58-latek ma zostać stracony. W jego niewinność wierzy znany pisarz, kongresmeni i główny śledczy

Robert Roberson
Policja w Stanach Zjednoczonych
Źródło: Reuters Archive
Egzekucja, która miała się odbyć rok temu, została odroczona. Robertowi Robersonowi wyznaczono nowy termin wykonania wyroku, który ma nastąpić 16 października. Im bliżej tej daty, tym silniejsze starania jego obrońców, by znów zyskać czas i udowodnić, że jest niewinny. Wśród osób, które w jego niewinność wierzą, są główny detektyw, który prowadził sprawę, oraz między innymi znany amerykański pisarz John Grisham. Prokuratorzy są innego zdania.

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.

58-letni Robert Roberson został skazany na karę śmierci za zabójstwo dwuletniej córki, do którego doszło w 2002 roku. Dziewczynka według sądu zmarła wskutek objawów charakterystycznych dla "zespołu dziecka potrząsanego". Mężczyzna utrzymywał, że jest niewinny. - Zostałem błędnie, niesłusznie skazany za przestępstwo. To nie było żadne przestępstwo, miałem małą, chorą córeczkę - powiedział w rozmowie z CNN. Jego prawnicy twierdzą, że mają nowe dowody na nadużycia władzy sądowniczej. Utrzymują również, że "tragedię błędnie zakwalifikowano jako przestępstwo".

Kto wierzy w niewinność skazanego?

Jeff Leach, kongresmen z Teksasu, stwierdził w rozmowie z "USA Today", że jeśli Roberson zostanie stracony, to "będzie to nieodwracalna plama na historii naszego stanu". Brian Wharton, główny śledczy zajmujący się sprawą, przyznał, że wiele "nieporozumień" doprowadziło go do przekonania, że 58-latek zabił swoją córkę.

- Pomyliliśmy się - powiedział portalowi "USA Today". - Mieliśmy niekompletne i błędne informacje, więc system się pomylił - przyznał. Jak ustalił portal, Wharton przeprosił skazanego i co miesiąc spotyka się z nim w celi śmierci w Livingston, na północ od Houston w Teksasie. - Jest pogodzony z egzekucją, a nie powinien - dodaje detektyw.

Wśród osób walczących o ułaskawienie Robersona znajdują się konserwatywni ustawodawcy w Teksasie, którzy opowiadają się za karą śmierci, ale wierzą w jego niewinność. - Nikt z nas, ani jeden z nas, nie twierdzi, że Roberson powinien jutro wyjść na ulice - mówi kongresmen Jeff Leach. - Prosimy tylko o pauzę i nowy proces, ale wydaje się, że istnieje żądza krwi, by wykonać tę egzekucję.

Zaznaczył, że legislatorzy otrzymują wiele próśb od skazanych na karę śmierci o ponowne rozpatrzenie ich spraw, ale Roberson wyróżnia się na ich tle. - To nie tylko jeden błąd, nie tylko jeden dowód, nie tylko jeden świadek, którego zeznania zostały zdyskredytowane, to dosłownie każdy etap od chwili, gdy przywiózł córkę na ostry dyżur, do dziś - mówi Leach. - System zawiódł jego i Nikki praktycznie na każdym kroku. Totalna porażka systemu.

John Grisham, popularny autor kryminałów, również śledził od lat tę sprawę i wyrażał swój sprzeciw wobec wyroku kary śmierci. Pisał felietony na temat skazanego oraz książkę, która ma ukazać się w przyszłym roku. "Jeśli ponownie otrzyma cudowne zawieszenie wykonania kary i jakimś cudem wróci do sądu… idealnym zakończeniem dla mnie byłoby uniewinnienie Roberta i wyjście z tego cało" - stwierdził w rozmowie z "USA Today". Grisham przejrzał tysiące stron dokumentów sądowych i mówi: "Był niewinny od samego początku". Spotkał się ze skazanym i zauważa, że "to bardzo uroczy człowiek". - Moją reakcją, kiedy wyszedłem, był smutek. Ten biedak jest tu od 20 lat. Spójrzcie, co mu odebrano - komentował.

Za co skazano Roberta Robersona?

Roberson był samotnym ojcem, który opiekował się córką Nikki po tym, jak jej matka straciła prawo do opieki z powodu problemów osobistych. Pod koniec stycznia 2002 roku zabrał dziewczynkę do szpitala w miejscowości Palestine w Teksasie, ponieważ w nocy przestała oddychać, a jej skóra zrobiła się sina. Lekarze nabrali podejrzeń, stwierdzając, że na jej ciele widoczne są obrażenia, i wezwali policję. Dziecko zostało przetransportowane do szpitala w Dallas. Tam zmarło. Po przeprowadzonej sekcji zwłok stwierdzono, że przyczyną śmierci dziewczynki były obrażenia głowy.

Dzień później, 1 lutego, mężczyźnie postawiono zarzut morderstwa, a formalnie skazany został w 2003 roku. Roberson wyjaśniał policjantom, że 30 stycznia odebrał dziecko od dziadków i wieczorem położył je spać. Opowiadał, że w nocy obudził go płacz i wtedy zauważył, że córka spadła z łóżka na podłogę, z ust płynęła jej krew. Przez blisko dwie godziny miał ją nosić na rękach, by upewnić się, że nic jej nie jest, a następnie oboje zasnęli. Kiedy obudził się rano, dziewczynka nie reagowała. Po przeprowadzonej sekcji zwłok uznano, że przyczyną śmierci dziewczynki były obrażenia głowy i że było to zabójstwo.

Zdaniem obrońców mężczyzny dziewczynka zmagała się z chorobami od urodzenia, a w czasie poprzedzającym śmierć miała infekcję górnych dróg oddechowych. Argumentowano, że nieodpowiednie leki mogły wywołać obrzęki i krwawienie. Ich zdaniem dziecko zmarło z powodu niezdiagnozowanego zapalenia płuc i sepsy, zaostrzonych dodatkowo wspomnianymi lekami, dziś już niedopuszczanymi do spożycia przez dzieci.

Podejrzenia lekarzy i funkcjonariuszy wzbudzało także apatyczne zachowanie mężczyzny. Jego obrona utrzymywała, że był to przejaw autyzmu, który zdiagnozowano u niego dopiero w 2018 roku.

Co uważa prokuratura?

Niespełna rok temu, 23 października 2024 roku, Biuro Prokuratora Generalnego Teksasu wydało oświadczenie, w którym odniosło się do wyjaśnienia okoliczności śmierci dziewczynki. "Robert Roberson, ojciec Nikki, miał w przeszłości skłonności do brutalnego znęcania się nad córką, a świadkowie zeznali na rozprawie, że bali się zostawiać Nikki sam na sam z nim, ponieważ wielokrotnie ją "smagał, za każdym razem, gdy dziecko płakało" - wynika z dokumentu.

Według zeznań świadków mężczyzna wielokrotnie uderzył córkę "rękami, deską lub wiosłem, a przynajmniej raz zrzucił ją z łóżka". Matka dziewczynki powiedziała kiedyś: "Pewnego dnia ją zabije i będzie za późno, żeby ktokolwiek mógł cokolwiek z tym zrobić". Według zeznań lekarzy Nikki zmarła w wyniku poważnych urazów głowy zadanych tępym narzędziem, które jednoznacznie wskazywały na uderzenie i wykluczały możliwość, by powstały w wyniku "syndromu potrząsania".

Z dokumentu wynika, że "Nikki była maltretowana przez ojca i zmarła w wyniku zadanych jej obrażeń". W oświadczeniu czytamy również, że mężczyzna wielokrotnie zmieniał zdanie na temat tego, co spowodowało tępy uraz głowy, który był przyczyną śmierci dziewczynki. Najpierw zeznał, że spadła z łóżka, pielęgniarkom w szpitalu mówił z kolei, że dziecko "uderzyło głową o stół obok łóżka". W oficjalnym oświadczeniu dla organów ścigania mężczyzna przyznał, że nie wiedział, co spowodowało tępe obrażenia głowy Nikki i obwinił córkę o niezdarność i częste upadki.

Roberson miał także zwierzyć się współwięźniowi, że "uderzył Nikki ręką w tył głowy, a następnie upuścił ją na głowę i zostawił na podłodze". Zdaniem prokuratury "Robert Roberson zamordował dwulatkę, bijąc ją tak brutalnie, że ostatecznie zmarła", a "koalicja aktywistów i stanowych ustawodawców" próbuje wprowadzić opinię publiczną w błąd.

Czytaj także: