Siedmioletni Makar i jego matka opuścili Mariupol. Mówią, co przeżyli w obleganym mieście

Źródło:
TVN24

Makar Isajew, siedmioletni chłopiec z Mariupola, który został nagrany, gdy stał w ruinach domu i zwracał się do rosyjskich agresorów, wraz z matką i siostrą opuścił miasto i znalazł schronienie w Zaporożu. - Cztery rakiety leciały wprost na nas. Mieszkaliśmy na piątym piętrze, a pociski uderzyły w mieszkanie na czwartym. Zawalił się sufit, zawaliły się ściany, zniknęła także podłoga - relacjonował Makar, z którym rozmawiali ukraińscy dziennikarze. 

Nagranie z Makarem zostało opublikowane w drugiej połowie kwietnia w mediach społecznościowych. Chłopiec stał w ruinach swego domu w Mariupolu i zwracał się do rosyjskich najeźdźców. - Nazywam się Makar. Właśnie skończyłem siedem lat. To mój dom. Dziękuję "rosyjskim wyzwolicielom" za wszystko, co zrobili - mówił wówczas.

Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl >>>

Siedmioletni Makar, stojący w ruinach swojego domu, zwraca się do "rosyjskich wyzwolicieli"
Siedmioletni Makar, stojący w ruinach swojego domu, zwraca się do "rosyjskich wyzwolicieli"Instagram/irinaisayeva_newbornphoto

Siedmiolatek z Mariupola: cztery rakiety leciały wprost na nas

Makar wraz z matką i siostrą opuścili Mariupol 23 marca, kierując się do Berdiańska, portu w obwodzie zaporoskim, na zachód od Mariupola. - Nie bardzo wiedzieliśmy, co robić. (...) Chodziliśmy po mieście i pytaliśmy ludzi, gdzie możemy się zatrzymać - wspominała matka chłopca, Irina Isajewa. Jak dodała, przez kilka dni wyjazd z okupowanego Berdiańska uniemożliwiali Rosjanie.

Rodzina spędziła w Berdiańsku pięć dni. Po tym czasie udało im się wyjechać na północ, do kontrolowanego przez Ukraińców Zaporoża. Tam po kilku tygodniach z Makarem i jego matką rozmawiali dziennikarze ukraińskiego 1+1. - Cztery rakiety leciały wprost na nas. Mieszkaliśmy na piątym piętrze, a pociski uderzyły w mieszkanie na czwartym. Zawalił się sufit, zawaliły się ściany, zniknęła także podłoga – relacjonował chłopiec, wspominając wydarzenia z obleganego Mariupola.

Makar pokazał także wykonany przez siebie rysunek. To fotografia spalonego bloku w Mariupolu, nad którym chłopiec dorysował płomienie. - To dom mojej babci. Pomyślałem, że to rakiety, które wpadły do mieszkania babci – wyjaśnił siedmiolatek.

- Kiedy doszliśmy do siebie, postanowiłam stworzyć to nagranie - mówiła matka siedmiolatka. Na nagraniu, które pokazała dziennikarzom, widać zniszczone ulice Mariupola. - Zupełnie nie wiedziałam, czy ludzie mają świadomość, co dzieje się w Mariupolu, czy ktokolwiek przyjdzie nam z pomocą. Nie wiedziałam, co się dzieje - tłumaczyła.

Kobieta przyznała, że była pewna, iż jej i jej dzieciom uda się opuścić oblegane miasto. - Byłam pewna, że (...) uda mi się pokazać ludziom to nagranie, żeby widzieli, co dzieje się w Mariupolu, jak żyją dzieci, jak tam koczują - powiedziała. Dodała, że Rosjanie nie przeszukiwali jej na punktach kontrolnych, dzięki czemu udało jej się zachować laptopa z nagraniami i zdjęciami z Mariupola.

Irina mówiła dziennikarzom, że chciałaby, żeby Mariupol pozostał ukraiński. - Poza tym chcę żyć w pokoju. Chcę zajmować się tym, co lubię. Robiłam zdjęcia dzieciom, które miały po siedem, dziesięć dni. To było piękne. Chcę nadal dostarczać innym takie wspomnienia. Piszą do mnie dziewczyny, że wyjechały z Mariupola i oprócz kilku par spodni zabrały albumy ze zdjęciami. To dla nich bardzo cenne - zaznaczyła. 

Sytuacja w Mariupolu

W oblężonym przez rosyjskie wojska Mariupolu ma miejsce katastrofa humanitarna. W ocenie mera miasta mogło tam dotychczas zginąć ponad 20 tysięcy cywilów. Pojawiają się doniesienia, że Rosjanie zaczęli palić zwłoki zabitych mieszkańców w mobilnych krematoriach, by ukryć ślady zbrodni.

Zdobycie tego portu nad Morzem Azowskim umożliwiłoby siłom rosyjskim stworzenie korytarza lądowego do okupowanego Krymu, a także miałoby dla nich ogromne znacznie propagandowe. Zajęcie miasta pozwoliłoby też Kremlowi uwolnić znaczne siły do szerokiej ofensywy w pozostałej części Donbasu.

W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin polecił odizolować ukraińskie siły przebywające na terenach Azowstalu, ostatniego bastionu oporu Ukraińców w mieście, i nie szturmować zakładów. Jednak w sobotę, jak powiedział Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Ukrainy, siły rosyjskie strzelały w Azowstal "ze wszystkiego, co mają".

MariupolPAP

Autorka/Autor:ft/kg

Źródło: TVN24

Tagi:
Raporty: