Zamrożenie kont "kremlowskiej mafii" i międzynarodowe śledztwa ws. rosyjskich transakcji na Zachodzie - na takie działania zdaniem Aleksieja Nawalnego powinien zdecydować się Zachód, jeśli chce poważnie osłabić Władimira Putina. - Wszelkie apele Zachodu są w Rosji wyśmiewane - pisze w liście opublikowanym w "New York Times" jeden z liderów rosyjskiej opozycji.
"Kiedy piszę te słowa, jestem w areszcie domowym. Zatrzymano mnie na wiecu poparcia dla protestujących przeciw Putinowi i uwięzionych w zeszłym miesiącu" - tak swój list rozpoczyna Aleksiej Nawalny, w którym wyraża swoją opinię na temat polityki prezydenta Rosji, Władimira Putina.
"We wrześniu brałem udział w wyborach na burmistrza Moskwy, jako kandydat wpierający reformy i demokrację. Mimo, że nie miałem dostępu do mediów publicznych, otrzymałem prawie jedną trzecią głosów. Dziś, mój blog, który odwiedza ponad dwa miliony czytelników miesięcznie, został zablokowany jako +ekstremistyczny+ po tym, gdy wyraziłem moje przyjacielskie więzi z Ukrainą" - zaznacza Nawalny, którego słowa publikuje dziennik "New York Times".
"Nie doceniałem Putina"
Nawalny przyznaje, że przez lata powtarzał dziennikarzom, że rosyjska gospodarka jest w zastoju, a Rosjanie zmęczą się polityką prezydenta Putina, ale jednocześnie wierzył, że Rosja nie ma wrogów. Tymczasem Rosja wysłała wojska do Ukrainy: "Muszę przyznać, że nie doceniłem talentu pana Putina w znajdowaniu przeciwników".
Nawalny pisze, że jako obywatel i patriota, nie może wspierać działań skierowanych przeciw Rosji, "pogarszających warunki naszego życia".
Odciąć od apartamentów w Londynie
Według Nawalnego dotychczasowe sankcje Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych nie mają większego znaczenia dla Rosji i Putina. "One nie zmienią polityki Rosji" - zaznaczył.
Zdaniem Nawalnego, europejskie sankcje mogłyby odnieść oczekiwany skutek, pod warunkiem, że dotknęłyby najbliższe otoczenie Putina, "kremlowską mafię, która zagrabia narodowy majątek". I wymienia: Giennadija Timczenkę - zwanego "kasjerem Kremla", Arkadija i Borysa Rotenbergów - wpływowych biznesmenów i byłych sparingpartnerów judo Putina; Jurija Kowalczuka - uważanego za bankiera Putina; Władimira Jakunina - szefa rosyjskich kolei; oligarchów Romana Abramowicza i Aliszera Usmanowa oraz Igora Sieczina i Aleksieja Millera - szefów odpowiednio Rosnieftu i Gazpromu.
Jak się potem okazało, część z tych osób znalazła się na liście osób objętych sankcjami, ogłoszonej w czwartek przez Obamę.
"Realne sankcje, takie jak zablokowanie dostępu do apartamentów w Londynie pokaże, że szaleństwo Putina wiąże się z poważnymi kosztami" - tłumaczy Nawalny.
Brudne pieniądze Rosji
Kolejnym pomysłem Rosjanina jest prześwietlenie dokonanych przez Rosję transakcji w zachodnich krajach. "W 90 procentach tych płatności, rosyjskie pieniądze są prane na Zachodzie. Niestety, USA, Unia Europejska, w tym brytyjskie organy ścigania utrudniają wysiłki, aby to zbadać" - przyznaje. Nawalny kończy list stwierdzeniem, że "społeczność międzynarodowa żyje w błędnym przekonaniu, uważając, że przywództwo Putina jest konieczne, bo w przeciwnym wypadku do głosu doszłyby mroczne, nacjonalistyczne siły". "Nadszedł czas, aby zakończyć to niebezpieczne złudzenie" - podsumowuje.
Autor: jl, rf//gak / Źródło: New York Times