Był marzec 2000 roku. Prokurator Jose Antonio Ortega miał jeden cel: rozwikłać zagadkę morderstwa kardynała Juana Jesusa Posadasa Ocampo, który wiele lat wcześniej zginął od kul. Pojawił się w więzieniu Puente Grande, by przesłuchać przetrzymywanego tam Joaquina "El Chapo" Guzmana. Musiał czekać na więźnia 12 godzin. Kiedy ten się pojawił, powiedział, że musiał iść do sauny i się przespać. Ortega był wściekły.
16 marca 2000 roku prokurator oddelegowany do zbadania sprawy śmierci kardynała, pojawił się w więzieniu na przedmieściach Guadalajary mając nadzieję, że "El Chapo" pomoże mu rozwikłać zagadkę lub chociaż naprowadzi go na trop zabójców duchownego. Archidiecezja Guadalajary sądziła wtedy, że kardynał 24 maja 1993 r. zginął od kul przeznaczonych dla bossa narkotykowego imperium. Obaj znajdowali się wtedy na jednym lotnisku.
"El Chapo" w swoim "domu"
Ortega wszedł więc do pomieszczenia, w którym miał oczekiwać na poranne spotkanie, potem jednak dostał telefon od jednego z pracowników placówki, że będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Tak minęło 12 godzin. Po 22.00 w końcu pojawił się on. Jak mówi po latach Ortega w rozmowie ze stacją CNN, wszedł "bez kajdanek", przywitał się z nim i "zapytał, czy napiję się kawy". Towarzyszyło mu dwóch strażników i co ciekawe, prokurator stanowy wyznaczony do przeprowadzenia jego sprawy przed sądem.
"El Chapo" przeprosił gościa za to, że nie pojawił się wcześniej, ale - jak wyjaśnił - "miał dzisiaj swoją wizytę małżeńską, potem musiał skorzystać z sauny, a potem się zdrzemnąć, by przyjąć go godnie". Prokurator mówi, że po latach wciąż pamięta jego "arogancki ton".
Rozmowa nie odbywała się zresztą w pokoju przesłuchań. Prokurator nie podejrzewał nawet, że po chwili zostanie zabrany do pokoju sąsiadującego z tym należącym do komendanta więzienia. Tam "asystent" narkotykowego bossa przygotował sprzęt. Prokurator nagrywał "El Chapo", a "asystent" kryminalisty - prokuratora.
Ortego mówi, że przesłuchanie trwało do 5. nad ranem. Na zdecydowaną większość pytań przestępca odpowiadał, że "nie wie" lub "nie pamięta". Według rozmówcy stacji CNN, w pewnych momentach, gdy "El Chapo" chciał odpowiadać na którąś z podniesionych kwestii, prokurator stanowy ku jego zdziwieniu sam mówił mu, "żeby tego nie robił", bo "w ten sposób chcą go dorwać".
- W tamtym momencie on miał to więzienie na własność. Wyglądało to tak, jakby zaprosił mnie do swojego domu - powiedział po latach.
"El Chapo" rzeczywiście czuł się w więzieniu pewnie. Bez większych problemów uciekł z niego 10 miesięcy po rozmowie z prokuratorem. 19 stycznia 2001 r. skrócił sobie tym samym wyrok, jakim była 20-letnia odsiadka. Po 13 latach - w lutym 2014 r. - został schwytany ponownie, ale już w lipcu uciekł z kolejnej placówki - Mazatian.
Teraz po raz trzeci siedzi w więzieniu. Czeka na proces o ekstradycję do USA, której chce Waszyngton. Archidiecezja Guadalajary i Jose Antonio Ortega mają nadzieję, że uda im się ponownie usiąść przy stole z "El Chapo", bo sprawa śmierci kard. Ocampo po 23 latach wciąż nie została wyjaśniona.
Meksykańskiemu Kościołowi bardzo zależy na dojściu do prawdy.
Autor: adso/ja / Źródło: CNN