Żaden ukraiński żołnierz, z którym rozmawiam, nie wierzy w to, że stracone terytoria wrócą do Ukrainy. Ostatni miesiąc to największe postępy w zdobyczach terytorialnych Rosji od początku pełnoskalowej inwazji - powiedziała w TVN24 dziennikarka i wolontariuszka Aldona Hartwińska, która regularnie wyjeżdża w okolice ukraińskiego frontu. Przyniosła do studia TVN24 rozbrojonego rosyjskiego drona. Takie urządzenia - mówiła - "są w tej chwili największym zagrożeniem".
W czwartek szef Pentagonu Lloyd Austin przekazał, że około osiem z 10 tysięcy wysłanych przez Koreę Północną żołnierzy jest już w obwodzie kurskim. - Spodziewamy się, że dołączą do walk w nadchodzących dniach - oświadczył.
W poranku TVN24 do sytuacji w Ukrainie odniosła się dziennikarka i wolontariuszka Aldona Hartwińska, która regularnie wyjeżdża w okolice wojennego frontu. - Żołnierzy nie ma, ludzie się skończyli. W tej chwili ci, którzy poszli jako tak zwani dobrowolcy, czyli ochotnicy, albo zginęli, albo są bez kończyn i leżą gdzieś poranieni w szpitalach - opowiadała.
- Kilka dni temu trafiłam na film. Dwudziestojednoletni chłopak, który nawet karabinu nie potrafił trzymać, nagrał wideo, na którym powiedział, że prosto po szkoleniu został wysłany na odcinek kurski. A to w tej chwili jest, wydaje mi się, jeden z gorszych odcinków frontu. Tam po prostu jest piekło - podkreślała wolontariuszka.
Hartwińska przekazała informacje od znajomych, którzy mieli już widzieć północnokoreańskich żołnierzy w obwodzie kurskim, co pokrywałoby się z informacjami przekazanymi w czwartek przez Austina.
"Żaden żołnierz, z którym rozmawiam, nie wierzy, że terytoria już stracone wrócą do Ukrainy"
Gościni TVN24 przekazała, że wśród ukraińskich żołnierzy obserwuje zainteresowanie tematem wyborów prezydenckich w USA.
- Byłam trochę w szoku, bo wydawało mi się, że żołnierze po latach siedzenia w okopach w ogóle się polityką nie interesują. To nie jest jeden żołnierz, autentycznie śledzą wydarzenia w Stanach i uważają, że to może być gamechanger. Mało tego, wydaje mi się, że ewentualne zwycięstwo Trumpa może być dla nich czymś, co zmieni ich los - mówiła.
- Żaden żołnierz, którego znam i z którym rozmawiam, nie wierzy w to, że terytoria już stracone wrócą do Ukrainy, absolutnie. Nikt już nie myśli o piciu szampana na Krymie - opowiadała.
Wolontariuszka powiedziała, że "ostatni miesiąc to są największe postępy w zdobyczach terytorialnych Rosji od początku pełnoskalowej inwazji".
Dron z ukraińskiego frontu w studiu TVN24. "Największe zagrożenie"
Wolontariuszka przyniosła do studia TVN24 rozbrojonego drona, który miał eksplodować nad ukraińskimi żołnierzami i nie wybuchł.
- On jest oczywiście bezpieczny, bez ładunku. Ma udźwig od sześciu do 10 kilogramów, podczepiane są kamerka i ładunki wybuchowe. To są drony samobójcy i takie coś właśnie spadło na głowę żołnierzom z 10 Brygady Górsko-Szturmowej. Nie wybuchł, bo zatrzymała go siatka maskująca - mówiła.
- Uważam, że dla mnie, jako wolontariuszki, która pracuje blisko linii frontu, to takie drony są w tej chwili największym zagrożeniem. One są tanie, jest ich bardzo dużo i po prostu uderzają we wszystko, co jest. Nie ma znaczenia, czy to jest transport wojskowy, czy samochody ewakuujące ludność cywilną - opowiadała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Sztab generalny ukraińskich sił zbrojnych/Facebook