W "haniebnej kolekcji" obrazy z polskiego Muzeum Utraconego?

Rozmowa o kolekcji sztuki zdegenerowanej znalezionej w Monachium
Rozmowa o kolekcji sztuki zdegenerowanej znalezionej w Monachium
tvn24
Znalezione w mieszkaniu obrazy mogą być warte ponad miliard eurotvn24

Niektóre spośród niespełna 1,5 tysiąca dzieł wybitnych malarzy, które znaleziono w jednym z bloków w Monachium, mogą pochodzić z Polski - przypuszcza polskie Ministerstwo Kultury. O spekulacjach, czy w niemieckiej kolekcji znajdują się obiekty z tzw. Muzeum Utraconego, rozmawiali na antenie TVN24 dr Robert Kudelski oraz marszandka Justyna Napiórkowska.

W odpowiedzi na krytykę z zagranicy niemiecki minister stanu ds. kultury Bernd Neumann opowiedział się w czwartek za opublikowaniem listy ponad 1 400 dzieł sztuki, mogących pochodzić z kolekcji zagrabionych w czasie wojny przez władze III Rzeszy.

Dzieła sztuki najwybitniejszych malarzy znaleziono mieszkaniu Corneliusa Gurlitta. To ok. 1,5 tys. obrazów, w tym dzieła Picassa, Matisse'a i Chagalla. Mężczyzna jest synem handlarza dzieł sztuki Hildebranda Gurlitta, specjalisty od sztuki współczesnej początków XX w., którą naziści określali mianem "nieniemieckiej".

Kolejność ujawnianych dzieł nieprzypadkowa

Jak stwierdziła Justyna Napiórkowska, historyk sztuki oraz właścicielka galerii sztuki, kolejność w jakiej Niemcy ujawniają obiekty z "haniebnej kolekcji" nie jest przypadkowa. - Może za tym kryć się takie przypuszczenie, że to są dla strony niemieckiej obrazy najbezpieczniejsze do ujawnienia w pierwszej kolejności - komentowała Napiórkowska na antenie TVN24.

- Z badań historycznych wiemy, że wśród tej kolekcji mogą znajdować się obiekty, które należały do tzw. sztuki zdegenerowanej, czyli obiekty i dzieła sztuki modernistyczne. Z kilku muzeów, które dziś znajdują się na terenie Polski, wywieziono również na wystawę obiekty i obrazy. To było około 136 różnych obrazów - dodał dr Robert Kudelski, autor książki "Zrabowane skarby".

Obiekty z Muzeum Utraconego?

Jak podkreślił Kudelski, trzeba pamiętać o tym, że ojciec właściciela odkrytej w Monachium kolekcji nie tylko brał udział w sprzedaży sztuki zdegenerowanej w latach 30., ale także przez cały okres wojny wspierał działania w celu nabywania dzieł sztuki dla powstającego Muzeum Führera w Linzu. - Główna aktywność była skupiona na Francji. Więc wydaje się mało prawdopodobne, że jednak takie typowo polskie obiekty w tej kolekcji mogą się znaleźć - ocenił jednak.

Zdaniem Napiórkowskiej, zadaniem polskich władz jest, by uświadamiać obywateli Niemiec, czym są dla nas odnalezione obiekty i jakie jest ich pochodzenie. - Bardzo wiele osób nie będzie mieć świadomości, że dla nas te obiekty, które miały dla Hitlera tworzyć słynne Führermuseum, dla nas są bardzo często obiektami z naszego Muzeum Utraconego, które powinny znajdować się na terenie Polski - powiedziała marszandka.

Spadek wart ponad miliard euro

79-letni Monachijczyk odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki Hildebrandzie Gurlitcie, który na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał dzieła uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej", skonfiskowane wcześniej prawowitym właścicielom, za granicę, by zapewnić państwu dopływ dewiz.

Badająca pochodzenie kolekcji historyk sztuki Meike Hoffmann twierdzi, że składa się ona głównie z dzieł zrabowanych przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy, są w niej jednak także obrazy innego pochodzenia.

Polscy dyplomaci nie wykluczają, że mogą być tam także obrazy pochodzące z Polski. Eksperci uważają, że zakwestionowanie praw własności Gurlitta do obrazów będzie procesem skomplikowanym.

Kolekcję odkryto przez przypadek

Służby celne wpadły na trop kolekcji obrazów przypadkiem, znajdując trzy lata temu u Gurlitta podczas rutynowej kontroli w pociągu relacji Szwajcaria-Niemcy dużą sumę pieniędzy niewiadomego pochodzenia. Niepracujący i nieotrzymujący emerytury mężczyzna utrzymywał się z wyprzedaży zbiorów na aukcjach.

Kolekcja obrazów syna Hildebranda Gurlitta
Kolekcja obrazów syna Hildebranda Gurlittatvn24

Autor: aolsz//kdj / Źródło: TVN24, PAP