Polscy medycy z grupy Awangarda codziennie ryzykują życie, by ratować ukraińskich żołnierzy. W Konstantynówce rozmawiał z nimi reporter TVN24 Tomasz Kanik. - Potrzeby są cały czas bardzo duże - podkreślali.
Rozmowa była prowadzona w ruinach punktu medycznego w Konstantynówce w obwodzie donieckim, który został zbombardowany przez Rosjan. Jeden z dronów trafił centralnie w pokój Roberta i Magdy, rozmówców reportera TVN24, których na szczęście nie było wtedy w pomieszczeniu.
Tomasz Kanik zaznaczył, że ekipa TVN24 ze względów bezpieczeństwa nie może udać się w miejsce, w którym obecnie działają medycy z grupy Awangarda. Jak wyjaśnił, obecność dziennikarzy to zagrożenie dla wszystkich, którzy tam pracują, gdyż może pomóc ich zlokalizować.
"Potrzeby są cały czas duże"
Medycy opowiadali, z jakimi wyzwaniami muszą zmagać się, pracując na miejscu w Ukrainie.
- Potrzeby są cały czas duże - mówiła Magda. Podkreśliła, że potrzebny jest sprzęt, przede wszystkim jednorazowy, który "bardzo szybko schodzi". - Mamy wsparcie z Fundacji Zakres, ale także od cywili, no i bardzo dużo rzeczy kupujemy z własnej kieszeni - przyznała.
Robert zaznaczył, że nie tylko sprzęt medyczny się zużywa, a częstej naprawy wymagają także karetki. - Drogi tutaj są, jakie są i do tego strzelają. Po pierwsze musimy jechać szybko, żeby nas nie trafili, po drugie stan pacjenta może być ciężki, musimy jechać jeszcze szybciej. Po takim turnusie kilkutygodniowym zawieszenie wymaga kompletnego remontu i to są ogromne koszty - mówił medyk. Dodał, że bardzo potrzebne jest także paliwo.
Źródło: TVN24