|

Człowiek zero-jedynkowy. "Da" to "tak", "niet" to "nie", po prostu. Bił w Polsce, broni Ukrainy

Witalij Kliczko
Witalij Kliczko
Źródło: Rafael Yaghobzadeh / ABACA / newspix.pl

W ringu budził strach, bo był potężny i bił z siłą kopnięcia konia, o czym boleśnie przekonali się także Polacy. Witalij Kliczko był wielkim pięściarzem, jest milionerem i ma doktorat. Dzisiaj 50-letni mer Kijowa broni miasta przed rosyjską agresją.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Zawsze razem, ramię w ramię.

Gdy w ringu walczył Witalij, gdzieś niedaleko stał młodszy o pięć lat Władimir. I odwrotnie. Szedł bić się Wołodia, z jego narożnika groźnie spoglądał Witek. Spojrzenie zabójcy, pewny siebie, z głową lekko w górze, wszystkie mięśnie wyprostowane. Nie tylko doradzał bratu, ale rywalom dawał czytelny znak: spróbujecie z młodym nieczystych zagrań, to ze mną będziecie mieli do czynienia.

Było się kogo bać. Starszy z braci - 201 cm wzrostu, młodszy - o trzy centymetry niższy. Jeden i drugi kawał chłopa, każdy grubo ponad 100 kg wagi. Muskularni, bez grama tłuszczu. Gladiatorzy. Samym wyglądem wzbudzali szacunek. Doceniano również ich sportowy dorobek. Był czas, że w wadze ciężkiej, najbardziej prestiżowej w boksie, posiadali pięć najważniejszych pasów mistrzowskich. Tak, pięć! W ringu rządziła ukraińska rodzina, z fortuną szacowaną w sumie na ponad 100 mln euro.

Władimir się bije, Witalij "mrozi" wzrokiem obóz rywali
Władimir się bije, Witalij "mrozi" wzrokiem obóz rywali
Źródło: Ullstein Bild / Getty Images

Dziś od boksu są daleko, zakończyli kariery, ale znów walczą. I znów - a jakże - razem. O Ukrainę. Pierwszego dnia rosyjskiej inwazji to oni stanęli przed kamerą i dodawali otuchy rodakom, ale też apelowali do Zachodu o pobudkę i pomoc.

- Siły zbrojne Ukrainy bohatersko bronią naszego kraju. Wytrzymamy, pokażemy naszą siłę i ducha, wszystko będzie dobrze - zaczął jako ten starszy, ale też ważniejszy, bo przecież rządzący Kijowem Witalij.

Władimir dodał: - Ta bezsensowna wojna nie będzie miała zwycięzców, ale przegranych. Musimy pozostać zjednoczeni przeciwko tej agresji rosyjskiej. Może ona dojść i do waszego domu, w Europie i na całym świecie. Nie pozwólmy na to.

"Twardziel, stanowczy twardziel"

- Znam ich od kilkunastu lat. Bracia fizycznie są bardzo podobni, ale jeśli chodzi o charakter i przysłowiowe jaja, to Witalij i Władimir są jak dwa różne światy. Jeden i drugi są wielcy, ale Witalij poza fizycznością ma coś jeszcze. To twardziel, stanowczy twardziel. "Da" to "tak", "niet" to "nie", po prostu. Człowiek zero-jedynkowy. Kijów ma szczęście, że doczekał się kogoś takiego - mówi Andrzej Wasilewski, promotor boksu.

Twardziel, nie ma w tym przesady. Ukraina heroicznie się broni, a Kliczko, obok prezydenta kraju Wołodymira Zełenskiego, wyrósł na męża stanu. Nie zamierzał rejterować, tylko wziął karabin w dłoń, chcąc nie chcąc, zachęcając rodaków do tego samego. On, 50-latek.

- Nie mam wyjścia. Muszę walczyć, będę walczyć - zapowiedział w pierwszym dniu rosyjskiego ataku.

I on, i prezydent Ukrainy zostali na ulicach Kijowa. Chcą go bronić do ostatniej kropli krwi. Pomniki mają pewne. Kto by pomyślał. Aktor i pięściarz, w dodatku niedawni polityczni wrogowie.

- Między Zełenskim i Kliczką w ostatnim czasie, przed rosyjskim atakiem, dochodziło do licznych spięć. Zełenski nawet przygotowywał ustawę, która miała ograniczyć kompetencje mera Kijowa. Pomysł forsowano w parlamencie. Gdyby nie wojna, konflikt między nimi trwałby w najlepsze. Wojna zmienia wszystko, teraz są razem, przeciwko jednemu wrogowi - przyznaje dr Andrzej Szabaciuk, historyk i politolog z Instytutu Europy Środkowej.

Kliczko i Zełenski są w jednej drużynie, która znalazła się w dramatycznym położeniu i łaknie symboli.

- Myślę, że to szerszy element strategii władz Ukrainy. Z przekazów tamtejszych mediów, telewizji czy internetu wynika wyraźnie, że głównym celem stało się podtrzymanie morale wojska, ale i całego społeczeństwa - komentuje dr Szabaciuk.

- Gdy Rosjanie straszyli oddziałami okrutnych w swoich działaniach kadyrowców, to co zrobili Ukraińcy? Doszczętnie ich zniszczyli i tym się szczycili. Podobnie jest z braćmi Kliczko i Aleksandrem Usykiem, innym z ukraińskich pięściarzy, który wrócił z Wielkiej Brytanii do kraju, by pomóc w obronie. Pozują do zdjęć z karabinami i mówią, że z Kijowa się nie ruszą. Ukraińcy w ten sposób podnoszą żołnierzy na duchu w walce z potężniejszą armią, której wszyscy się obawiają. Widać, że kraj wyciągnął wnioski z 2014 roku, gdy oddał Krym niemal bez walki. Teraz celebryci, tak ich nazwijmy, nawołują do walki, a przecież mogliby spokojnie żyć w Stanach Zjednoczonych czy w Anglii, bo sporo zarobili na boksie. Stamtąd mogliby przesyłać wyrazy wsparcia, raz na jakiś czas się oburzać. Bohaterem Ukrainy już jest również prezydent Zełenski. Przed rosyjską agresją jego rządy oceniano nisko. Uważano, że wiele w nich było populizmu, że nie poradził sobie z reformami. Teraz to nie ma znaczenia. On też nie opuścił kraju, walczy do końca - dodaje.

Bracia Kliczko podnoszą Ukraińców na duchu
Bracia Kliczko podnoszą Ukraińców na duchu
To wielka tragedia. Tragedia nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całej Europy. Siły zbrojne Ukrainy bohatersko bronią naszego kraju. Wytrzymamy, pokażemy naszą siłę i ducha, wszystko będzie dobrze. Pozostańcie w domach i nie panikujcie. My zrobimy wszystko, żeby sytuacja pozostała pod kontrolą.
Witalij Kliczko, 24 lutego, 1. dzień inwazji, fragment przemowy opublikowanej w mediach społecznościowych

Cios w podstawówce

Kliczko dorastał w czasach Związku Radzieckiego, którego częścią była wówczas Ukraina. Było ponuro i ohydnie, a dzieciństwo dodatkowo naznaczone przeprowadzkami, bo ojciec, Władimir senior, pracował jako żołnierz. Był generałem sił powietrznych. Rodzina jeździła za nim od bazy do bazy.

Pan Władimir był w grupie tych, których jako pierwszych wezwano do Czarnobyla po wybuchu reaktora w elektrowni atomowej. Pomagał w ewakuacji, pilnował porządku. Był rok 1986, najstarszy z synów miał niespełna 15 lat.

Gdy Kliczko senior zmarł w 2011 roku na raka węzłów chłonnych, lekarze nie mieli złudzeń. - To wynik Czarnobyla - usłyszał od nich Witalij. On sam odejście ojca skwitował tak: - Tata spędzał wiele czasu w Czarnobylu. W końcu Czarnobyl dopadł i jego.

W szkole indoktrynacja, Związek Radziecki to ten dobry, a Ameryka zła. W domu, jak to u żołnierza, dyscyplina. Najpierw książki, później przyjemności. Ostatecznie chyba się opłaciło, bo Witalij obronił doktorat. Władimir zresztą też.

Witek pierwszy poważny cios otrzymał w podstawówce, gdy miał 12 lat. Do szkoły przyszedł trener, który szukał przyszłych bokserskich mistrzów. Spojrzał na Witalija, pokiwał głową ze zniechęceniem i kazał mu znaleźć inne zajęcie. Bo był za chudy i długi. Słowem: tyczka, nie pięściarz. Cios przysłowiowy, ale równie bolesny.

Urażony chłopak zawziął się. Od tego momentu w głowie miał jedno: udowodnić, że ze wzrostem i wagą u niego jest w porządku. Wkrótce potem dostał pierwsze rękawice bokserskie.

Jak zahipnotyzowany oglądał filmy kung-fu. W końcu postanowił zostać drugim Bruce’em Lee albo Jeanem-Claude'em Van Damme’em, kickbokserem. Na pierwsze sukcesy nie musiał długo czekać.

Dzisiejsza noc znów będzie ciężka. Dlatego nasi obrońcy przygotowują się do obrony stolicy. A ja namawiam mieszkańców Kijowa do spędzenia tej nocy w schronach. Bo wróg dostaje szału. Strzela do budynków cywilnych. Do naszej infrastruktury - chociaż sam ponosi duże straty - zarówno w ludziach, jak i sprzęcie wojskowym. Wydaje się, że Rosjanie nie spodziewali się takiego oporu i takiego ducha ze strony narodu ukraińskiego, zarówno wojskowych, jak i cywili.
Witalij Kliczko, 27 lutego, 4. dzień inwazji, oświadczenie w mediach społecznościowych

Przyjaźń i przegrana walka z Saletą

Los w końcu skojarzył go z Polską. Był rok 1988, Witalij miał 17 lat. Zapaleńcy od kickboxingu u nas oraz ich koledzy z ZSRR wymyślili wymiany. Do nas przyjeżdżali młodzi radzieccy wojownicy, nasi jechali za wschodnią granicę z rewizytą.

- Szukaliśmy sparingpartnera dla Przemka Salety, który przygotowywał się do walki o mistrzostwo świata. Miał to być ktoś niedrogi, na kogo nas byłoby stać, kto mógłby przez kilka tygodni zamieszkać u nas i ćwiczyć z Przemkiem - wspomina Marek Frysz, wtedy prezes Polskiego Związku Kickboxingu.

Padło na dwumetrowego nastolatka, który już wtedy wyróżniał się w tłumie. Nokautował kolegów, był silny, ale słaby technicznie. Już wtedy postawił na boks.

- Był dobrze zapowiadającym się bokserem, przyjechał jako mistrz juniorów w jakichś armijnych zawodach. Przemka miał uczyć boksu, a sam zgłębiać tajniki kickboxingu - opowiada Frysz.

Chłopaka zakwaterowano na terenie warszawskiego AWF. Tak zapamiętał go Andrzej Palacz, ówczesny trener polskich kickboxerów: - Wielki, silny, ale przy tym był cichy, skromny i kulturalny. Nie łaził po dyskotekach. Nie sprawiał problemów wychowawczych. Dla niego liczył się tylko trening, łóżko, trening i tak w kółko.

Nastoletni Witalij Kliczko (w środku), członek wymiany polsko-radzieckiej
Nastoletni Witalij Kliczko (w środku), członek wymiany polsko-radzieckiej
Źródło: Archiwum prywatne Marka Frysza

Z Saletą trenowali, zaprzyjaźnili się, w końcu stoczyli zawodową walkę. Rok 1990. W Łodzi na jednym z lodowisk zamontowano podłogę, złożono ring. Grzmoty z obu stron, ale bez nokautu. Wygrał Polak, który później wielokrotnie powtarzał, by do wyniku nie przywiązywać większej wagi. Był starszy od gościa zza wschodniej granicy o trzy lata. Saleta miał już sukcesy, pierwsze wielkie tytuły, a Kliczko w tym sporcie jeszcze nic nie znaczył.

