Sekretarz stanu USA John Kerry, który prowadzi w Pekinie rozmowy z chińskimi przywódcami, oświadczył w czwartek, że Bliski Wschód przeżywa "niebezpieczny moment".
- Żaden kraj nie może pogodzić się z atakami rakietowymi na cywilną ludność, akceptujemy więc prawo Izraela do obrony - powiedział Kerry. Izrael ma prawo bronić się przed atakami Hamasu, ale skutki przemocy są bardzo niebezpieczne zarówno dla Izraelczyków, jak i Palestyńczyków - dodał.Wezwał obie strony do podjęcia dialogu i przywrócenia stanu zawieszenia broni, podkreślając, że "deeskalacja kryzysu leży w interesie wszystkich".Szef amerykańskiej dyplomacji poinformował, że przeprowadził rozmowy telefoniczne z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i prezydentem Palestyny Mahmudem Abbasem, aby zbadać, czy istnieje jakaś droga do przywrócenia pokoju.
Na linii z światowymi przywódcami
Z Benjaminem Netanjahu rozmawiał także prezydent Rosji Władimir Putin. W przeprowadzonej w czwartek rozmowie telefonicznej, iż wobec gwałtownego pogarszania się sytuacji "konieczne jest pilne przerwanie konfliktu zbrojnego w Gazie". Kreml podkreślił w komunikacie, że do rozmowy doszło z inicjatywy strony izraelskiej.Przed niebezpieczeństwami płynącymi z eskalacji konfliktu ostrzegł również sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Na sesji nadzwyczajnej w tej sprawie zbiera się w czwartek Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Portal "Times of Israel" zwraca uwagę, że od początku kolejnego kryzysu na linii Izrael-Palestyna Netanjahu rozmawiał z kilkunastoma przywódcami światowymi, ale w tym gronie nie było Baracka Obamy, który publicznie wezwał obie strony do deeskalacji konfliktu, ale nie odbył rozmowy z izraelskim premierem. Wśród rozmówców Netanjahu byli m.in. brytyjski premier David Cameron, niemiecka kanclerz Angela Merkel, francuski prezydent Francois Holland.
Ofensywa "potrwa jeszcze długie dni"
Tymczasem w czwartek, w trzecim dniu izraelskiej ofensywy "Protective Edge" przeciwko Strefie Gazy, minister obrony Izraela Mosze Jaalon, zapowiedział, że "potrwa ona jeszcze długie dni".Jaalon w komunikacie wydanym przez jego gabinet stwierdza, że siły zbrojne Izraela zadają dotkliwe ciosy "infrastrukturze terrorystycznej w Strefie Gazy" i będą atakowały nadal, aż palestyńscy napastnicy "zrozumieją, że eskalacja się nie opłaca".- Nie będziemy tolerować wystrzeliwania rakiet przeciwko naszym mieszkańcom - ostrzegł Jaalon.Zapewnił też, że operacja w Strefie Gazy "przebiega zgodnie z planem", a siły izraelskie "odniosły bardzo znaczące sukcesy".
Krwawy czwartek w Strefie Gazy
Jedynie w czwartek na ranem Izrael dokonał 108 ataków lotniczych przeciwko celom w Strefie. Bilans trzech dni operacji wojskowych to ponad 80 zabitych i 567 rannych, w tym 20 w stanie krytycznym - podało Ministerstwo Zdrowia Strefy Gazy. Osoby cywilne to 70 proc. ofiar izraelskich ataków.Rzecznik pogotowia ratunkowego w Gazie Aszraf Kedra powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że liczba cywilnych ofiar izraelskich ataków wzrosła, ponieważ Izraelczycy atakują z powietrza i z morza domy, w których mieszkają rodziny członków palestyńskiej milicji, co stanowi oczywiste pogwałcenie prawa międzynarodowego.Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Strefy podało w ogłoszonym w czwartek komunikacie, że w ciągu 72 godzin intensywnych nalotów i ostrzału Izraelczycy zniszczyli około 80 jednorodzinnych i wielorodzinnych budynków mieszkalnych.
Rezerwiści pod broń
Rzecznik prasowy armii izraelskiej, podpułkownik Peter Lerner poinformował w czwartek, że Izrael powołał pod broń 20 tys. rezerwistów.Według doniesień agencyjnych skoncentrował ich w ciągu ostatnich godzin na granicy Strefy Gazy.Rzecznik ostrzegł, że "jeśli Palestyńczycy stworzą dla tych sił zagrożenie, pociągnie to za sobą ciężkie straty wśród palestyńskiej ludności cywilnej".
Autor: kło//gak / Źródło: PAP, Times of Israel