"Nie szukamy konfliktu, ale przygotowani jesteśmy na ostrą konkurencję". Napięta atmosfera na szczycie w Anchorage

Źródło:
PAP

Szef dyplomacji USA zarzucił Pekinowi próby podważenia globalnego porządku. Strona chińska oskarżyła Waszyngton o wywieranie presji na inne państwa. W czwartek rozpoczął się amerykańsko-chiński szczyt w Anchorage. Rozmowy odbywają się w napiętej atmosferze i przy wzajemnych oskarżeniach.

Wysokiej rangi urzędnicy USA i Chin spotkali się twarzą w twarz po raz pierwszy, odkąd władzę w Waszyngtonie objęła administracja Joe Bidena. Komentatorzy oczekują trudnych rozmów w kwestiach spornych w relacjach między mocarstwami, czyli sprawach handlowych, autonomii Hongkongu, praw człowieka w Sinciangu czy pandemii.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO

Stosunki amerykańsko-chińskie znacznie pogorszyły się podczas kadencji poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa. Pekin wzywał zespół Joe Bidena do resetu relacji, ale członkowie nowej administracji sygnalizują zamiar utrzymania twardego kursu wobec ChRL.

"Zawsze będziemy bronić naszych zasad"

- Nie szukamy konfliktu, ale przygotowani jesteśmy na ostrą konkurencję i zawsze będziemy bronić naszych zasad, naszych ludzi i naszych przyjaciół - stwierdził w Anchorage na Alasce doradca Białego Domu do spraw międzynarodowych Jake Sullivan.

Wcześniej Anthony Blinken odwiedził azjatyckich sojuszników USA - Japonię i Koreę Południową. W Tokio zapowiadał opór wobec "przymusu i agresji" ze strony Pekinu, a w Seulu podkreślał wagę sojuszu z Koreą Południową, biorąc pod uwagę "bezprecedensowe wyzwania" związane z Chinami i Koreą Północną.

W Anchorage Blinken przekazał stronie chińskiej, że USA są "głęboko zaniepokojone" cyberatakami na Stany Zjednoczone oraz postępowaniem Pekinu w Sinciangu, Hongkongu i na Tajwanie. - Każde z tych działań zagraża porządkowi, na którym utrzymuje się globalna stabilność - stwierdził.

"Jest nadzieja na brak konfrontacji"

W początkowej przemowie na terenie Alaski główny dyplomata Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Yang Jiechi oskarżył Stany Zjednoczone o używanie swojej przewagi wojskowej i finansowej do wywierania presji na inne państwa, w tym na Chiny. Podkreślił, że władze w Pekinie uznają Sinciang, Hongkong oraz Tajwan za terytoria Chin.

Yang uznał, że Stany Zjednoczone mają wiele do poprawy w kwestii praw człowieka, oceniając, że w USA Afroamerykanie "są mordowani".

W swoim wystąpieniu wezwał do porzucenia "mentalności zimnej wojny". - Widzimy relacje z USA, tak jak określił je prezydent Xi Jinping - że jest nadzieja na brak konfrontacji, konfliktu i wzajemny szacunek oraz obustronnie korzystną współpracę - podkreślił czołowy chiński dyplomata.

Chińsko-amerykański szczyt

Szczyt w Anchorage trwać będzie prawdopodobnie dwa dni. Strona amerykańska zapowiadała, że poruszy na nim kwestie praw człowieka w ChRL, podkreślając, że rozmowy nie oznaczają "strategicznego dialogu".

Zapowiadając spotkanie, prasa w USA rozpisywała się o różnicach w podejściu obu mocarstw, podkreślając, że niewiele wskazuje na to, by miało dojść do poprawienia wyjątkowo napiętych relacji.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: PAP