Zła pogoda zamieniła lot w mękę. Pasażerowie wymiotowali i mdleli

Źródło:
WNCN, MSN
Samolot linii Southwest Airlines wylądował w Myrtle Beach
Samolot linii Southwest Airlines wylądował w Myrtle Beach Google Earth
wideo 2/4
Myrtle Beach International Airport Google Earth

Opóźniony start, silne turbulencje i lądowanie na lotnisku zastępczym - pasażerowie lotu Southwest Airlines opowiedzieli w mediach o krótkim locie, który miał zamienić się w 9-godzinną mękę. Samolot w trakcie podchodzenia do lądowania miał trząść się tak mocno, że jeden z pasażerów doznał ataku paniki i zemdlał.

Lot Boeinga 737 linii Southwest Airlines z Baltimore do Raleigh w Karolinie Północnej odbył się wieczorem, 3 marca, jednak od początku były z nim problemy - relacjonuje cytowany przez portal WNCN Nicholas Reed, który był na pokładzie ze swoją dziewczyną Krys Spence. Start nastąpił po kilkudziesięciominutowym opóźnieniu, gdy samolot stał na płycie z włączonymi silnikami.

Po wzbiciu się w powietrze maszyna wpadła w turbulencje, aż jej skrzydła "trzepotały" i "trzęsły się", kiedy ten zaczął podchodzić do lądowania w Raleigh. Wstrząsy były tak silne, że - według pary - przeraziły pasażerów na pokładzie. Jeden z nich miał doznać ataku paniki i zemdleć. Co najmniej trzy inne miały zacząć wymiotować. - Dwie osoby wymiotowały dość blisko nas. Wszyscy milczeli. Myślę, że po prostu trwali w napięciu, jakby (myśląc), że "to może być to" - ocenił Reed, nazywając incydent "dość przerażającym przeżyciem".

Boeing 737-700 linii Southwest Airlines (zdjęcie ilustracyjne)Robin Guess / Shutterstock

ZOBACZ TEŻ: Turbulencje w samolocie do Niemiec. Krzyk, tłuczenie się szkła, siedem osób w szpitalu

Zmiana miejsca lądowania

15 minut później kapitan samolotu przekazał pasażerom, że samolot musi zmienić lotnisko docelowe i wyląduje w Myrtle Beach, oddalonym od Raleigh o ok. 300 kilometrów. Maszyna była wówczas na wysokości zaledwie 400 metrów nad ziemią. Krys Spence twierdzi, iż personel poinformował pasażerów, że z Myrtle Beach zabierze ich inny samolot. Po wylądowaniu na zastępczym lotnisku pasażerowie rzekomo spędzili jednak na pokładzie samolotu dwie godziny, po czym w nocy miano wypuścić ich do terminala, gdzie spędzili kolejne cztery godziny. 

Reed i Spence twierdzą, że pasażerom nie zapewniono jakiejkolwiek opieki po wylądowaniu w Myrtle Beach, a wszystkie punkty usługowe na lotnisku były o tej porze zamknięte. - Nie mogliśmy nigdzie pojechać, ponieważ nie dali nam naszego bagażu. Grupa facetów znalazła bar, poszła do niego i po prostu zaczęła nalewać sobie drinki, ponieważ nie było ochrony - wspomina Reed. Zastępczy samolot, który zabrał wszystkich pasażerów do Raleigh, pojawił się na lotnisku w Myrtle Beach dopiero po godzinie pierwszej w nocy. Ostatecznie podróż, która zająć miała 75 minut, trwała 9 godzin.

Oświadczenie linii lotniczych

Linie Southwest Airlines odniosły się do sprawy opisanego lotu. W sobotę, 4 marca, opublikowały oświadczenie, w którym przekazano, że decyzję o zmianie miejsca lądowania podjęto "ze względu na warunki pogodowe" na lotnisku w Relaigh. Warunki te sprawiły ponadto, że samolot zużył zbyt wiele paliwa i musiał zmienić miejsce lądowania. Przewoźnik przeprosił za niewygodę pasażerów, zachęcając w komunikacie do kontaktu z zespołem obsługi klienta "w przypadku jakichkolwiek wątpliwości".

ZOBACZ TEŻ: W walizce ukrył ładunek wybuchowy, nadał na lotnisku jako bagaż

Autorka/Autor:wac//mm

Źródło: WNCN, MSN

Źródło zdjęcia głównego: Robin Guess / Shutterstock