W brytyjskiej Izbie Gmin trwa w piątek debata nad projektem ustawy legalizującej "wspomagane umieranie" nieuleczalnie chorych, którzy mają przed sobą do sześciu miesięcy życia. Po zaplanowanej na kilka godzin dyskusji odbędzie się głosowanie. Jak wskazują sondaże, za przyjęciem przepisów opowiada się większość Brytyjczyków.
Na piątek 29 listopada zaplanowano pierwsze głosowanie w sprawie projektu ustawy zapewniającej dostęp do wspomaganego umierania (assisted dying - red.) w Anglii i Walii. Wnioskodawczynią jest Kim Leadbeater, parlamentarzystka z ramienia Partii Pracy. Wykorzystywany w treści projektu termin "wspomagane umieranie" odnosi się do sytuacji, gdy pacjent otrzymuje od lekarza pomoc w zakończeniu swojego życia. W odróżnieniu od eutanazji to jednak pacjent, a nie lekarz, jest osobą, która bezpośrednio przyczynia się do śmierci. Pomoc obejmuje w tym przypadku zapewnienie dostępu do środków, których przyjęcie doprowadzi do zgonu – opisuje BBC.
Jak przypomina stacja, w 2015 roku brytyjscy parlamentarzyści opowiedzieli się przeciwko podobnej ustawie. W ocenie BBC ciężko przewidzieć jak tym razem zagłosują politycy, głosować mają bowiem według własnego sumienia, a nie - jak zwykle - według partyjnej dyscypliny głosowania. Tymczasem zgodnie z wynikami najnowszego sondażu firmy badawczej YouGov, dostęp do wspomaganego umierania popiera blisko trzy czwarte Brytyjczyków. Przeciwne jest 13 proc. społeczeństwa.
Głosowanie w sprawie wspomaganego umierania w brytyjskim parlamencie
Przeciwnicy projektu obawiają się, że chorzy mogą być poddawani presji, by odebrać sobie życie, i wzywają rząd, by zamiast na tym projekcie, skupił się na poprawie opieki paliatywnej. Wyrażają też zaniepokojenie zbyt pośpiesznym, w ich ocenie, trybem procedowania projektu i niewystarczająco dobrym dla prawidłowego wdrożenia jego założeń stanem brytyjskiej służby zdrowia.
Zwolennicy wspomaganego umierania argumentują z kolei, że projekt jest wystarczająco restrykcyjny, a jego założenia zapewniłyby śmiertelnie chorym wolny wybór w sprawie własnego odejścia. Przekonują też, że brak podobnych rozwiązań nie powstrzymuje chorych przed odbieraniem sobie życia, a jedynie negatywnie wpływa na warunki, w jakich do tego dochodzi.
Jak zagłosuje brytyjski rząd?
Zaplanowane na dzisiaj głosowanie stanowi jedynie początek ewentualnego procesu zmiany prawa. Nawet jeśli parlamentarzyści opowiedzą się za projektem, będzie on jeszcze musiał przejść przez kolejne głosowania w Izbie Gmin i Izbie Lordów. Aktywiści prowadzący kampanie za i przeciw proponowanemu rozwiązaniu uważają, że szanse obu stron są bardzo wyrównane. Członków Izby Gmin podczas głosowania nie będzie obowiązywała dyscyplina partyjna, dlatego aktywiści liczą, że będą mieli szanse wpłynąć na ich głosy.
Zdaniem obserwatorów za ustawą zagłosuje premier Keir Starmer, który wcześniej zajmował wobec projektu postawę neutralną, i co najmniej dwóch ministrów. Z kolei Wes Streeting odpowiedzialny za resort zdrowia i ministra sprawiedliwości Shabana Mahmood wskazali już, że zagłosują przeciwko ewentualnej ustawie.
Leadbeater apeluje o poparcie projektu
Debatę otworzyła posłanka Partii Pracy i projektodawczyni Kim Leadbeater. Rozpoczynając dyskusję powiedziała w szczegółach o długotrwałej agonii mężczyzny chorego na nowotwór i o okolicznościach, z powodu których nie można było go znieczulić w ostatnich godzinach życia. - Wdowa po nim ma od czasu jego śmierci syndrom stresu pourazowego - powiedziała.
Według posłanki rządzącej Partii Pracy podobne historie mają zdarzać się w każdym z okręgów. W trakcie debaty przedstawiała historie osób, które kontaktowały się z nią, aby opowiedzieć o rozpaczy śmiertelnie chorych bliskich. Podkreśliła, że wspomagane samobójstwo nie miałoby wyprzeć opieki paliatywnej.
We swoim ostatnim wywiadzie Leadbeater wzywała deputowanych do poparcia projektu, który jej zdaniem przyznawałaby śmiertelnie chorym prawo do decydowania o swoim ciele, podobnie, jak w przeszłości przyznano je kobietom w kwestii aborcji i zdrowia reprodukcyjnego. Przypomniała członkom Izby Gmin, że po oddaniu głosu za ustawą, pozostanie jeszcze czas na wprowadzenie zmian w ramach pracy w komisjach. Wówczas ustawa weszłaby w życie po dwóch latach. Jeżeli Izba Gmin projekt odrzuci, będzie to decyzja ostateczna.
Projekt ustawy o wspomaganym umieraniu
Zgodnie z założeniami projektu, ze wspomaganego umierania mieliby móc korzystać nieuleczalnie chorzy dorośli mieszkańcy Anglii i Walii o prognozowanej długości życia wynoszącej do sześciu miesięcy. Musieliby oni również wykazać zdolność psychiczną do podjęcia świadomej i wolnej od nacisku decyzji o zakończeniu własnego życia, złożyć dwa poświadczone i podpisane oświadczenia w tej sprawie oraz być zarejestrowani od co najmniej 12 miesięcy u lekarza rodzinnego na Wyspach.
Stan chorych oceniać mieliby niezależnie dwaj lekarze. Ostateczną decyzję w sprawie zgody na wspomagane umieranie wydawałby sąd. Procedurę poprzedzać miałby 14-dniowy okres oczekiwania. Pacjent mógłby zmienić swoje zdanie na każdym etapie. Mające doprowadzić do zgonu środki musiałby przyjąć samodzielnie - opisuje BBC.
Stacja podaje, że zgodnie z założeniami projektu, przymuszanie innej osoby do wspomaganego umierania miałoby być niezgodne z prawem i zagrożone karą do 14 lat więzienia. Na mocy przepisów pracownicy służby zdrowia mieliby mieć zapewnioną swobodę odmowy uczestnictwa w zabiegu - dodaje "The Guardian".
Aktualnie pomoc w zakończeniu życia dla śmiertelnie chorych dostępna jest w państwach, takich jak Szwajcaria, Holandia, Belgia, Portugalia czy Hiszpania. Oferują ją też wybrane stany USA. Projekt w tej sprawie wpłynął też w tym roku do szkockiego parlamentu.
Termin "wspomagane umieranie" niejednokrotnie jest stosowany wymiennie z terminem "wspomagane samobójstwo". W brytyjskich źródłach pierwszy stosowany jest jednak niemal wyłącznie w odniesieniu do osób śmiertelnie chorych, drugi zaś do ogółu chcących zakończyć swoje życie.
Źródło: BBC, The Guardian, Reuters, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: NEIL HALL/PAP/EPA