Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) rozpoczęła ewakuację ponad 30 tys. obcokrajowców z Republiki Środkowoafrykańskiej. Specjaliści chcą przeprowadzić operację używając drogi powietrznej. W piątkowy wieczór z kraju targanego konfliktami religijnymi odleciało już 800 obywateli Czadu.
Decyzja o przeprowadzeniu operacji o tak rzadko spotykanych rozmiarach zapadła w ostatnich dniach. IOM dostała nagłe prośby od rządów kilku krajów graniczących z Republiką Środkowoafrykańską o pomoc w wydostaniu ich obywateli. Do IOM zgłosiły się: Czad, Niger, Mali, Sudan i Demokratyczna Republika Konga.
Kraje błagają o pomoc, IOM wkracza
IOM poinformowała na swojej stronie internetowej, że w stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej - Bangi, którą - jak i pozostałe regiony państwa dzielone między chrześcijan i muzułmanów - opuściły setki tysięcy ludzi, działa już centrum dowodzenia operacji.
Specjaliści pomagają obcokrajowcom przedostawać się na lotnisko, ale często udzielają im też pierwszej pomocy. Dodatkowo, niektórzy przedstawiciele organizacji wyruszyli w stronę granic z Czadem i Kamerunem, bo drogą lądową w tamtą stronę podąża wielu uchodźców. IOM zapewnia na swojej stronie, że współpracuje z rządami krajów ościennych i na ewakuowanych czeka pomoc po powrocie do ich ojczyzn.
W pierwszej kolejności z Republiki Środkowoafrykańskiej wylecą obywatele Czadu, na miejscu są bowiem często oskarżani o wspieranie antyrządowych wystąpień i uznaje się ich za częściowo winnych przemocy.
Milion ludzi szuka schronienia
W ostatnich dniach do ambasad krajów ościennych w Bangi zgłosiło się ponad 60 tys. ludzi proszących o pomoc w ucieczce. Część z nich nie chciała czekać w pogrążonej w chaosie stolicy i ruszyła własnymi szlakami we wszystkich kierunkach geograficznych.
Według danych IOM w tej chwili swoje domy w Republice Środkowoafrykańskiej opuściło ponad 930 tys. z 5 mln jej obywateli. W samym Bangi uchodźców jest 513 tys.; to około połowa ludności stolicy.
Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji korzysta w tej chwili ze swoich środków, ale stara się równolegle o fundusze, które pomogłyby jej przeprowadzić operację jak najszybciej i w jak największym wymiarze. Szacuje się, że będzie ona kosztować około 20 mln dolarów.
Europa w końcu zdecyduje?
Konflikt w Republice zaczął się rozwijać po wyborach prezydenckich w 2011 r., które wygrał Francois Bozize. Część ugrupowań politycznych oskarżyła wtedy głowę państwa o fałszerstwa wyborcze. Rozpoczęły się walki pomiędzy armią rządową a bojówkami w najbardziej oddalonych od stolicy częściach kraju. W 2013 r. konflikt wewnętrzny zaczął nosić znamiona wojny religijnej, bo w międzyczasie do walki stanęły naprzeciwko siebie chrześcijańskie i muzułmańskie bojówki i organizacje.
Konflikt doprowadził do rozpoczęcia przez Francję interwencji wojskowej w swej byłej kolonii. W tej chwili w Republice Środkowoafrykańskiej stacjonuje 1600 francuskich żołnierzy. Nie są oni jednak w stanie powstrzymać pogromów, do których dochodzi w całym kraju. 20 stycznia ministrowie spraw zagranicznych UE mają zdecydować, czy wysłać do Afryki połączoną misję pokojową.
Pomoc Francuzom obiecały: Polska, Belgia, Hiszpania i Wielka Brytania. Premier Donald Tusk zapewnił, że 50 polskich żołnierzy pojedzie do Republiki Środkowoafrykańskiej, aby technicznie i logistycznie wesprzeć siły francuskie. Udostępnimy również wojskowy samolot transportowy Hercules C-130.
Autor: adso/kwoj / Źródło: tvn24.pl