Z Ukrainy napływają obrazy pokazujące, jak mieszkańcy tego kraju zareagowali po ataku na ich kraj przez Rosję. Na drogach wyjazdowych z Kijowa tworzą się korki osób, które chcą wyjechać z miasta. Przekazy telewizyjne uchwyciły też mieszkańców, którzy w grupach modlą się na ulicach.
W wielu ukraińskich miastach słychać eksplozje. Część Ukraińców - co widać na zdjęciach z autostrad - opuszczają swoje domy. Na przekazach można zobaczyć korki tworzące się na drogach wyjazdowych z miasta. Nasz reporter znajdujący się w Kijowie przekazuje, że na drogach wyjazdowych w kierunku zachodu tworzyły się korki, w których samochody stały po pięć godzin.
Ukraińcy chcą też wypłacić pieniądze ze swoich kont bankowych - przed wieloma bankomatami ustawiają się długie kolejki.
Obudzeni w nowej rzeczywistości
Korespondenci donoszą, że w innych miejscach stolicy nie ma wielu osób. Niektórzy jednak - jak zarejestrowały telewizyjne kamery - zbierają się w grupy i modlą na ulicy. Tłumy widoczne są za to w podziemnych stajach kijowskiego metra, gdzie przerażeni mieszkańcy szukają schronienia. Niektórzy zabrali ze sobą domowe zwierzęta.
Mieszkańcy wiedzą, gdzie mają szukać schronienia dzięki czerwonym strzałkom, które zostały namalowane na ścianach. Wskazują one kierunek do najbliższych schronów przeciwbombowych. Po raz pierwszy pojawiły się one na budynkach w 2014 roku, ale niedawno - w związku z rosnącą agresją Rosji - zostały odmalowane.
Mieszkańcy Kijowa - jak przekazują dziennikarze obecni na ternie naszych wschodnich sąsiadów - zostali poproszeni o pozostanie w domach.
- Do pracy mają iść jedynie osoby, dzięki którym funkcjonuje krytyczna infrastruktura - przekazuje nasz dziennikarz Wojciech Bojanowski.
Zajęcia w ukraińskich szkołach zostały odwołane, ale - jak donosi CNN - dzieci zostały poinformowane o tym, że lekcje się odbywają online.
Korki przy aptekach i stacjach
Konrad Borusiewicz, nasz reporter, który również jest na Ukrainie, przygląda się z bliska sytuacji na drogach wyjazdowych.
- Ruszyliśmy w kierunku Żytomierza. Droga, którą normalnie byśmy pokonali w kilkadziesiąt minut z pewnością zajmie nam kilka godzin - opowiada reporter.
Wspomina, że jeszcze przed tragicznym porankiem przyglądał się przygotowaniom w ukraińskiej stolicy do rosyjskiej inwazji.
- Wszyscy wiedzieli, co mają robić. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że chyba nikt nie wierzył, że działania wojenne mogą dotknąć Kijowa. Nad ranem zawyły syreny alarmowe i słychać było wybuchy. I ten, wydawałoby się surrealistyczny scenariusz, stał się rzeczywistością - opowiada.
Nasz dziennikarz opowiada, że widział korki przed wieloma aptekami i w pobliżu niemal wszystkich stacji benzynowych.
- Przed chwilą nad głowami przeleciał nam myśliwiec. To jest dźwięk, którego nie można z niczym pomylić. Tutaj, gdzie się znajdujemy panuje bardzo silna potrzeba wydostania się z tej blisko trzymilionowej metropolii - opisuje Borusiewicz.
Rosja zaatakowała Ukrainę
Rosja zaatakowała Ukrainę w czwartek nad ranem po rozkazie wydanym przez Władimira Putina. W wielu ukraińskich miastach słychać wybuchy, atakowane są lotniska i infrastruktura wojskowa.
Czytaj więcej: Ostrzał granicy, ataki na lotniska. Minister obrony Ukrainy: armia odpiera rosyjskie wojska
Źródło: tvn24.pl, TVN24 Łódź, BBC