Waszyngton ignoruje "pogróżki Rosji"


Waszyngton uznaje rosyjskie oświadczenia poddające w wątpliwość integralność terytorialną Gruzji za "pogróżki" i nie będzie na nie wcale zwracać uwagi, wynika z oświadczenia Białego Domu. Tymczasem prezydent Francji wysyła do Gruzji "pewne dokumenty", które mogą zmusić Tbilisi do ustępstw.

Chodzi o wypowiedź rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, który oznajmił, że Gruzja "może zapomnieć" o integralności terytorialnej.

W tym samym czasie prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przyjmował na Kremlu liderów dwóch separatystycznych republik: Osetii Południowej i Abchazji, deklarując poparcie dla ich stanowiska w sprawie przyszłego statusu politycznego.

Mogą być problemy

W czwartek, głos w gruzińskim konflikcie zabrał sekretarz obrony Robert Gates. Według niego, rosyjska ofensywa w Gruzji będzie mieć poważny wpływ na dwustronne stosunki Waszyngton - Moskwa. - Jeśli Rosja nie wycofa się ze swojej agresywnej postawy i działań wobec Gruzji, amerykańsko-rosyjskie stosunki mogą zostać zantagonizowane na kilka lat - mówił Gates.

"Nie chcemy zimnej wojny"

Mimo to Amerykanie nie życzą sobie powrotu do czasów zimnej wojny, chociaż następne kilka dni, jak powiedział Gates, "zdeterminuje przyszły kurs" w relacjach dwóch mocarstw.

Sekretarz obrony zapewnił jednocześnie, że USA nie zamierzają angażować się militarnie w Gruzji.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O STANOWISKU USA WOBEC ROSJI

Rice: "Nadszedł czas na koniec"

O przestrzeganie zawieszenia broni kolejny raz zaapelowała do Rosjan sekretarz stanu USA Condoleezza Rice, która w czwartek spotkała się z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym.

Rice oświadczyła, że "USA stoją twardo na stanowisku integralności terytorialnej Gruzji". - To członek ONZ i jej powszechnie uznane granice powinny być respektowane - dodała. Amerykanka dodała, że "nadszedł czas, by kryzys się skończył".

Co Francuz zaproponuje Gruzinom?

Ze swojej strony Sarkozy, który w imieniu UE prowadził mediacje między Rosją a Gruzją w celu zakończenia konfliktu zbrojnego wokół Osetii Południowej, powiedział, że "sytuacja się poprawia".

Co najważniejsze, Sarkozy wspomniał o "pewnych dokumnetach", które mają "skonsolidować zawieszenie broni", a które do Tbilisi zawiezie Condoleezza Rice.

Prezydent nie wyjaśnił dokładnie, o jakie dokumenty chodzi. Dodał tylko, że jeśli jutro prezydent Saakaszwili te dokumenty podpisze, będzie mogło się rozpocząć wycofywanie wojsk rosyjskich. Prezydent Francji nie mówił o ewentualnym zaakceptowaniu dokumentów przez Rosję.

Z wypowiedzi tej można wywnioskować, że wspólna amerykańsko-europejska presja będzie teraz wywierana głównie na Gruzję, i że wspomniane przez Sarkozy'ego dokumenty mogą zawierać dodatkowe gruzińskie ustępstwa.

Sarkozy działał pod naciskiem Moskwy?

Tymczasem "The New York Times" krytykuje wypracowane przez Sarkozy'ego porozumienie. Jak pisze dziennik, powołując się na amerykańskie i gruzińskie źródła rządowe, kluczowym fragmentem porozumienia jest jego punkt piąty, do którego pod naciskiem Moskwy włączono zdanie mówiące, że "do czasu ustalenia międzynarodowego mechanizmu rosyjskie siły pokojowe wprowadzą w życie dodatkowe środki bezpieczeństwa".

Pozwala to Rosjanom interpretować umowę w ten sposób, że ich wojska mogą posuwać się dalej w głąb Gruzji - poza terytorium separatystycznych prowincji: Osetii Południowej i Abchazji - pod pretekstem zapewnienia "bezpieczeństwa".

Rząd gruziński protestował przeciw temu punktowi, ale Sarkozy przekonał go, że jeżeli porozumienie nie zostanie szybko podpisane, rosyjskie czołgi wejdą do Tbilisi. Wtedy były one 40 km od stolicy Gruzji, dziś są ok. 60 km.

Źródło: Reuters, PAP, Gazeta Wyborcza