"Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few" "Nigdy w historii ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym" Winston Churchill
W 1938 roku zaciągnął się na 4-letnią służbę kontraktową. Odszedł z Królewskich Sił Powietrznych (Royal Air Force, RAF) na emeryturę po 31 latach, w stopniu pułkownika. Wojnę zaczynał w stopniu sierżanta, kończył w randze majora i na stanowisku dowódcy dywizjonu. Po wojnie był m.in. komendantem kilku baz lotniczych oraz inspektorem w lotnictwie wojskowym.
"Nie jestem wielkim człowiekiem, jestem po prostu szczęściarzem" - powiedział skromnie w rozmowie z BBC w listopadzie zeszłego roku.
Cztery zestrzelenia i szczęście
Nie jest Brytyjczykiem, lecz Irlandczykiem i wielokrotnie w wypowiedziach podkreślał, że irlandzkiemu szczęściu zawdzięcza to, iż cały i zdrów przeżył wojnę. Bo sytuacji, gdy mógł zginąć, było wiele. Podczas akcji bojowych został cztery razy zestrzelony.
Pierwszy raz tuż po hitlerowskiej inwazji na Belgię, Holandię, Luksemburg i Francję, która ruszyła 10 maja 1940 r. Jego 85 Dywizjon był wtedy częścią wysłanych do Francji już jesienią 1939 roku brytyjskich sił wsparcia. Stacjonowali pod Lille, niedaleko granicy z Belgią. 11 maja 1940 w locie bojowym, gdy Brytyjczycy zaatakowali nadlatujących Niemców, John Allman Hemingway uszkodził jeden z bombowców, ale jego myśliwiec Hurricane został trafiony przez strzelców pokładowych niemieckiego samolotu. Pilot zdecydował się awaryjnie wylądować - a było to w okolicach holenderskiego Maastricht - już za linią frontu. Irlandczyk zdołał jednak uniknąć niewoli i po kilku dniach wędrówki - m.in. w grupie cywilów uciekających przed wojną - dołączył do swojego dywizjonu. Było to akurat w momencie, gdy Brytyjczycy zbierali już swoje lotnictwo do powrotu za kanał La Manche, bo dalsze działania z lotnisk we Francji uznali za zbyt ryzykowne.
Drugi raz Hemingway zdołał uratować życie zaledwie trzy miesiące później, 18 sierpnia 1940 roku, podczas najbardziej zaciętych walk w bitwie o Anglię. Jego samolot ponownie trafili strzelcy niemieckiego bombowca. Wyskoczył ze spadochronem nad ujściem Tamizy do kanału La Manche i dryfował w kamizelce ratunkowej około trzech godzin, zanim został dostrzeżony i wyłowiony przez statek ratowniczy.
Minął zaledwie tydzień, gdy 26 sierpnia Hemingway przegrał walkę powietrzną z niemieckim myśliwcem Me-109. Tym razem skakał nad lądem i bezpiecznie wylądował, natomiast jego samolot spadł w mokradła Pitsea Marshes przy ujściu Tamizy. W 2019 roku przeprowadzono tam prace archeologiczne i wydobyto szczątki jego Hurricane'a - bezsprzecznie tego, bo znaleziono tabliczkę znamionową z numerem seryjnym maszyny P3966 - czyli tej, którą zgodnie z dokumentami pilotował Hemingway. Oprócz niej wydobyto m.in. blok silnika, elementy konstrukcji, drążek sterowy i karabiny maszynowe. Początkowo eksponowano je w prywatnym muzeum w Essex, ale od dwóch lat nad odbudową myśliwca i przywróceniem go do latania pracują brytyjscy entuzjaści lotnictwa z hrabstwa Suffolk. Mają nadzieję, że Irlandczyk jeszcze zobaczy swoją maszynę w locie. Prace mają zakończyć się w przyszłym roku.
Czwarty raz niemieckie kule trafiły samolot Hemingwaya tuż przed końcem wojny, 23 kwietnia 1945 roku. Tym razem był to Spitfire, którym Irlandczyk - wówczas już w randze majora i na stanowisku dowódcy 43 dywizjonu RAF - leciał atakować niemieckie pozycje w północnych Włoszech. Lądował awaryjnie, a dzięki pomocy miejscowych antyfaszystów zdołał wrócić przez front. "To byli cudowni ludzie - ryzykowali swoim życiem" - wspominał w cytowanym wcześniej wywiadzie dla BBC. Szedł przebrany za włoskiego chłopa, w towarzystwie niespełna 10-letniej wówczas córki jednego z bojowników, która znała lokalne ścieżki. Uniknęli niemieckich patroli i Hemingway wrócił do jednostki. Wspominał potem, że nie bał się o siebie, ale o tę dziewczynkę. Nazywała się Carla Fabbri. Ustalono to niedawno dzięki apelowi włoskiej gazety "Il Messagero", która zaczęła sprawdzać, czy uda się jeszcze uzyskać jakieś informacje o tej historii. Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania, bo córka nieżyjącej już od 10 lat Carli, Lina Volpi, potwierdziła i udokumentowała tę historię. A pod koniec czerwca odwiedziła Hemingwaya w Dublinie, w domu opieki, w którym pilot przebywa od kilkunastu lat.
Osłona, halucynacje i sztab
Zanim jeszcze zaczęła się bitwa o Wielką Brytanię, Hemingway brał udział w osłonie ewakuacji wojsk alianckich z Dunkierki (operacja "Dynamo"). To właśnie osłona lotnicza RAF, odpędzając niemieckie maszyny, pozwoliła przewieźć statkami na Wyspy ponad 300 tysięcy żołnierzy, z których część wróciła potem do Francji podczas lądowania w Normandii w czerwcu 1944 roku.
Po zakończeniu intensywnych dziennych walk na brytyjskim niebie, co nastąpiło z końcem października 1940 r., hitlerowcy rozpoczęli dokuczliwe naloty nocne, co wymusiło na Brytyjczykach stworzenie silniejszej nocnej obrony powietrznej. W związku z tym zapadła decyzja o przeformowaniu części dywizjonów myśliwskich na nocne.
Jednym z nich był dywizjon 85, w którym latał Hemingway. Został wyposażony w kupione w USA dwusilnikowe samoloty Douglas A20 Havock - szybkie 3-miejscowe średnie bombowce, które nadawały się do adaptacji na nocne myśliwce (m.in. poprzez możliwość zamontowania pierwszych radarów pokładowych). Po przeszkoleniu na nich Hemingway ponownie ruszył do walki i w maju 1941 roku w nocnych lotach uszkodził dwa niemieckie bombowce.
Ale był już coraz bardziej przemęczony. Któregoś razu w czasie lotu treningowego z instruktorem zaczął mieć halucynacje. Jego dowódca, major Pete Townsend (znany z późniejszego romansu z księżniczką Małgorzatą, siostrą królowej Elżbiety II), zdecydował o wycofaniu Hemingwaya z lotów i przeniesieniu do służby sztabowej, którą Hemingway pełnił do jesieni 1944 roku (był m.in. kontrolerem ruchu lotniczego w czasie lądowania aliantów w Normandii). Irlandczyk wspominał, że mjr Townsend był "miłym człowiekiem i znakomitym liderem". Hemingway chciał jednak wrócić do latania i po przeszkoleniu na myśliwcach Spitfire został dowódcą 43 Dywizjonu RAF we Włoszech. Dowodził tą jednostką do grudnia 1945 r.
Po wojnie mówił:
Nigdy nie uważałem, że współtworzę historię.
"Wykonywaliśmy pracę, do której zostaliśmy zatrudnieni. Po prostu poszliśmy i zrobiliśmy, co mogliśmy" - tłumaczył.
Nie miał pomysłu na przyszłość
Do lotnictwa trafił przypadkowo. Gdy skończył St. Andrew's College w Dublinie, nie bardzo miał pomysł na przyszłość. Ale gdy wyjechał do Wielkiej Brytanii i zobaczył wojskowe samoloty - zafascynowało go to i postanowił zostać pilotem. Do służby przyjęto go 7 marca 1938 roku.
