Donald Trump złożył w nowojorskim sądzie zeznania w toczącym się przeciwko niemu procesie cywilnym dotyczącym jego działalności biznesowej. CNN zauważa, że były prezydent w swoich wypowiedziach atakował zarówno sędziego, jak i stanową prokurator generalną. Konsekwencją procesu, jak opisuje Reuters, może być osłabienie imperium nieruchomości Trumpa.
Stanowa prokurator generalna Letitia James zarzuca Donaldowi Trumpowi, jego dorosłym dzieciom i firmie powtarzanie kłamstw na temat wysokości ich aktywów i majątku netto, aby uzyskać lepsze warunki kredytów bankowych i ubezpieczeń.
W jej opinii Trump zawyżył majątek netto o 2,23 miliarda dolarów, a według innej metody obliczeń do 3,6 miliarda dolarów. Oszustwa miały dotyczyć między innymi posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie, apartamentu w Trump Tower na Manhattanie oraz różnych biurowców i pól golfowych.
"Retoryka polityczna"
W poniedziałek Trump zeznawał w charakterze świadka w sądzie na nowojorskim Manhattanie. Po przybyciu oświadczył, że proces to "wojna polityczna" i utrzymywał, że nie doszło do żadnego oszustwa.
Po rozpoczęciu zeznań, sędzia Arthur Engoron upomniał byłego prezydenta: "Proszę odpowiadać tylko na pytania, bez przemówień".
Portal stacji CNN opisał, że pierwsze 45 minut składania zeznań "przebiegło w większości bez żadnych problemów", jednak dalej Trump "nasilił retorykę polityczną", powtarzając między innymi, że sprawa ta to "polowanie na czarownice".
Podczas zeznań Trump przyznał, że miał udział w tworzeniu wycen swoich aktywów. Twierdził jednak, że wbrew zarzutom prokuratury wyceny niektórych posiadłości były wręcz zbyt niskie i bronił się, że w dokumentach drobnym drukiem zastrzeżono, że inne instytucje mogą dojść do innych wycen. Ma to dowodzić, że Trump Organization nie miała na celu zwodzenia kontrahentów.
Starcie z sędzią, oskarżenia wobec prokurator
Były prezydent oskarżał sędziego Engorona oraz prokurator James o polityczne uprzedzenia wobec niego, a organom prawnym zarzucał nadmierne zainteresowanie jego sprawami po wygranej w wyborach prezydenckich w 2016 roku.
- Jestem pewien, że sędzia wyda orzeczenie przeciwko mnie, ponieważ zawsze orzeka przeciwko mnie - stwierdził. - To bardzo niesprawiedliwy proces - dodał.
Według Politico, Trump przynajmniej w jednym momencie podniósł głos na sędziego, krytykując jego wcześniejsze orzeczenie, w którym zasądził, że Trump i jego firma dopuścili się oszustwa.
- On (sędzia) nazwał mnie oszustem, a nawet nie wie niczego o mnie (...) To okropna rzecz, którą pan zrobił. Nie wie pan nic o mnie. Wierzy pan tej politycznej wyrobniczce i to jest niefortunne - mówił były prezydent, wskazując na prokurator James.
"Uwagi Trumpa spotkały się z ostrą reprymendą ze strony Engorona, który zagroził skróceniem czasu jego zeznań" - opisuje Reuters. W pewnej chwili sędzia upomniał Chrisa Kise'a, jednego z prawników Trumpa, by "kontrolował swojego klienta". - Jeśli nie, ja to zrobię. Wyproszę go i wyciągnę wszelkie negatywne wnioski, jakie mogę - uprzedzał.
Dziennikarze CNN podsumowali, że "retoryka byłego prezydenta, pojawiająca się chwilami w trakcie jego zeznań, równie dobrze mogła mieć miejsce na jednym z jego wieców" politycznych.
Po wyjściu z sali rozpraw Trump stwierdził, że nie on dopuścił się oszustwa, lecz sąd, który pozwolił na proces w jego sprawie. - Pomyśleć, że jesteśmy pozwani i marnujemy cały ten czas i pieniądze, podczas gdy ludzie są zabijani na całym świecie, a ten kraj mógłby to zatrzymać, z inflacją i wszystkimi innymi problemami, które ma ten kraj. Myślę, że to jest hańba - oświadczył.
BBC zauważa, że do tej pory Trump nie zeznawał publicznie w żadnej innej toczącej się przeciwko niemu sprawie sądowej.
Choć sąd ustalił już, że doszło do oszustwa, obecna rozprawa ma rozstrzygnąć, czy Trump i jego firma popełnili inne konkretne czyny i ustalić wymiar kary. Przed byłym prezydentem w procesie zeznawali jego synowie Eric i Donald junior (Eric formalnie stoi na czele Trump Organization), minimalizując swój udział w wycenach aktywów.
Źródło: Reuters, CNN, BBC, PAP