- Opaski na kostkę są już wykorzystywane jako narzędzie do śledzenia ruchów migrantów objętych programem alternatywna dla detencji (ATD). Jednak w znacznie mniejszej skali.
- Obrońcy praw człowieka protestują, że takie działania to m.in. stygmatyzacja.
- Jak pisze "Washington Post" na decyzji służby skorzysta powiązana z ICE firma GEO Group, która zajmuje się m.in. sprzedażą takich nadajników.
"Washington Post" napisał w czwartek, że dotarł do wewnętrznej notatki, w której kierownictwo ICE poleciło swoim pracownikom nałożenie nadajników wszystkim osobom będącym w programie alternatywa dla detencji (ATD) podczas trwania procedur w sprawie ich postepowań migracyjnych. W programie tym uczestniczy około 183 tysięcy migrantów.
Są to osoby, które wcześniej zgodziły się na dozór realizowany głównie za pomocą wirtualnych meldunków i spotkań z urzędnikami imigracyjnymi. Dotychczas tylko 24 tysięcy z nich nosiło opaski z GPS. Teraz - według informacji "WaPo" - urząd chce, by mieli je wszyscy.
Wyjątkiem od nowej reguły mają być kobiety w ciąży, które będą mogły nosić bransoletki na nadgarstek.
Narzędzie, które "przekształca społeczności i domy w cyfrowe klatki"
Nowe wytyczne służby "oznaczają znaczące rozszerzenie 20-letniej praktyki dotyczącej nadzoru, co budzi kontrowersje". "Chociaż urządzenia śledzące są tańsze i prawdopodobnie bardziej humanitarne niż areszt, imigranci i obrońcy ich praw od dawna krytykują stosowanie przez rząd masywnych czarnych opasek na kostkę, które ich zdaniem są niewygodne, stygmatyzują i naruszają prywatność osób, które je noszą" - pisze dziennik.
Prawniczka Laura Rivera, której organizacja badała technologię wykorzystywaną przez ICE, oceniła w rozmowie z gazetą, że opaski "mają na celu przekształcenie społeczności i własnych domów (osób objętych nadzorem - red.) w cyfrowe klatki".
ICE: większa odpowiedzialność nie powinna być zaskoczeniem
Jak twierdzi "Washington Post", na decyzji skorzysta powiązana z ICE firma GEO Group, prowadząca m.in. sieć prywatnych więzień. Oprócz tego spółka sprzedaje bransoletki z nadajnikami.
Rzeczniczka ICE Emily Covington oświadczyła, że administracja USA używa nadajników na kostkach jako "narzędzia egzekwowania" przepisów imigracyjnych i że "większa odpowiedzialność nie powinna być zaskoczeniem". Dodała, że ICE nadal podejmuje decyzje w każdym przypadku indywidualnie, a funkcjonariusze mają swobodę decydowania, którzy uczestnicy programu wymagają użycia technologii śledzącej.
Dziennik pisze też, że tylko niewielka część imigrantów oczekujących na ostateczne rozstrzygnięcie w postępowaniu azylowym rejestrowana jest w systemie ATD, który wymaga od nich noszenia urządzenia śledzącego lub wirtualnych odpraw czy wizyt w urzędzie.
ICE twierdzi, że bierze pod uwagę szereg czynników przy podejmowaniu decyzji o tym, czy i jak śledzić każdego imigranta, ale zazwyczaj nie wyjaśnia, dlaczego dana osoba jest ujęta w systemie ATD. Od momentu uruchomienia programu w 2004 roku niektórzy jego uczestnicy twierdzili, że byli niesłusznie poddawani inwigilacji, mimo że sumiennie przestrzegali warunków zwolnienia z ośrodka dla migrantów i nie stanowili zagrożenia dla swoich społeczności.
Autorka/Autor: akr/ft
Źródło: PAP, Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock