Ukryte tortury i rzeź cywilów. WikiLeaks "cieknie" o Iraku

Aktualizacja:

Portal WikiLeaks opublikował w nocy z piątku na sobotę blisko 400 tys. tajnych dokumentów o wojnie w Iraku. Z akt wyłania się z nich tragiczny obraz: ukrywane tortury, rzeź cywilów i wsparcie militarne Iranu dla Irakijczyków.

Liczba opublikowanych dokumentów jest porażająca - ujawniono dokładnie 391 831 akta. Obejmują one okres od 1 stycznia 2004 roku do 31 grudnia 2009 (z wyjątkiem maja 2004 i marca 2009). Wskazują one na 109 032 zgony. Aż 66 tys. z nich to cywile. "Wrogów" USA zginęło 23 984. Daje to zastraszającą średnią - 31 zabitych cywilów każdego dnia.

Tortury w Iraku

W dokumentach znalazły się opisy tortur, jakim irackie władze poddawały irackich więźniów. W jednym z opisanych przez BBC przypadków armia USA podejrzewała irackiego żołnierza o obcięcie więźniowi palców i poparzenie go kwasem. Opublikowane dokumenty sugerują, że opisany proceder odbywał się przy pełnej wiedzy amerykańskich sił w Iraku, które opatrywały związane z nim raporty notą "bez dalszego dochodzenia".

Zamieszczone na WikiLeaks materiały ujawniają również nieznane dotąd przypadki zabijania cywilów przez siły amerykańskie na punktach kontroli granicznej i podczas przeprowadzanych operacji. BBC przytacza incydent z lipca 2007 roku, w którym śmigłowiec zabił 26 Irakijczyków, w tym ok. 13 cywili.

Batem po plecach

WikiLeaks przy ujawnianiu tajnych dokumentów w Iraku miał pomoc mediów - szczegóły akt zamieściły w piątek w nocy irańska telewizja Al-Jazeera, amerykański "New York Times", niemiecki "Spiegel" oraz brytyjski "Guardian". "Guardian" opisał przypadek, gdy iracka policja postrzeliła więźnia w nogę, po czym połamała mu żebra. Potem był bity batem po plecach. Mimo zgłoszenia nadużycia w dokumencie widnieje: "No further investigation", czyli "Brak dalszego dochodzenia".

"New York Times" napisał o sprawach zgłoszenia stronie "nadużyć wobec więzionych", które "były ignorowane".

Członkowie US Army mieli powiadomić o nich podwładnych o torturach prosząc jednocześnie Irakijczyków o dochodzenie.

- Te dokumenty udowadniają, że wysoko postawieni dowódcy armii amerykańskiej byli świadomi złamania praw człowieka przez lata - komentuje Malcolm Smart, dyrektor Amnesty International na Bliski Wschód i Północną Afrykę.

Jedna czwarta

WikiLeaks udostępniło też dokumenty, które wskazują na to, że "USA zdawało sobie sprawę, że w Iraku działają wytrenowane i uzbrojone szwadrony śmierci z Iranu". "Guardian" cytuje dokument z 31 października 2005 roku, który stwierdza, że za zabójstwa w Basrze odpowiada Irańska Gwardia Rewolucyjna. Wg dokumentów Iran ma być odpowiedzialny za 1/4 zabitych Amerykanów w Iraku.

Amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton "z największą stanowczością" potępiła ujawnienie tajnych dokumentów, mówiąc, że podobne publikacje zagrażają życiu ludzi i stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA.

Narażają?

Podobnie ostrą krytykę pod adresem portalu WikiLeaks wystosował Pentagon. Jak podała niemiecka agencja DPA, w oświadczeniu resort obrony napisał, że upubliczniając podobne materiały, WikiLeaks "ryzykuje życie naszych żołnierzy, krajów sprzymierzonych oraz Irakijczyków i Afgańczyków, którzy dla nas pracują". Zdaniem Pentagonu, jedynym odpowiedzialnym wyjściem dla WikiLeaks byłoby natychmiastowe zwrócenie "ukradzionych materiałów" i jak najszybsze usunięcie ich z portalu.

WikiLeaks zamieściło w piątek na swoim profilu na portalu społecznościowym Twitter lakoniczną informację. "Główny komunikat WikiLeaks w Europie jutro o 10 rano". Wiadomo, że jednym z uczestników prezentacji ma być Daniel Ellsberg. To on był sprawcą wycieku w 1971 roku tajnych dokumentów Pentagonu o amerykańskim zaangażowaniu w Wietnamie.

Dokumenty o Afganistanie

W lipcu tego roku portal WikiLeaks opublikował ponad 70 tys. dokumentów dotyczących wojny w Afganistanie, tzw. Kalendarium wojny afgańskiej. Wtedy na portal stworzony przez Juliana Assange'a spadła ostra krytyka ze strony amerykańskich władz. Amerykański departament obrony zażądał zwrotu wszystkich dokumentów należących do Penatgonu i wykasowania informacji ich dotyczących.

Sekretarz obrony USA zwracał uwagę, że pokazanie tajnych akt z afgańskiej wojny "może mieć fatalne skutki dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników". Z kolei szef amerykańskich połączonych sztabów admirał Mike Mullen mówił, że twórcy portalu WikiLeaks "na rękach mogą już mieć krew". Przeciek krytykowały również afgańskie władze.

Źródło: Reuters, tvn24.pl, PAP