- Dziś jestem z niego dumny, oglądam, słucham go i cały czas trzymam za niego kciuki. Przecież on zrobił wielką karierę, nie musiał zostawać w Kijowie, mógł patrzeć na to wszystko z każdego innego zakątka. Ale nie, nie on. On nie mógł. Poszedł do polityki nie dla pieniędzy, ale dla zmiany Kijowa i Ukrainy - bo przecież miał większe aspiracje, powtarzał, że chce zostać prezydentem - na lepsze. To człowiek czynu, a nie słowa - tak Frysz opisuje Kliczkę.

Czujemy się, jakbyśmy byli w filmie. Ale taka jest rzeczywistość, taka jest teraz rzeczywistość w naszym kraju. To jest jak horror. Niektórzy rosyjscy snajperzy są już w mieście. Dlatego trzeba być ostrożnym, kamizelka kuloodporna to właściwa decyzja, gdy wychodzisz na zewnątrz.
Witalij Kliczko, 28 lutego, 5. dzień inwazji, rozmowa z dziennikarzem "Bilda"

Samiec alfa. Dwustuprocentowy

Witalij harował na treningach i pojawiły się tego owoce. W końcu został amatorskim wicemistrzem świata, był rok 1995. Zbliżały się igrzyska w Atlancie, ale Ukrainiec nie pojechał na nie. Po drodze doznał ciężkiej kontuzji nogi, miał też wpadkę dopingową i został relegowany z reprezentacji. Do składu na igrzyska w jego miejsce wskoczył brat. Władimir zrobił w USA furorę i został mistrzem olimpijskim.

Bracia Kliczko w Los Angeles: Władimir (z lewej) i Witalij
Bracia Kliczko w Los Angeles: Władimir (z lewej) i Witalij
Źródło: Steve Grayson / WireImage / Getty Images North America

Bracia zdecydowali: przechodzą na zawodowstwo. Chcieli na boksie zarabiać. W kolejce do nich ustawił się słynny Don King, promotor legenda, ale bardziej błazen i oszust. Witalij odmówił. Zarzucił promotorowi nieszczerość. Kliczkowie wybrali firmę Universum i Hamburg. Niemcy stały się ich drugą ojczyzną.

- Właśnie w Hamburgu poznaliśmy się z Witalijem. Był chyba rok 2001, może 2002. Młody byłem, na początku kariery promotorskiej. Przywiozłem paru chłopaczków na wspólne treningi. Podaliśmy sobie ręce. Zawsze szacunek, sympatia - wspomina Wasilewski.

Gdy proszę, by scharakteryzował Kliczkę, tak go opisuje: - Po nim od razu widać, że to samiec alfa, taki dwustuprocentowy. Nawet w żartach.

Wasilewski wraca pamięcią do spotkania z Kliczką we Wrocławiu, dzień po walce z Tomaszem Adamkiem w 2011 roku.

- Godzina dziewiąta, przysiadam się do niego, bo mieliśmy zjeść śniadanie. I pytam: Witalij, gdzieś ty wczoraj był? A on spojrzał na mnie, zrobił te swoje straszne, zwierzęce oczy i odrzekł: "Andrzej, no jak gdzie? W teatrze" - wspomina Wasilewski.

Drodzy przyjaciele! Kijowianie! Nasza sytuacja jest skomplikowana. Wróg znajduje się na obrzeżach stolicy. Nasze siły zbrojne bohatersko walczą o naszą ziemię. Przygotowujemy się do obrony Kijowa. Zbudowano fortyfikacje przy wjazdach do miasta. Punkty kontrolne są zainstalowane. Zachęcam wszystkich do zachowania spokoju. Nie wychodźcie niepotrzebnie. Bądźcie w schronieniu i nasłuchujcie alarmów.
Witalij Kliczko, 1 marca, 6. dzień inwazji, oświadczenie w mediach społecznościowych.
Nagranie Kliczki
Kliczko: będziemy walczyć i nie oddamy Kijowa
Źródło: kyivcity.gov.ua

Dwie walki z Polakami, dwa nokauty

Kliczko rozniósł Adamka na oczach 42-tysięcznej publiczności, która przyszła na wtedy jeszcze nieskończony stadion, budowany z myślą o Euro 2012. Nokaut.

