Napisała esej "Jak zabić swojego męża". Teraz śledczy starają się udowodnić jej morderstwo małżonka

Źródło:
"New York Times"

Pisarka Nancy Brophy stanęła w tym tygodniu przed amerykańskim sądem. Kobieta, która przed laty opublikowała tekst "Jak zabić swojego męża", jest oskarżona o zamordowanie małżonka. Śledczy próbują udowodnić, że zrobiła to z takim samym sprytem, o jakim kiedyś pisała, że byłby konieczny, aby uniknąć skazania. W sprawie pojawiły się nowe zeznania kobiety, dotyczące między innymi posiadanej przez nią broni, która - jak powiedziała Brophy - miała służyć jej do pracy nad książką.

W listopadzie 2011 roku amerykańska pisarka romansów i agentka ubezpieczeń Nancy Brophy na swojej stronie internetowej opublikowała esej pod tytułem "How to murder your husband" ("Jak zabić swojego męża"). Pisała w nim, że żona musi być "zorganizowana, bezwzględna i bardzo sprytna". Siedem lat później, 2 czerwca 2018 roku, jej mąż Daniel Brophy został znaleziony martwy. Ciało 63-latka leżało w budynku szkoły kulinarnej Oregon Culinary Institute w Portland w amerykańskim stanie Oregon, gdzie Brophy od 10 lat pracował jako szef kuchni. Mężczyzna został dwukrotnie postrzelony.

Natomiast 5 września 2018 roku Nancy została aresztowana pod zarzutem morderstwa swojego małżonka.

Teraz prokuratorzy próbują udowodnić, że 71-letnia Brophy zabiła swojego męża z takim samym rodzajem brutalnego sprytu, o jakim kiedyś pisała, że byłby konieczny, aby uniknąć skazania.

Brophy zeznawała przed sądem. Wspominała męża

"New York Times" poinformował, że w tym tygodniu Brophy stanęła przed sądem okręgowym hrabstwa Multnomah. Jak opisała gazeta, kobieta chwilami szlochała, gdy opisywała horror utraty męża, a chwilami zaśmiewała się, gdy opowiadała o szczęśliwym związku trwającym ćwierć wieku oraz o wspólnych planach przejścia na emeryturę i podróżowania po świecie. Brophy opisywała swojego męża jako inteligentnego, zabawnego, miłego i skromnego. Podkreślała, że nigdy nie było między nimi poważnych konfliktów, ani wątpliwości co do wzajemnego oddania.

- Jego słabości były moimi mocnymi stronami. Moje mocne strony były zwykle jego słabymi stronami - powiedziała ławie przysięgłych. - Razem pasowało to od razu i nigdy nie przestało - dodała.

Obrońcy skontaktowali się z krewnymi i przyjaciółmi małżeństwa. Siostrzenica kobiety, Susan Estrada, mieszkała z parą przez rok, około 10 lat temu, ucząc się sprzedawać ubezpieczenia razem z oskarżoną. Powiedziała, że para miała związek oparty na współpracy.

- Był to rodzaj związku, który sprawił, że osobiście pomyślałam, że małżeństwo może nie być złym pomysłem - zeznała Estrada.

Nagrania monitoringu i powtarzający się na nim minivan

Państwo Brophy poznali się na początku lat 90. XX wieku po tym, jak Nancy, wówczas o nazwisku Crampton, przeprowadziła się do Portland i uczęszczała na zajęcia do szkoły kulinarnej, w której Daniel był jej instruktorem. W końcu zaczęli się spotykać i pobrali się. Prowadzili spokojne życie na przedmieściach Portland. Nie mieli dzieci.

W dniu śmierci męża Nancy została wezwana na miejsce zdarzenia. Później funkcjonariusze policji zabrali ją do domu. Tam pisarka pokazała im broń schowaną w szafie, którą kupiła po strzelaninie w szkole w Parkland na Florydzie - do której doszło w lutym 2018 roku - i po której nie czuła się bezpieczna.

Inni detektywi przeszukiwali tymczasem miejsce zbrodni w poszukiwaniu nagrań wideo z monitoringu. Choć nie było tam kamer, to pobliska pizzeria miała nagranie pokazujące mały wycinek ulicy na zewnątrz. Oglądając materiał śledczy zauważyli, że wczesnym rankiem tego dnia minivan, wyglądający jak auto Nancy Brophy, przejechał obok szkoły kulinarnej.

