|

Miliony kobiet mogą stracić prawo do aborcji. "Ten przeciek sam w sobie jest oburzający"

Kobieta trzyma transparent z wieszakiem - międzynarodowym symbolem walki o prawo do aborcji
Kobieta trzyma transparent z wieszakiem - międzynarodowym symbolem walki o prawo do aborcji
Źródło: Yasin Ozturk/Anadolu Agency via Getty Images

Waszyngton znów stał się polem walki o kształt praw reprodukcyjnych Amerykanek. Światło dzienne ujrzał projekt jednego z najbardziej oczekiwanych i wzbudzających największe emocje wyroków Sądu Najwyższego ostatnich lat, który może pozbawić blisko 36 milionów kobiet w USA możliwości przerywania ciąży. O tym, kto może wygrać kolejne bitwy i co leży na szali, opowiada w rozmowie z tvn24.pl amerykański profesor David Jones, ekspert prawa międzynarodowego i stosunków międzynarodowych, związany z Uniwersytetem w Nowym Jorku, a obecnie z Uniwersytetem Warszawskim. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Ten przeciek sam w sobie jest oburzający. Pierwszy raz w naszej historii doszło do czegoś takiego. Szkody są ogromne. Nie tylko sędziowie stracili zaufanie do siebie nawzajem. Wizerunek najważniejszej władzy sądowniczej w naszym państwie został zbrukany - ocenia prof. Jones.

Przez dekady Waszyngton zyskał sobie miano stolicy przecieków. Co pewien czas Stany Zjednoczone obiegały tajne informacje, rzucające nowe światło na wydarzenia rozgrywające się w kuluarach amerykańskiej polityki. Wspomniane rewelacje wielokrotnie wstrząsały opinią publiczną, wywołując skandale, a niekiedy również niszcząc wielkie polityczne kariery. Do tej pory jedyną instytucją, która wykazywała odporność na przecieki, zachowując dzięki temu szczególny poziom wiarygodności, był Sąd Najwyższy USA. Ten wizerunek został jednak bezpowrotnie przekreślony. Stało się to za sprawą bezprecedensowego zdarzenia, które wywołało ogromne poruszenie za oceanem.

Światło dzienne ujrzał projekt jednego z najbardziej oczekiwanych i wzbudzających największe emocje wyroków Sądu Najwyższego ostatnich lat. Jego treść opublikował portal Politico. Opinią publiczną wstrząsnął nie tylko sam fakt wycieku, ale także jego treść. Jak donosi prasa, Sąd Najwyższy ma obalić słynne orzeczenie w sprawie Roe versus Wade z 1973 roku, a więc precedens prawny, który zalegalizował aborcję w skali całego kraju. Przeszło pół wieku temu sędziowie uznali, że amerykańska konstytucja gwarantuje kobietom prawo do przerywania ciąży. Poszczególne stany otrzymały jednak możliwość wprowadzenia własnych regulacji ograniczających aborcję w drugim i trzecim trymestrze ciąży.

Protest zwolenników aborcji w Waszyngtonie
Protest zwolenników aborcji w Waszyngtonie
Źródło: JIM LO SCALZO/EPA/PAP

Prawa do przeprowadzenia aborcji domagała się wtedy przed sądem Norma L. McCorvey, występująca pod pseudonimem Jane Roe. W stanie Teksas było to wówczas możliwe jedynie w sytuacji, gdy ciąża zagrażała życiu matki. McCorvey zeznała, że została zgwałcona (co później okazało się kłamstwem) i oskarżyła stan Teksas o zmuszenie jej do urodzenia dziecka wbrew swojej woli. Twierdziła, że uniemożliwiając usuwanie ciąży pochodzącej z czynu zabronionego, stanowe ustawodawstwo łamie konstytucję. Władze Teksasu reprezentował w procesie prokurator okręgowy z Dallas Henry Wade. Ostatecznie w 1973 roku sprawą zajął się Sąd Najwyższy USA. W swoim wyroku przyznał, że przepisy stanowe w Teksasie ograniczyły prawa obywatelskie Jane Roe. Orzeczenie ustanowiło przełomowy precedens w prawach reprodukcyjnych kobiet, legalizując aborcję na każdym etapie ciąży z niewielkimi wyjątkami. 

Teraz przyszłość tych przepisów stanęła pod znakiem zapytania. W ujawnionym przez Politico 98-stronicowym projekcie orzeczenia konserwatywny sędzia Samuel Alito pisze, że decyzja w sprawie Roe vs Wade jest "rażąco błędna". "Nadszedł czas, by wziąć pod uwagę konstytucję i zwrócić kwestię aborcji do wybranych przedstawicieli ludu" - stwierdza w dokumencie, który miał ujrzeć światło dzienne dopiero latem tego roku. Jeśli prawo wejdzie w życie, "będzie to oznaczało zakończenie niemal półwiecznej konstytucyjnej gwarancji prawa do aborcji, umożliwiając jednocześnie, aby każdy stan decydował albo o ograniczeniu, albo o całkowitym zakazie aborcji" - tłumaczy portal.

Wyciek tych informacji wywołał wielkie emocje w Stanach Zjednoczonych po obu stronach światopoglądowej barykady. Szczególnie w kontekście zbliżających się listopadowych wyborów do Kongresu. W wielu miastach Ameryki wybuchły protesty, zarówno zwolenników, jak i przeciwników aborcji. Szacuje się, że - jeżeli zostanie ogłoszony w niezmienionym brzmieniu - wyrok Sądu Najwyższego pozbawi blisko 36 milionów kobiet możliwości przerywania ciąży. Oficjalna decyzja w tej sprawie ma zapaść na przełomie lipca i sierpnia. Już teraz prezydent Joe Biden, kongresmeni i gubernatorowie zapowiedzieli uwzględnienie aborcji w kolejnych porządkach prawnych.

Dlaczego wyrok Sądu Najwyższego USA ma tak ogromne znaczenie? W Stanach Zjednoczonych obowiązuje system prawa precedensowego. Głównym graczem w amerykańskim porządku prawnym są sędziowie. To oni na podstawie swoich decyzji tworzą precedensy, które wyznaczają konkretną linię legislacyjną w kolejnych orzeczeniach. Kluczową rolę odgrywają wyroki Sądu Najwyższego, który sprawuje funkcję kreatora amerykańskiej rzeczywistości politycznej, ustanawiając jej fundamentalne reguły w zgodzie z konstytucją. Tym samym nie można uchwalić prawa, które jest niezgodne z jego orzecznictwem.

Ustrój polityczny Stanów Zjednoczonych
Ustrój polityczny Stanów Zjednoczonych
Źródło: PAP

Dlaczego obowiązujący przez 50 lat precedens Roe vs. Wade może zostać obalony właśnie teraz? Śmierć sędzi Ruth Bader Ginsburg we wrześniu 2020 roku całkowicie zmieniła układ sił w dziewięcioosobowym Sądzie Najwyższym USA. Na jej miejsce ówczesny republikański prezydent Donald Trump mianował Amy Coney Barrett - katoliczkę o irlandzkich korzeniach, słynącą z mocno prawicowych poglądów w kwestiach światopoglądowych. Tym samym liczba sędziów uchodzących za liberalnych stopniała z czterech do trzech, a konserwatywne skrzydło naczelnego organu władzy sądowniczej w USA zostało znacząco umocnione. Względna równowaga sił 5-4, choć wciąż przechylająca "sprawiedliwość" nieco na prawą stronę, dawała liberalnym sędziom pole manewru. Wystarczyło przekonać - często w drodze napiętych negocjacji - jednego konserwatywnego sędziego, by zmienić wynik w danej sprawie. Taka sytuacja zmuszała członków SCOTUS (Supreme Court of the United States) do wypracowywania kompromisowych decyzji w szczególnie wrażliwych kwestiach. Rolę takiego "swingującego sędziego" pełnił zwykle prezes Sądu Najwyższego John Glover Roberts, mianowany jeszcze przez prezydenta George'a W. Busha w 2005 roku. Dbając o bezstronny i apolityczny wizerunek instytucji, co pewien czas głosował po linii swoich liberalnych kolegów. Obecny układ sił 6-3 drastycznie zmniejsza szanse na blokowanie kontrowersyjnych wyroków. 

Głowy konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego USA
Głowy konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego USA
Źródło: Tayfun Coskun/Anadolu Agency via Getty Images

Waszyngton znów stał się polem walki o kształt praw reprodukcyjnych Amerykanek. O tym, kto może wygrać kolejne bitwy i co mamy do stracenia, opowiada w rozmowie z Katarzyną Rosicką amerykański profesor David Jones, ekspert prawa międzynarodowego i stosunków międzynarodowych, związany z Uniwersytetem w Nowym Jorku, a obecnie z Uniwersytetem Warszawskim.

Katarzyna Rosicka: "Roe versus Wade było skandalicznie złe od samego początku" - takie zdanie możemy przeczytać w opinii sędziego Samuela Alito. Panie profesorze, czy to prawda?

Dr hab. David Jones: Z prawnego punktu widzenia - tak. Z kolei patrząc na to z perspektywy społecznej, nie widzę tam zła. Wierzę, że w wolnym państwie ludzie powinni mieć prawo do podejmowania decyzji w swoim imieniu. Musimy jednak przyznać, że w orzecznictwie pojawiły się istotne błędy i zaniedbania. Przeciwnicy tego wyroku, możemy to także przeczytać w ujawnionej opinii, zarzucają ówczesnym sędziom Sądu Najwyższego sędziowski aktywizm. Ich zdaniem w 1973 roku Sąd Najwyższy przejął kompetencje ustawodawców, bo prawo aborcyjne powinno być pozostawione Kongresowi albo poszczególnym stanom. Zamiast tego urządzili polityczny spektakl.

W takim razie jakich błędów w orzecznictwie dopuścił się Sąd Najwyższy w 1973 roku? Czy problem pojawił się na etapie uzasadnienia tego wyroku? Sędziowie powołali się wtedy na prawo do prywatności i to stało się dla nich przesłanką do przyznania ogólnego prawa do aborcji.

Właśnie! Oparli się na prawie do prywatności, a w amerykańskiej konstytucji nie ma czegoś takiego jak prawo do prywatności! Jest tutaj pewna ciągłość, którą należy wskazać. 1965 rok to sprawa Griswold versus Connecticut. Sąd Najwyższy przyznał wtedy Amerykanom prawo do antykoncepcji. W piłce nożnej mamy asystę i gola. Uważam, że Griswold versus Connecticut posłużył za asystę. To wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy o "konstytucyjnym" prawie do prywatności. Osiem lat później posłużyło to za uzasadnienie Roe versus Wade. I mamy gol. A pomiędzy asystą a golem pojawiła się ciągłość prawna, ale z ogromną skazą. W naszej konstytucji nigdy nie było prawa do prywatności.

[Griswold vs Connecticut – 1965 rok – przedmiotem sprawy była apelacja złożona przez Estelle Griswold i Lee Buxtona, w związku z tym, że na podstawie przepisów stanu Connecticut zostali najpierw aresztowani, a następnie skazani na grzywnę w wysokości 100 dolarów za udzielenie pewnemu małżeństwu porady na temat środków antykoncepcyjnych. Sąd Najwyższy uznał zaskarżone przepisy za niekonstytucyjne. Wtedy też doszło do powołania się po raz pierwszy na prawo do prywatności]

To nie był koniec meczu. Roe versus Wade posłużyło za uzasadnienie kolejnych wyroków Sądu Najwyższego. Jednym z najważniejszych, z perspektywy praw reprodukcyjnych, było Planned Parenthood versus Casey z 1992 roku. Wtedy Sąd Najwyższy potwierdził przysługujące Amerykankom prawo do terminacji ciąży. Czy wraz z upadkiem Roe versus Wade upadnie Planned Parenthood versus Casey?

W tym przypadku - tak. Jeśli ta opinia stanie się prawem, a wszystko na to wskazuje, precedens utworzony razem z Planned Parenthood versus Casey przestanie obowiązywać. I ta sprawa może być jedną z wielu. Każde orzecznictwo, które w swoim uzasadnieniu powoływało się na Roe versus Wade, jest zagrożone.

Po wszystkim, co pan powiedział, zdaje się, że Roe versus Wade rzeczywiście było kruchym prawem. Dlaczego więc po blisko 50 latach Sąd Najwyższy stwierdza, że musi zostać obalone? Dlaczego teraz?

I to jest pytanie, na które też nie potrafię sobie jasno odpowiedzieć. Wielu znawców prawa uważa, że jest już za późno na obalenie tego wyroku. I ja też jestem tego zdania. Rzeczywiście Sąd miał teraz wyjątkowo dobre warunki do obalenia Roe versus Wade. Clarence Thomas, Samuel Alito, Neil Gorsuch, Brett Kavanaugh i Amy Barrett tworzą większość w Sądzie Najwyższym. Wielu uważa, że Amy Barrett została nominowana przez Donalda Trumpa właśnie z tego powodu, aby zlikwidować precedens Roe versus Wade. Jednak tak jak wspomniałem wcześniej, to, że mamy siłę sprawczą, nie oznacza od razu, że powinniśmy z niej korzystać. Policjant ma możliwość, żeby zabić dowolną osobę na ulicy. Wiemy jednak, że tego nie zrobi. Ufamy mu.

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych
Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych

Mówiąc o zaufaniu, zastanawiam się, czy jest ono jeszcze obecne w Sądzie Najwyższym. Ktoś ujawnił tę opinię prasie.

Ten przeciek sam w sobie jest oburzający. Pierwszy raz w naszej historii doszło do czegoś takiego. To musiało wyjść od któregoś z sędziów albo od jakiegoś urzędnika Sądu Najwyższego. Szkody wskutek tego przecieku są ogromne. Nie tylko sędziowie stracili zaufanie do siebie nawzajem. Wizerunek najważniejszej władzy sądowniczej w naszym państwie został zbrukany. Mam nadzieję, że winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

Planned Parenthood (organizacja non-profit działająca na rzecz praw reprodukcyjnych) wydało opinię, w której zaalarmowało, że obalenie Roe versus Wade pozbawi 36 milionów kobiet prawa do aborcji. Czy rzeczywiście razem z wyrokiem terminacja ciąży w Stanach stanie się nielegalna?

Tekst tej opinii jasno stwierdza, że decyzję na temat przyszłości praw reprodukcyjnych podejmą odpowiednie stany albo Kongres. Prawdą jest jednak, że w ponad dwudziestu stanach aborcja stanie się nielegalna z marszu.

Czy to przez tak zwane "trigger laws" (z ang. ustawy wyzwalające), które automatycznie wejdą w życie po odwołaniu przez sąd precedensu Roe versus Wade?

Dokładnie. W przynajmniej dwudziestu dwóch stanach istnieją już przepisy i regulacje zakazujące aborcji, ale były one ograniczone przez precedens Roe versus Wade.

W 2021 roku w stanie Teksas wprowadzono przepisy, które zdelegalizują aborcję w momencie upadku Roe versus Wade. Wejdą one w życie 30 dni po wyroku Sądu Najwyższego w tej sprawie. Do tego czasu prawo jest zamrożone. Czy to jest właśnie "trigger law"? 

Tak, to dobry przykład. W takim przypadku automatycznie wątpliwości legislacyjne związane z takim prawem znikną. Przyglądając się rozkładowi stanów, w których istnieją już takie prawa, nasuwa się klasyczne porównanie "niebiescy"/"czerwoni". Antyaborcyjne rozwiązania legislacyjne istnieją w republikańskich stanach. W Kalifornii czy Nowym Meksyku takie postulaty nie mogłyby się przyjąć, ponieważ są to tradycyjnie tereny przypisane demokratom. Wątpię, że to się zmieni.

Gubernatorowie demokratycznych stanów, takich jak Kalifornia czy Nowy Meksyk, zapowiedzieli już, że uwzględnią w swoim porządku prawnym prawo do aborcji. Czy w takim razie kobieta ze stanu Teksas będzie mogła pojechać do Kalifornii i usunąć ciążę?

Zdecydowanie. Konstytucja gwarantuje nam wolność przemieszczania się, ale pamiętajmy, że nie każdy może sobie na to pozwolić. Obalenie Roe versus Wade spowoduje, że ludzie z pieniędzmi będą mieli przewagę nad innymi. Zamożne kobiety bez problemu wybiorą się na wycieczkę do innego stanu i usuną ciążę. Kobiety biedne i pochodzące z mniejszości nie będą mogły sobie na to pozwolić. Nie uważam tego za sprawiedliwe. Co więcej, jestem zdania, że narusza to nasze prawo do ochrony.

Na odpowiedź Joe Bidena nie trzeba było długo czekać. Powiedział, tu cytuję: "potrzebujemy więcej deputowanych pro-choice, aby przyjąć rozwiązania legislacyjne, które uwzględnią precedens ustanowiony przez Roe vs Wade. Przeprowadzę to prawo i podpiszę się pod nim". Czy prezydent nie ma w tym momencie siły w Kongresie?

Nie dysponuje w tej sprawie większością. Wątpię, czy po wyborach do Kongresu w listopadzie ją uzyska. Musimy pamiętać, że jest wielu konserwatywnych demokratów. Nie mamy więc tutaj jasnego podziału na republikanów, którzy są anty-choice i demokratów, którzy popierają aborcję. Sam prezydent Biden reprezentował kiedyś konserwatywny odłam Partii Demokratycznej. Uważam, że jego zapewnienia mogą mu tylko zaszkodzić. Zapowiada działania, których nie jest w stanie przeprowadzić.

Wspomniał pan o zbliżających się wyborach do Kongresu. Czy temat aborcji stanie się jednym z centralnych punktów kampanii wyborczych?

Jestem pewny, że temat aborcji będzie w centrum. Żałuję, że w ogóle się pojawił. Stoimy teraz jako Amerykanie przed wielkimi wyzwaniami. Jednym z nich jest wojna w Ukrainie.

Oraz przyszłość NATO.

Dokładnie! Dlatego też decyzje na temat aborcji powinny być pozostawione jednostkom. To źle, że ten problem jest na nowo upolityczniany.

Czytaj także: