Morze Czarne, które przez dłuższy czas było pomijane w analizach na temat wojny w Ukrainie, w ostatnim okresie stało się miejscem napięć militarnych i geopolitycznych - pisze amerykański dziennik "New York Times", oceniając, że rejon ten stał się istotny zarówno dla Rosji, jak i Ukrainy oraz Zachodu. Autorzy zwracają uwagę na konsekwencje ekonomiczne i wojskowe, jakie niesie ze sobą wycofanie się Moskwy z umowy zbożowej. W ich opinii rośnie ryzyko "nieumyślnego incydentu", który może wyrwać się spod kontroli.
Po wycofaniu się Moskwy z umowy zbożowej, gwarantującej bezpieczny transport produktów rolnych przez Morze Czarne, Rosja przeprowadziła ataki na ukraińskie porty. Ukraina odpowiedziała w ubiegłym tygodniu atakiem na rosyjskie statki, demonstrując przy tym zasięg swych nowych dronów morskich, które mogą uderzyć w cele oddalone o setki kilometrów od jej wybrzeży. Kijów ostrzegł również, że sześć rosyjskich portów czarnomorskich wraz z podejściami do nich będą postrzegane do odwołania jako obszary "ryzyka wojennego".
- Musimy bronić naszego wybrzeża począwszy od wybrzeży wroga - argumentował w maju dowódca ukraińskiej marynarki wojennej Ołeksij Nejiżpapa, optując za silniejszą odpowiedzią na to, co określił rosyjską tyranią na wodach międzynarodowych Morza Czarnego.
"New York Times" zwrócił uwagę, że walki o kontrolę nad Morzem Czarnym mogą przełożyć się na sytuację energetyczną i żywnościową na świecie. Niemal na pewno - zaznaczył dziennik - postawią one również nowe wyzwania przed NATO, które będzie starało się obronić podstawową zasadę prawa międzynarodowego, jaką jest swoboda żeglugi, unikając jednocześnie wciągnięcia sojuszu w bezpośredni konflikt z Rosją.
- Morze Czarne stało się strefą konfliktu, strefą wojny istotną dla NATO tak samo jak zachodnia Ukraina - powiedział Ivo Daalder z Chicagowskiej Rady Spraw Międzynarodowych, były przedstawiciel Stanów Zjednoczonych przy Sojuszu Północnoatlantyckim.
Rośnie ryzyko "nieumyślnego incydentu" na Morzu Czarnym
Przez wieki Morze Czarne zajmowało centralne miejsce w rosyjskich wysiłkach na rzecz poszerzania wpływów geopolitycznych i ekonomicznych, co w konsekwencji prowadziło do starć z innymi światowymi mocarstwami, w tym wielokrotnie z Imperium Osmańskim. Porty nad ciepłymi wodami morza umożliwiały całoroczny handel, a lokalizacja - "geopolityczne skrzyżowanie" - pozwalało Moskwie wpływać na politykę w Europie czy na Bliskim Wschodzie.
O zwiększenie wpływów nad Morzem Czarnym starał się przez lata także Władimir Putin, którego władza inwestowała w rozwój tamtejszych portów i wakacyjnych kurortów. Kreml rozbudowywał także flotę i instalacje wojskowe na akwenie.
Morze Czarne jest ważne także dla NATO, którego trzech członków - Turcja, Rumunia i Bułgaria - ma do niego bezpośredni dostęp, a w regionie tym znajduje się kolejnych pięć państw partnerskich Sojuszu - Armenia, Azerbejdżan, Gruzja, Mołdawia oraz Ukraina.
Mimo woli NATO, by uniknąć bezpośredniej konfrontacji z Rosją, ryzyko nieumyślnego incydentu, który mógłby wymknąć się spod kontroli, od pewnego czasu rośnie - ocenił nowojorski dziennik. Autorzy przypomnieli o incydencie z marca tego roku, gdy rosyjski myśliwiec uderzył w amerykański dron MQ-9 około 120 kilometrów od anektowanego Krymu.
Po spotkaniu Rady NATO - Ukraina z 26 lipca Sojusz zapowiedział zwiększenie liczby lotów obserwacyjnych w regionie. Dodatkowo Ukraina oraz niektórzy z przedstawicieli branży transportu morskiego zaapelowali do zachodnich sojuszników, by ci zapewnili eskortę jednostkom, na których - mimo rosyjskich gróźb - chcą przewozić ukraińskie zboże.
Przed podjęciem takiej decyzji sojuszników z NATO próbuje powstrzymać jednak Turcja, która dostrzega w tym możliwość eskalowania napięcia. Jednocześnie rząd w Ankarze stara się przekonać Putina, by powrócił do umowy zbożowej, mimo że szanse na to maleją - powiedział były turecki dyplomata Sinan Ulgen.
Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Turcja, która od 1936 roku kontroluje cieśniny Bosfor i Dardanele, zablokowała możliwość przepływu na Morze Czarne dla ukraińskich i rosyjskich okrętów wojennych. Ankara zwróciła się jednak także do swych sojuszników, by i ci nie wysyłali tam swoich jednostek.
Ukraina zwiększa możliwości
W ocenie "New York Timesa", Kijów przez wiele miesięcy nie posiadał środków, by zwalczyć kontrolę Rosjan nad Morzem Czarnym, jednak nigdy nie przestawał pracować nad ich wzmocnieniem. W zeszłym tygodniu ukraińskim siłom udało się przeprowadzić z zaskoczenia uderzenia na dwie rosyjskie jednostki.
"Nasza wizja polega na potrzebie zastąpienia sowieckiej zasady 'masy i siły', zachodnią zasadą 'jakości'" - tłumaczył głównodowodzący ukraińskich sił morskich. Specjalista w dziedzinie działań wojennych XXI wieku P.W. Singer ocenił, że Ukraina korzysta obecnie ze znacznie ulepszonej floty dronów morskich nowej generacji.
Twórcy tych maszyn przekonują, że ich zasięg wynosi 450 mil morskich (około 830 kilometrów), co oznacza, że urządzenie wystrzelone z portu w Odessie może dosięgnąć Noworosyjska, gdzie w piątek z powodzeniem zaatakowany został okręt desantowy Floty Czarnomorskiej Oleniegorskij Gorniak. Ponadto Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wraz z Marynarką Wojenną Ukrainy przeprowadziły operację specjalną, w wyniku której w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej uszkodzony został duży tankowiec SIG.
Ekonomiczne skutki konfliktu na morzu
Sytuacja na Morzu Czarnym nasila również obawy o wzrost cen ropy naftowej. Szlakiem tym transportowane jest bowiem ponad 3 procent światowych dostaw surowca oraz do niedawna około 20 procent rosyjskiego eksportu ropy naftowej.
Ukraińscy urzędnicy - ocenił "NYT" - dawali jasno do zrozumienia, iż liczą na to, że poprzez rozszerzenie konfliktu na rosyjskie porty czarnomorskie, Kijów będzie w stanie "zadać Moskwie nieco ekonomicznego cierpienia". Autorzy przytoczyli tu słowa doradcy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolaka, który ostrzegł, że dopóki Rosja łamie prawo międzynarodowe, może spodziewać się "gwałtownej redukcji potencjału handlowego".
Źródło: "New York Times"