Wiceprezydent USA Joe Biden został oskarżony o sianie paniki w sprawie świńskiej grypy. Biden naraził się liniom lotniczym i konserwatywnym komentatorom za stwierdzenie, że lepiej nie korzystać teraz z transportu publicznego. Wypowiedź wiceprezydenta ma związek z rosnącą w USA liczbą zachorowań na nową grypę. Zachorował na nią m.in. członek administracji Baracka Obamy.
Dr Richard Besser, pełniący obowiązki dyrektora Ośrodka Zwalczania i Prewencji Chorób, starał się w piątek rozproszyć obawy Amerykanów przed korzystaniem z publicznego transportu, w tym lotniczego. - Nie ma tu zwiększonego ryzyka, chyba że ktoś ma objawy grypy, wtedy nie powinno się wsiadać do samolotu albo do metra - powiedział. Poruszenie wzbudziła w czwartek wypowiedź wiceprezydenta Joe Bidena, który oświadczył w wywiadzie telewizyjnym, że osobiście nie korzystałby teraz z transportu publicznego i nie radzi tego robić swojej rodzinie.
Wypowiedź wywołała ostrą reakcję linii lotniczych, które zaprotestowały przeciw bezpodstawnemu sianiu paniki.
Biden, który wiele razy popełniał już gafy, naraził się też na kpiny konserwatywnych komentatorów. Jeden z nich powiedział w telewizji Fox News, że gdyby wszyscy posłuchali zalecenia wiceprezydenta, "gospodarka USA by się zawaliła".
Już 141 chorych
Na nową odmianę grypy wywołaną wirusem A/H1N1 zachorowało w USA już 141 osób - o takiej liczbie potwierdzonych przypadków poinformował w piątek Ośrodek Zwalczania i Prewencji Chorób (CDC). Od czwartku, kiedy mówiono o 109 przypadkach, zanotowano 32 nowe zachorowania. Tzw. świńska grypa pojawiła się już w 19 stanach, m.in. w pobliżu Waszyngtonu, gdzie potwierdzono dwa przypadki w stanie Wirginia.
Sześć przypadków określanych jako "prawdopodobne" zanotowano w Maryland. Waszyngton leży na granicy obu tych stanów.
Urzędnik leciał w innym samolocie niż Obama
Na nową grypę zachorował m.in. funkcjonariusz administracji podróżujący w połowie kwietnia do Meksyku wraz z Barackiem Obamą, asystent ministra energetyki Stevena Chu. Leciał on jednak innym samolotem niż Obama i Biały Dom podkreśla, że prezydent nie był ani przez chwilę zagrożony.
Szpitale w Nowym Jorku i Kalifornii, gdzie zachorowało najwięcej ludzi, przyjmują coraz więcej pacjentów z objawami grypy, jak kaszel, katar itp. Jak na razie jednak "świńska grypa" w USA ma stosunkowo łagodny przebieg. Zmarła tylko jedna ofiara, niespełna dwuletni chłopiec, który przybył z rodzicami z Meksyku.
Źródło: PAP