Dwoje opozycyjnych polityków, którzy chcieli przedstawić na antenie swoją pięciopunktową petycję do rządzących, wyprowadzono w poniedziałek siłą z budynku węgierskiej telewizji publicznej. Grupa opozycjonistów dostała się do siedziby stacji w nocy, po niedzielnej antyrządowej demonstracji. Jedna z wyprowadzonych osób opublikowała dramatyczne nagranie z zajść w budynku.
"Bernadett Szel i Akos Hadhazy (byli współprzewodniczący opozycyjnej partii Polityka Może Być Inna) zostali siłą wyprowadzeni z budynku, pozostali opozycyjni politycy są jeszcze w środku" - podał w poniedziałek krytyczny wobec rządu portal index.hu.
Szel opublikowała na swoim profilu na Facebooku trwające blisko godzinę nagranie z dramatycznych zajść w siedzibie publicznej telewizji. Opozycjoniści na różne sposoby próbowali przedostać się do kolejnych pomieszczeń budynku. Za każdym razem jednak ochroniarze, nierzadko stosując siłę, powstrzymywali polityków.
Ochrona najostrzej potraktowała Akosa Hadhazy'ego, którego najpierw powalono na podłogę, a chwilę później siłą wyniesiono. Przez cały czas polityk trzymał w ręce dokument potwierdzający sprawowanie mandatu posła.
Pięć punktów opozycji
- To jest serce kompletnie absurdalnego, skorumpowanego i brudnego systemu - powiedział o publicznej telewizji Hadhazy. Według niego nie ma sensu mówić o wolnych wyborach, dopóki media publiczne są takie, jak obecnie.
Bernadett Szel tłumaczyła, że politycy opozycji chcieli, by została odczytana ich pięciopunktowa petycja i w tej sprawie zamierzali się spotkać z kierownictwem telewizji. W petycji politycy domagają się natychmiastowego wycofania nowelizacji kodeksu pracy, nazywanego przez nich "ustawą niewolniczą". Domagają się także niezależnych sądów, przystąpienia Węgier do Prokuratury Europejskiej, niezależnych mediów publicznych i zmniejszenia nadgodzin dla policjantów.
Protesty w Budapeszcie
W niedzielę po południu kilka tysięcy osób wyszło na ulice Budapesztu, by zaprotestować przeciwko nowym przepisom kodeksu pracy oraz innym posunięciom konserwatywnego rządu premiera Viktora Orbana.
Demonstracja pod hasłem "Wesołych Świąt, panie premierze!" rozpoczęła się na Placu Bohaterów, po czym uczestnicy przeszli na Plac Kossutha przed parlamentem. Protest zorganizowały partie opozycyjne, studenci, organizacje pozarządowe i związki zawodowe.
Podczas przemówień na Placu Kossutha działacze i politycy opozycji nawiązywali m.in. do dwóch przyjętych w tym tygodniu ustaw: nowelizacji kodeksu pracy, zwiększającej limit godzin nadliczbowych i nazywanej przez przeciwników "ustawą niewolniczą", a także ustawy powołującej sądy administracyjne podporządkowane ministerstwu sprawiedliwości.
Po oficjalnym zakończeniu demonstracji część uczestników i polityków udała się pod siedzibę telewizji publicznej. Policja użyła gazu łzawiącego.
"Ustawa niewolnicza" i sądy administracyjne
Zgodnie z nowymi przepisami limit nadgodzin został zwiększony z 250 do 400, przy czym ich rozliczanie w formie dodatkowego wynagrodzenia bądź dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu jednego roku.
Jeśli zaś chodzi o powołanie sądów administracyjnych, które mają rozpatrywać m.in. sprawy związane z wyborami, korupcją i protestami, przeciwnicy rządu wyrażają obawy, że może to zwiększyć polityczną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości.
Niedzielna demonstracja była już czwartą od przyjęcia w środę przez parlament nowelizacji kodeksu pracy oraz ustawy o sądach administracyjnych. Także podczas wcześniejszych demonstracji doszło do przepychanek z policją i użycia gazu łzawiącego. Według danych policji kilkunastu policjantów odniosło obrażenia. Zatrzymano ponad 50 osób.
Autor: ft,asty//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: facebook/szelbernadett