Były prezydent Niemiec Joachim Gauck wypowiedział się na temat rosyjskiej zbrojnej inwazji na Ukrainę. Swierdził, że widać zamiary Władimira Putina, który chce "sterroryzować całą populację". - Niestety, biorąc pod uwagę imperialną manię, na punkcie której ten człowiek ma ewidentnie obsesję, należy spodziewać się złych rzeczy. Silne wsparcie dla Ukrainy jest zatem wciąż potrzebne - powiedział. Zaznaczył, że po 2014 roku "należało lepiej wsłuchać się w głosy naszych wschodnich sąsiadów, Polaków, krajów bałtyckich oraz naszych atlantyckich partnerów", którzy inaczej patrzą na Rosję.
Joachim Gauck w wywiadzie dla RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND) przypomniał, że jako dziecko obchodził święta Bożego Narodzenia w czasie wojny. Dlatego teraz chce "wspomóc swoimi datkami na koniec roku głównie Ukrainę", której chce w ten sposób towarzyszyć "uczuciami i myślami". - Nie możemy pozwolić, by zbrodniarz wojenny z zimną krwią zrujnował nam życie - podkreślił Gauck, odnosząc się do rosyjskiego dyktatora.
W jego ocenie najgorsza faza wojny w Ukrainie jeszcze nie minęła. - Zbyt wyraźnie widzimy zamiar Putina, by sterroryzować całą populację, pozwolić ludziom zamarzać na śmierć, pozbawiając ich praw, nawet prawa do życia. Niestety, biorąc pod uwagę imperialną manię, na punkcie której ten człowiek ma ewidentnie obsesję, należy spodziewać się złych rzeczy. Silne wsparcie dla Ukrainy jest zatem wciąż potrzebne - mówił były niemiecki prezydent.
Jak podkreślił, Ukraina ma prawo do samoobrony jako kraj zaatakowany przez Rosję, a Zachód powinien wspomagać ją bronią. - Wspieranie zaatakowanego kraju w jego strategii obronnej jest niezwykle ważne. Byłbym zbulwersowany, gdybyśmy przestali okazywać solidarność z ofiarą, która jest celem ataku - wyjaśnił.
Atak Rosji na Ukrainę
Były prezydent Niemiec: musimy być wiarygodnymi partnerami i obrońcami naszych wartości
Gauck mówił też, że w postępowaniu Niemiec po 2014 roku "nie podoba mu się polityka powściągliwości w obliczu kryzysów". - Ze względu na naszą wielkość w Europie, naszą siłę gospodarczą, a także stabilność naszej demokracji, musimy być wiarygodnymi partnerami i obrońcami naszych wartości - zauważył. - Jestem osobą, która kocha spokój. Ale niestety zbyt długo mieliśmy deficyt polityki zagranicznej - dodał.
Przekonywał przy tym, że należało znacznie wcześniej zdecydować się na "punkt zwrotny", który kanclerz Olaf Scholz zapowiedział na początku tego roku.
- Wielu narzeka, że za słowami kanclerza nie idzie wystarczająco dużo działań w postaci wsparcia ukraińskich sił zbrojnych. Ale rozumiem też tych, którzy nawołują do ostrożności - dodał. - Będziemy nadal rozmawiać o tym, jak możemy wesprzeć militarnie Ukrainę. Sukces ukraińskich sił zbrojnych leży także w naszym interesie - zauważył.
Zdaniem Gaucka, zawieszenie broni oznaczałoby "koniec zabijania". Z drugiej strony, jak powiedział, trzeba pamiętać, że "obecne zawieszenie broni dałoby potężnemu rosyjskiemu agresorowi możliwość reorganizacji i uzupełnienia rezerw wojsk". - Dlatego Ukraina może negocjować zawieszenie broni tylko mając jasną perspektywę pokoju, mając pewność, że rozejm nie odbędzie się jej kosztem - zaznaczył.
- W tej chwili nie widzę możliwości obalenia Putina. Członkowie opozycji masowo opuszczają Rosję lub są uwięzieni. (…) Bardziej prawdopodobne jest, że opór zrodzi się z tragedii matek, które straciły synów na wojnie - stwierdził. Dodał, że rozumie krytykę polityki byłej kanclerz Angeli Merkel wobec Rosji, a także "sam częściowo również krytykuje tę politykę".
- Po 2014 roku, czyli po aneksji Krymu przez Rosję, odważono się nadal traktować Nord Stream 2 jako prywatne przedsięwzięcie biznesowe. Należało lepiej wsłuchać się w głosy naszych wschodnich sąsiadów, Polaków, krajów bałtyckich oraz naszych atlantyckich partnerów - podkreślił były prezydent.