Włamywacz w Australii został ranny w "pośladek lub dolną część pleców", bo - jak podała policja - rozwścieczony właściciel strzelał do niego z łuku. Na razie nie wiadomo, czy jego obrażenia są poważne, bo mężczyźnie udało się uciec.
W niedzielę po południu włamywacz ukradł gotówkę, kluczyki do samochodu i cenne przedmioty z domu w Sydney.
Kiedy złodziej próbował ukraść samochód, na drodze stanął mu 68-letni właściciel, który zaczął strzelać z łuku do intruza. Ten rzucił się do ucieczki pieszo, przeskoczył bramę i biegł w kierunku zaparkowanego w pobliżu auta. Wtedy został postrzelony w "pośladek lub dolną część pleców".
Co najmniej jedna strzała miała pozostać w ciele włamywacza, któremu udało się wsiąść do własnego samochodu i odjechać.
Na razie nie wiadomo, czy zadane mu rany są groźne. Trwa poszukiwanie napastnika.
68-latek może mieć kłopoty
BBC pisze, że australijskie prawo nie zawsze staje po stronie obrabowanego właściciela, zwłaszcza, kiedy napastnik zostaje ranny lub ginie. Może takie działania zakwalifikować jako samoobronę lub "nadużycie siły".
Drewniane strzały nie są zakazane w Australii. Prawo nie wymaga od posiadacza specjalnej licencji ani pozwolenia.
Autor: pk / Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay / public domain | TheDigitalWay