Był jednym z dziesięciu Irlandczyków, którzy wzięli udział w bitwie o Wielką Brytanię. Skąd Irlandczycy w RAF, skoro trudno mówić o ówczesnej przyjaźni między sąsiednimi wyspami, a Irlandia była podczas wojny neutralna? Wielu Irlandczyków emigrowało ze swojego wówczas bardzo biednego kraju, część z nich trafiła do Wielkiej Brytanii. Tam wstępowali do brytyjskiego wojska, które zresztą mocno do tego zachęcało, bo potrzebowało ludzi. Ogłoszenia rekrutacyjne były nawet kupowane przez brytyjską armię w irlandzkich gazetach - co budziło sprzeciw części Irlandczyków.
Hemingway jest ostatnim żyjącym z łącznie 2937 lotników RAF, którzy latem 1940 roku bronili kraju przed hitlerowskimi nalotami, które miały na celu stworzenie warunków do inwazji lądowej. Podczas walk poległo ponad 500 alianckich lotników, a przeszło 700 zginęło w kolejnych latach wojny w walkach i wypadkach.
Osobnym rozdziałem jest udział polskich pilotów w bitwie o Wielką Brytanię. Było ich łącznie 146. O dywizjonach 302, a zwłaszcza 303, i ich bohaterach napisano już wiele, więc przy okazji warto jedynie wspomnieć, że razem z Hemingwayem w dywizjonie 85 we wrześniu 1940 r. służyli dwaj Polacy: sierżanci Szymon Kita i Konrad Muchowski. Potem przeniesiono ich do innych jednostek. Obaj przeżyli wojnę i zmarli w latach 80. Ostatni polski pilot myśliwski, który walczył w bitwie o Wielką Brytanię, gen. bryg. Tadeusz Sawicz, zmarł 19 października 2011 r. w Toronto w Kanadzie, w wieku 97 lat. Spoczywa na Powązkach.
Kanada to kraj, w którym kilkanaście lat życia po przejściu na emeryturę spędził także Hemingway. Wyjechał tam do swojej najstarszej córki, Susan. Ma jeszcze dwóch synów - Michaela i najmłodszego Briana, który najwięcej czasu poświęca obecnie ojcu i nieraz pojawia się z nim na różnych uroczystościach. Żona Johna - Bridget - zmarła w 1998 roku. Nie wiadomo, czym Hemingway zajmował się po przejściu na emeryturę, zresztą Brytyjczycy przez długi czas nie mieli z nim żadnego kontaktu i uważali za dawno zmarłego. Ale po powrocie do Europy, do Dublina w 2011 roku, rodzina pilota skontaktowała się z brytyjskim resortem obrony i zweryfikowała informacje o weteranie. Teraz RAF o nim nie zapomina. Dowódcy brytyjskiego lotnictwa kilkukrotnie go odwiedzali. Na Gwiazdkę w 2021 roku - po tym, jak powiedział, że na spotkaniach z przedstawicielami królewskiego lotnictwa chciałby być w wojskowym ubraniu - dostał nowy mundur pułkownika RAF.
Takich odwiedzin było już kilka.
W lipcu 2022 do Irlandii z okazji urodzin pułkownika przyleciały samoloty RAF Memorial Flight, czyli historycznej eskadry brytyjskiego lotnictwa, która stara się utrzymywać zabytkowe maszyny zdolne do lotu z maksymalną możliwą liczbą oryginalnych części. Wśród tych maszyn był Hurricane - czyli ten typ, którym Hemingway latał w bitwie o Wielką Brytanię.
We wrześniu zeszłego roku Hemingway po raz pierwszy po 86 latach odwiedził swój college i - jak cytuje "The Irish Times" - gdy został powitany przez uczniów, ze zdziwieniem zapytał: "To są tu teraz dziewczęta?" Kiedy kończył naukę, St. Andrew’s College był męską szkołą, zresztą w latach 30. koedukacja w tak katolickim kraju jak Irlandia była nie do pomyślenia. Towarzyszący Johnowi Hemingwayowi jego syn Brian uświadomił młodym ludziom, że jego ojciec podczas bitwy o Wielką Brytanię był praktycznie w takim wieku, jak oni obecnie.
Autorka/Autor: Cezary Królak / a
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: raf.mod.uk