Półtora roku wcześniej Ukrainiec pokonał innego Polaka, Alberta Sosnowskiego.

- Zawsze kulturalny, bez chamstwa podczas tradycyjnego ważenia pięściarzy, którzy nierzadko wtedy prowokują się i obrażają. Razem z bratem wychodzili z założenia, że swoją siłę należy udowodnić w ringu. Tacy to są ludzie. Wychowani w wojskowym drylu, bo przecież ojciec Kliczków był generałem. Dla nich liczył się ring, strategia na nim i spokój poza nim - opisuje Sosnowski.

Po walce Kliczko podszedł do niego, pogratulował postawy. Polak długo walczył dzielnie, nie wystraszył się większego i bardziej utytułowanego rywala. Marzenia o zdetronizowaniu mistrza świata skończyły się, podobnie jak u Adamka, w 10. rundzie. Też nokaut.

Ukrainiec w ten sposób, przed czasem, wygrał 41 razy w 47 pojedynkach stoczonych na zawodowym ringu. Narzekano na styl, w jakim walczył, że nudny, toporny, bez fajerwerków, ale gdy Kliczko trafił potężnym prawym, swoim znakiem rozpoznawczym, brutalnie nokautował.

Przegrał tylko dwukrotnie. Raz z Lennoksem Lewisem po fenomenalnej ringowej młócce. Brytyjczyk na początku wieku rządził wagą ciężką, ale bijący z potworną siłą Kliczko parę razy nim potrząsnął. Walkę przerwano w szóstej rundzie, gdy po kolejnych ciosach pod łukiem brwiowym ukraińskiego pięściarza zrobiła się dziura, z której krew lała się jak z kranu. Bez szans na zatamowanie. Sędzia przyznał zwycięstwo Lewisowi. Kliczko wściekł się. Nawet z tak głęboką raną chciał walczyć dalej. Po wszystkim założono mu ponad 60 szwów.

Z boksem skończył po dekadzie panowania. Postawił na politykę. Założył partię Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform, w skrócie UDAR, czyli - a jakże - cios.

Cios, a raczej serię kilku potężnych wyprowadził osiem lat temu, gdy pomógł w obaleniu rządów skompromitowanego prezydenta, pupilka Moskwy Wiktora Janukowycza. Ukraina ruszyła na drogę transformacji, Kliczko został merem Kijowa. Wybrano go raz, później drugi. Szczycił się, że dzięki niemu powstają przedszkola, że stolica buduje mosty i doczekała się nowoczesnego zoo. Marzyła mu się prezydentura. Teraz jest na froncie, walczy z brutalnymi siłami Rosji marzącej o podbiciu Ukrainy.

"Rewolucja godności" i Witalij Kliczko twarzą w twarz z funkcjonariuszami Berkutu, grudzień, 2013
"Rewolucja godności" i Witalij Kliczko twarzą w twarz z funkcjonariuszami Berkutu, grudzień, 2013
Źródło: Genya Savilov / AFP / Getty Images

Na czarnej liście

- Nie, nie jestem zaskoczony, że jest bohaterem Ukrainy. Zawsze był osobą charakterną, wierzył w siebie, teraz dowiadujemy się, jakim jest patriotą. Daje przykład Ukraińcom, żeby się nie poddawać agresji obcych wojsk. Ma pieniądze, mógł wyjechać z kraju i pomagać z dala, ale nie on - zaznacza Albert Sosnowski.

Po chwili dodaje: - Martwię się o niego. Rosjanie ponoć wysłali do Kijowa najemników. Kliczko jest na ich czarnej liście. Liście osób do likwidacji.

Wzywam wszystkich kijowian, by nie tracili determinacji. Nie wierzyli dezinformacji. Wróg rozpowszechnia wiele kłamstw, by złamać Ukraińców. Wierzcie tylko oficjalnym źródłom. Kijów trwa i wytrwa. 
Witalij Kliczko, 2 marca, oświadczenie w mediach społecznościowych
Czytaj także: