Premier Węgier Viktor Orban przychylnie odniósł się do ewentualnego powrotu Donalda Trumpa na urząd prezydenta USA. W przemówieniu do amerykańskich republikanów i ich europejskich sojuszników biorących udział w spotkaniu w Budapeszcie przekonywał, że za prezydentury poprzedniego gospodarza Białego Domu nie doszłoby do wojny w Ukrainie.
Premier Węgier Viktor Orban przemawiał w czwartek na drugim dorocznym spotkaniu amerykańskiej konserwatywnej Koalicji Akcji Politycznej (CPAC) w Budapeszcie. Wydarzenie to miało na celu scementowanie więzi radykalnej prawicy – ocenił brytyjski "Guardian".
Orban powiedział, że konserwatyści "zajęli wielkie europejskie sanktuaria", wśród których wymienił Budapeszt, Warszawę, Rzym i Jerozolimę. Dodał, że Wiedeń "również nie jest w beznadziejnej sytuacji".
Premier Węgier stwierdził, że Waszyngton i Bruksela wciąż znajdują się w uścisku liberlizmu, który opisał jako "wirusa, który zatomizuje i zdezintegruje nasze narody".
Orban wzywa Trumpa do powrotu
"Guardian" zwrócił uwagę, że na konferencji CPAC dominował "trumpizm", a Orban wyraził jawnie swoje poparcie dla byłego prezydenta USA. – Jestem pewien, że gdyby prezydentem był Trump, nie byłoby wojny w Ukrainie ani w Europie. Wróć, panie prezydencie. Spraw, by Ameryka znów była wielka i przynieś nam pokój – zaapelował.
Dziennik podkreślił, że premier, który w zeszłym roku wygrał swoją czwartą kadencję z rzędu, przedstawił węgierską "nieliberalną chrześcijańską demokrację" – powszechnie krytykowaną za ograniczanie wolności mediów i nauki oraz za ustawodawstwo wymierzone w społeczności LGBT – jako model dla świata. - Węgry są inkubatorem, w którym testowana jest konserwatywna polityka przyszłości – przekonywał Orban.
Gazeta zwróciła uwagę, że większości niezależnych dziennikarzy odmówiono akredytacji.
Źródło: The Guardian