37 brytyjskich związków zawodowych reprezentujących ok. 2 mln pracowników sektora publicznego, m.in. nauczycieli, pielęgniarki, sanitariuszy, urzędników państwowych, strajkowało w środę przeciwko rządowym planom reformy emerytur zakładowych. To największa akcja protestacyjna na Wyspach od kilkunastu lat.
Rząd chce, by podstawą naliczania emerytury była średnia zarobków z całego okresu zatrudnienia, zamiast poziomu zarobków z okresu poprzedzającego przejście na emeryturę. Chce też podniesienia składki do 3,2 proc. i opóźnienia wieku przechodzenia na emeryturę. Zmiany miałyby wejść w życie od kwietnia 2012 r.
Związkowcy nie godzą się na to, by pracować dłużej w zamian za mniej, i protestują przeciwko przedstawianiu emerytur pracowniczych jako przywileju.
Jest to największa akcja protestacyjna od kilkunastu lat. Po raz ostatni równie masowe protesty wystąpiły w 1979 r., gdy tzw. zima stulecia pogrążyła ówczesny rząd Partii Pracy i utorowała drogę rządom konserwatystów. Premier David Cameron nazwał środowe strajki "niewypałem".
"Nikt nie chce tracić dniówki..."
Sekretarz generalny centrali związkowej TUC Brendan Barber powiedział na wiecu w Birmingham, że decyzja w sprawie strajku została podjęta z ciężkim sercem.
- Nikt nie chce tracić dniówki, gdy koszt życia jest tak wysoki, i nikt nie chce celowo narażać społeczeństwa ani pracujących rodzin na niedogodności, ale w sytuacji nagromadzenia niesprawiedliwości trzeba zająć wyraźne stanowisko - oświadczył.
Nikt nie chce tracić dniówki, gdy koszt życia jest tak wysoki, i nikt nie chce celowo narażać społeczeństwa ani pracujących rodzin na niedogodności, ale w sytuacji nagromadzenia niesprawiedliwości trzeba zająć wyraźne stanowisko. Brendan Barber, TUC
- Budżetówka znów ma płacić za kryzys wywołany przez bankierów - oświadczył Mark Serwotka ze związku PCS (Public and Commercial Services Union). Jego zdaniem rząd powinien energiczniej ścigać tych, którzy uchylają się od zobowiązań podatkowych, w tym najbogatszych, a nie zrzucać koszty kryzysu na najmniej zarabiających.
Cameron odpowiada
Wypowiadając się w Izbie Gmin, Cameron skrytykował związki zawodowe za zorganizowanie strajku, wskazując, że negocjacje wciąż trwają. Dodał, że reformy emerytur sektora publicznego to sprawa "o zasadniczym znaczeniu", element uzdrawiania finansów publicznych. Według ministra finansów George'a Osborne'a "strajki niczego nie osiągną".
Wcześniej rząd groził ograniczeniem prawa do strajku w drodze nowelizacji ustawodawstwa strajkowego.
Częściowy paraliż
Biuro gabinetu ocenia, że mniej niż 1/3 urzędników państwowych bierze udział w strajku.
Największe zakłócenia w pracy wystąpiły w szkołach. W Anglii 58 proc. państwowych szkół było całkowicie zamkniętych, a dalszych 12 częściowo. W Walii zamknięto 80 proc. szkół.
W Irlandii Płn. stanęły pociągi i autobusy. W parlamencie westminsterskim strajkowały sprzątaczki.
Zakłócenia wystąpiły w pracy lotnisk, ale ich zakres nie był duży. Obawy przed kolejkami do odprawy paszportowej nie potwierdziły się. Miejsce strajkujących zajęli menedżerowie i pracownicy ściągnięci awaryjnie, w tym. m.in. z urzędu premiera.
W szpitalach na późniejszy termin odłożono ok. 6 tys. rutynowych operacji, by zwolnić moce w razie nagłych przypadków. Zakłócona została praca niektórych sądów, bibliotek i usług komunalnych.
I tak nie mają źle
Niezadowolenie związkowców wywołała też wypowiedź Osborne'a, który we wtorek ogłosił plany ograniczenia podwyżek płac budżetówki na poziomie 1 proc. na dwa lata po upływie obecnego okresu zamrożenia. Wydłużenie wieku emerytalnego ma zostać przyspieszone. Począwszy od 2026 r. państwowa emerytura będzie dostępna od 67. roku życia.
Centroprawicowy ośrodek badawczy Policy Exchange ocenia, że statystyczny pracownik budżetówki w ciągu roku zarobi o 1,9 tys. funtów więcej niż ktoś wykonujący porównywalną pracę dla sektora prywatnego.
Przedstawiciel ośrodka Matthew Oakley, cytowany przez media, powiedział, że "pracownicy sektora publicznego strajkują, mimo że są dobrze opłacani i mają korzystny system emerytalny". Jego zdaniem powinni się skoncentrować na jakości usług i wydajności pracy.
Źródło: PAP