Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) zdecydowanie wygrała wybory do tureckiego parlamentu uzyskując blisko połowę głosłów. Jej szef, premier Recep Erdogan, natychmiast zadeklarował determinację w przystąpieniu do Unii Europejskiej.
- Turcja nie porzuci ustalonej przez Kemala Ataturka laickiej, prozachodniej orientacji - mówił Erdogan tysiącom zwolenników na powyborczym wiecu. - Będziemy z determinacją kontynuować prace, by osiągnąć cel - Unię Europejską - dodał. - Będziemy kontynuować demokratyczne reformy i rozwój ekonomiczny - mówił premier, starając się tym samym uspokoić swoich przeciwników, którzy obawiają się, że AKP z racji swojej przeszłości będzie sterować krajem w kierunku państwa wyznaniowego.
Laicka opozycja zarzuca bowiem rządowi i partii Erdogana sympatie fundamentalistyczne, jako że jej korzenie istotnie tkwią w ruchu islamskim. Premier odpiera jednak te zarzuty, a jako argument na swoją obronę podaje udane reformy i modernizację kraju.
Z doniesień mediów wynika, że AKP zdobyła 47 proc. głosów, co daje 342 mandaty w 550-miejsowym Wielkim Zgromadzeniu Narodowym (parlamencie). Opozycyjna Partia Ludowo-Republikańska (CHP) otrzymała 21 proc. poparcie (112 mandatów). Próg wyborczy przekroczyła ponadto Nacjonalistyczna Patia Działania (MHO), uzyskując 14 proc. głosów (70 mandatów). Ponadto w parlamencie zasiądzie 27 posłów niezależnych, w tym 24 związanych z prokurdyjską Demokratyczną Partią Społeczną (DTP). Politycy ci startowali jako kandydaci niezależni, aby obejść 10 proc. próg wyborczy. Analitycy wskazują, że przedstawiciele Kurdów znaleźli się w parlamencie po raz pierwszy od ponad dekady.
- Pierwszy raz od 52 lat rządząca partia zdobyła w drugiej kadencji więcej głosów - zauważył premier. Po wyborach z listopada 2002 r. AKP wprowadziła do parlamentu 363 posłów, choć zdobyła wówczas o 13 pkt. proc. głosów mniej. CHP miała dotąd 178 mandatów, a MHO nie przekroczyła wówczas progu wyborczego.
Tureckie wybory odbyły się z konieczności przed konstytucyjnym terminem. Erdogan wyznaczył je, aby przełamać polityczny impas, który powstał, gdy parlament nie wybrał na prezydenta rządowego kandydata. Minister spraw zagranicznych Abdullah Gula nie zdobył większości potrzebnych głosów. AKP postanowiła wtedy zmienić konstytucję i ustanowiła bezpośrednie wybory prezydenckie. Urzędujący jeszcze prezydent Ahmet Sezer próbował reformę zawetować, powołując się na zagrożenie islamskim fundamentalizmem, ale parlament sprzeciw głowy państwa odrzucił.
Jednym z pierwszych zadań nowego parlamentu będzie wybór kompromisowego kandydata na głowę państwa, aby zastąpić ustępującego Sezera. Deputowani będą również musieli pilnie rozważyć możliwość przeprowadzenia ofensywy wojskowej w północnym Iraku, gdzie swoje bazy mają kurdyjscy rebelianci.
Erdogan chciał połączyć wybory parlamentarne z referendum w sprawie zmian konstytucyjnych, ale okazało się to niemożliwe ze względów proceduralnych. Wszystko jednak wskazuje na to, że po przygniatającym zwycięstwie wyborach AKP może liczyć na poparcie Turków w nadchodzącym głosowaniu.
Premier zapewnił także, że podejmie wszelkie niezbędne działania, aby stłumić rebelię kurdyjskich separatystów na południowym wschodzie kraju.
Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl