W Waszyngtonie kilka osób zostało rannych po tym, jak w miejscu, gdzie odbywał się marsz równości, usłyszano kilka odgłosów przypominających wystrzały z broni. Ludzie uciekali i deptali się. Policja poinformowała później, że nikt nie strzelał, a podejrzany hałas to prawdopodobnie dźwięk przewracających się dużych metalowych konstrukcji.
- Nagle usłyszeliśmy trzy albo cztery wystrzały bardzo głośne, w miejscu, gdzie byli ludzie. Wtedy wiele osób zaczęło krzyczeć i uciekać - powiedział Tom Roussey, jeden z uczestników marszu.
"Niegroźne rany, których doznali podczas ucieczki"
Rashard Frost, inny ze świadków sytuacji, powiedział, że "najpierw policjanci sami mówili, że jest strzelec". - Zaczęli biegać. Po chwili nastąpił jakiś wybuch i wtedy to już wszyscy oszaleli - dodał.
- Ludzie słyszą coś, co brzmi jak strzały i po prostu reagują - przyznała Ragime Young, która również była na miejscu zdarzenia.
Guillermo Rivera z policji w Waszyngtonie przekazał, że wszyscy, którzy trafili do szpitali, mają obrażenia niezagrażające życiu.
- To niegroźne rany, których doznali podczas ucieczki. Nie ma to nic wspólnego z mężczyzną, który został aresztowany - doprecyzował.
Niezależnie od wydarzeń funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę, który miał broń, ale - jak podkreślają - nie używał jej w czasie parady.
Autor: akw//now / Źródło: CNN, Reuters