napis na tablicy. To wspomnienie sprzed roku, kiedy świątynia świeciła pustkami, a proboszcz parafii postanowił że udostępni ją wtedy jako miejsce do przechowywania ciał. Były dni, kiedy w nawie głównej spoczywało tymczasowo nawet 40 osób na raz. - Lepiej tutaj, niż w jakimś magazynie - mówił w marcu 2020 roku ksiądz Mario Carminati w rozmowie z portalem bergamonews.it.
"Ciszę przerywały jedynie syreny przejeżdżających karetek"
Seriate leży pięć kilometrów od centrum Bergamo - miasta w Lombardii, czyli włoskiego regionu, który od początku był uznawany za najbardziej dotknięty przez pandemię COVID-19. Ostatniego dnia marca 2020 roku władze regionu odnotowały, że liczba zmarłych zakażonych koronawirusem przekroczyła próg 7 tysięcy. Miasta nie nadążały z kremacją i pochówkami. Właśnie dlatego duchowny zaoferował swoją pomoc. - Dla mnie to było jak koszmar, ale nawet nie miałem czasu, żeby się nad tym długo zastanawiać. Bo kiedy znajdujesz się w kryzysowej sytuacji, musisz się spieszyć i działać zgodnie z instynktem - tłumaczy dziennikarzowi agencji Reutera po roku od wybuchu pandemii.
- Pandemia zniszczyła życie naszej społeczności. W mieście panowała głucha cisza, którą przerywały jedynie syreny przejeżdżających karetek. Staliśmy się miejscem śmierci, smutku, żałoby - wylicza ksiądz. Trumny przywoziły karawany domów pogrzebowych i szpitali. Kazał stawiać wszystkie na marmurowej podłodze. Jak mówi, zdarzało się, że ktoś przynosił różę i pospiesznie odmawiał modlitwę w intencji zmarłego.
Sam też pośredniczył w kontaktach parafian, którzy w ostatnich chwilach życia nie mogli pożegnać się z bliskimi. - Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pielęgniarka, która opiekowała się pacjentem na kilka godzin przed jego śmiercią. Mężczyzna prosił ją, żeby się ze mną skontaktowała. Miałem przekazać jego żonie, że bardzo ją kochał. Bardzo mu na tym zależało, powtarzał w kółko jej imię - opowiadał ojciec Mario Carminati 28 marca 2020 roku w rozmowie z portalem lapresse.it.
Osobiście święcił każdą z trumien, jakie stanęły w kościele św. Józefa. Ze świątyni wywoziły je później wojskowe ciężarówki. Żołnierze ubrani w skafandry ładowali trumny za pomocą dźwigów i transportowali do miast, w których było wolne miejsce na kremację zwłok.
- Pocieszanie wielu rodzin z naszej parafii sprawiło, że w moim sercu pojawił się wielki smutek - powiedział Carminati na jednej z mszy świętych, które odprawiał ostatnio w miejscowości Seriate. - Ta rana będzie długo się zabliźniać. Zanim ten ból stanie się tylko wspomnieniem, minie dużo czasu - podkreślił duchowny.
W ubiegłym roku ksiądz stracił dwóch siostrzeńców, którzy byli zakażeni koronawirusem. Pierwszy z nich, 34-letni Cristian Persico, zmarł w kwietniu. 36-letni Emilian Perani trafił do szpitala w marcu i walczył z chorobą przez pięć miesięcy. Odszedł w sierpniu. - Mam nadzieję, że ich historie dadzą do myślenia młodym, którzy uważają się za odpornych. Cristian i Emiliano byli zdrowi, nie cierpieli na żadne choroby współistniejące - podkreślał ksiądz w rozmowie z dziennikarzem portalu bergamonews.it w sierpniu, po pogrzebie 36-latka.
Koronawirus we Włoszech
We wtorek włoskie ministerstwo zdrowia odnotowało ponowny, znaczny wzrost zgonów i liczby osób zakażonych koronawirusem. Według danych resortu, zmarły 502 osoby i wykryto 20 396 kolejnych przypadków zakażenia.
Łączna liczba zgonów przekroczyła 103 tysiące. Do tej pory koronawirus został stwierdzony we Włoszech u 3,2 miliona osób, z których ponad 2,6 miliona uznaje się za wyleczonych. Obecnie zakażonych jest 536 tysięcy osób.
Źródło: Reuters, bergamonews.it