16-letni uczeń szkoły średniej w Santa Clarita w południowej Kalifornii, który w czwartek otworzył ogień do swoich kolegów, zmarł w piątek w szpitalu z odniesionych ran - poinformowała policja Los Angeles. Sąsiedzi i znajomi określili go jako bystrego introwertyka, którego nigdy nie podejrzewaliby o agresję. Jeden z nich wspomina, że był on "dobrym, cichym dzieckiem".
Do ataku doszło na terenie kampusu Saugus High School w czwartek rano miejscowego czasu. Szkoła znajduje się w miejscowości Santa Clarita, około 50 kilometrów na północny zachód od Los Angeles.
Strzelał do uczniów, dwóch nie przeżyło
Napastnik został zidentyfikowany jako Nathaniel Berhow. Postrzelił pięć osób, a potem strzelił sobie w głowę. Postrzału nie przeżyły dwie osoby, które razem z chłopakiem trafiły do szpitala w stanie krytycznym. Dzień później 16-latek zmarł w szpitalu. Lokalne media niedługo potem podały, że do dramatycznych wydarzeń doszło w dzień urodzin napastnika.
Ofiary to 16-letnia dziewczyna i 14-letni chłopiec. W szpitalach nadal przebywają dwie inne uczennice w wieku 14 i 15 lat oraz 14-letni uczeń.
Berhow nie wyjaśnił motywów swojego postępowania i nie zostawił żadnego listu, który mógłby rzucić światło na przyczyny ataku.
Introwertyk
Według sąsiadów, 16-latek był zamknięty w sobie, chociaż nie był samotnikiem. Miał kolegów i przyjaciół, którzy go odwiedzali.
- Nie był typem skorym do wszczęcia rozmowy. Był spokojny, pełen rezerwy do innych, ale bycie introwertykiem nie jest czymś rzadko spotykanym - mówił jeden z jego sąsiadów, 33-letni Jared Axen. 20-letni Ryan McCracken określił go jako spokojnego. Dodał, że nigdy nie oczekiwałby z jego strony tego, co zrobił.
Brooke Risley, koleżanka Berhowa ze szkoły, powiedziała, że znała go od lat wczesnoszkolnych. Jeszcze w środę mieli uczęszczać razem na zajęcia. Sama określiła go jako introwertyka, mimo to otwartego dla bliskiej grupy przyjaciół. Według niej "posiadał wrodzoną inteligencję".
Uczennica tłumaczyła, że nie mogła przypomnieć sobie żadnych sygnałów, które wskazywałyby na agresję u chłopaka. Zwróciła jednak uwagę, że nosił ślepy pocisk przy pęku kluczy. Policja potwierdziła później, że nastolatek interesował się bronią palną, jednak nie był jej fanatykiem. W szkole nie wyśmiewano go, miał tam też swoją sympatię.
Joe Fitzpatrick, który miał okazję obserwować chłopaka podczas lekcji, nazwał go "dobrym, cichym dzieckiem", które z reguły nie opuszczało zajęć, a na testach radziło sobie dobrze. - Wyglądał jak normalne dziecko - dodał.
Szukają przyczyny
Policja nie zdążyła przesłuchać 16-latka.
- Wiemy, że atak został dokonany z premedytacją, ale na tym etapie nie znamy szczegółów, ani przyczyn - powiedział szeryf hrabstwa Los Angeles Alex Villanueva. Według szeryfa napastnik ofiary wybrał przypadkowo. - Nie zdołaliśmy ustalić żadnych powiązań między podejrzanym i jego ofiarami poza tym, że uczęszczali do tej samej szkoły - mówił.
Zastępca dyrektora FBI w Los Angeles Paul Delacourt powiedział, że nie ma żadnych przesłanek, by twierdzić, że 16-latek był członkiem jakiejkolwiek grupy lub działał z pobudek ideologicznych.
To już 85 przypadek użycia broni w amerykańskiej szkole w tym roku.
Autor: akw/tr / Źródło: Associated Press, tvn24.pl