Auto - jak ustalili później śledczy - pojawiło się również na innych nagraniach z okolicy. Prokuratorzy twierdzą, że to Brophy prowadziła minivana. Oskarżona zeznała teraz, że nie pamiętała, że była tam wczesnym rankiem w dniu śmierci męża.

Obrona twierdziła, że nagrania z monitoringu dostarczają wskazówek na temat innych potencjalnych podejrzanych. Zwracali uwagę, że filmy pokazują bezdomnych ludzi chodzących po okolicy, w tym mężczyznę, który ukrył się za ścianą i zajrzał do torby, gdy policjanci przybyli na miejsce rano w dniu zabójstwa. Śledczy kontrowali natomiast, że nie byli w stanie zidentyfikować mężczyzny, a ponadto portfel, telefon i kluczyki do samochodu pana Brophy'ego były nietknięte.

Zestaw do własnoręcznego zrobienia broni i wymienne części miały służyć do prac nad książką

Śledczy wykazali też, że podczas rozmowy na temat broni w swojej szafie, Brophy nie ujawniła, że kupiła zestaw do własnoręcznego skonstruowania niezarejestrowanej broni. Dowiedzieli się również, że kobieta nabyła też w części - zamek i lufę - które mogły być wykorzystane do modyfikacji broni, którą przekazała śledczym.

Zdaniem prokuratorów oskarżona mogła przymocować te części do swojego pistoletu, aby popełnić morderstwo, zanim wymieniła je, aby śledczy nie byli w stanie powiązać unikalnych oznaczeń na kulach z posiadaną przez nią bronią.

Kobieta zeznała, że kupiła zestaw do własnoręcznego skonstruowania broni, zamek i lufę, bo potrzebowała ich do prac nad nową książką. Wyciągi bankowe pokazały, że płatności pochodziły ze wspólnego konta pary. Pani Brophy przekonywała, że jej mąż doskonale wiedział o zakupach i otwierał z nią zestaw broni po otrzymaniu go pocztą.

Jednak - jak podaje "NYT" - w czasie "dramatycznej sceny" podczas wtorkowych zeznań oskarżona przyznała, że pewnego razu zdjęła zamek i lufę z broni, którą trzymała w szafie, a która miała służyć do obrony, a nie - jak wskazuje gazeta - do badań przy książce.

Zastępca prokuratora okręgowego Shawn Overstreet pytał, dlaczego miałaby kupować kolejne lufę i zamek, skoro miała już w domu broń, którą mogła badać. Brophy powiedziała, że była zafascynowana częściami broni i tym, jak jej postać z książki może je zdobyć. - To było (potrzebne - red.) do pisania - mówiła. - Nie chodziło o to, żeby, jak chciałbyś, zamordować mojego męża - dodała.

Problemy finansowe

Według prokuratorów Brophy miała motywy finansowe, by zabić swojego męża. Para przechodziła okres niestabilności finansowej i wzięła pożyczkę z konta mężczyzny. Mimo to każdego miesiąca wydawali setki dolarów na składki na ubezpieczenie na życie. Prokuratorzy przekazali też, że po śmierci męża pisarka podjęła kroki, aby zebrać polisy o wartości 1,4 miliona dolarów.

Prawnicy kobiety stwierdzili, że kupiła polisy z powodu swojej pracy jako agent ubezpieczeniowy i że nie była beneficjentem wszystkich z nich.

Jak pisze "New York Times", cztery dni po śmierci męża, Nancy Brophy rozmawiała z jednym ze śledczych. Według nagrania, kobieta pytała, czy dostarczy on list z informacją, że nie jest podejrzaną w sprawie. Wyjaśniała, że jej firma ubezpieczeniowa wymagała od niej weryfikacji roszczenia z tytułu ubezpieczenia na życie za 40 tysięcy dolarów.

- Nie zapłacą, jeśli okaże się, że potajemnie poszłam do szkoły i zastrzeliłem mojego męża, bo pomyślałam: Hej, wejście w starość bez Dana po 25 latach jest naprawdę tym, czego szukam - powiedziała Brophy na nagraniu.

Trzy miesiące później kobieta została oskarżona.

Autorka/Autor:pp, akr/ tam

Źródło: "New York Times"