Major Dmytro Andriuszczenko, zastępca dowódcy II Batalionu Pułku Azow, opowiedział w rozmowie z PAP o walkach o Mariupol, oblężeniu Azowstalu i obozu w Ołeniwce, gdzie Rosjanie wysadzili barak z ukraińskimi jeńcami. - Zaplanowali tę zbrodnię z premedytacją. Słyszałem, jak strażnicy rozmawiali między sobą, że trzeba było zabić nas wszystkich – twierdził Andriuszczenko.
Przed wojną Andriuszczenko był prawnikiem. W 2014 roku, kiedy w Donbasie wybuchł konflikt zbrojny z prorosyjskimi separatystami, dołączył do pułku Azow w Mariupolu (obwód doniecki). - Przed 24 lutego mój batalion wykonywał zadania w obwodach donieckim i ługańskim. Dla mnie wojna trwa od 9 lat – opowiada w rozmowie z PAP.
Andriuszczenko niechętnie mówi o walkach, w których brał udział podczas oblężenia Mariupola. Brygada, którą dowodził była odpowiedzialna za obronę wybrzeża.
- Naszym zadaniem było niedopuszczenie do desantu wroga od strony morza. Robiliśmy, co się dało, ale z każdej strony nacierały oddziały kadyrowców, wagnerowców, regularnej armii rosyjskiej i Rosgwardii. Największym problemem były nieustające bombardowania i ostrzały. Kiedy Rosjanie rozpoczęli desant na naszym odcinku, Mariupol był już zrównany z ziemią. Nie było żadnej pozycji, która pozwalałaby się osłonić, więc dostaliśmy rozkaz wycofania się do Azowstalu. To był najgorszy dzień mojego życia – wspomina.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
"Wszystkie mosty były zniszczone"
Droga do zakładów prowadziła przez rzekę, którą brygada Andriuszczenki forsowała przez kilka godzin. - Wszystkie mosty były już zniszczone, więc musieliśmy przekroczyć rzekę na własną rękę. Każdy próbował, jak umiał. Niektórzy szli, inni płynęli, a część próbowała wykorzystać prąd wody. Namierzyły nas rosyjskie drony, po chwili rozpoczął się ostrzał i bombardowania. Nie przerywali nawet na sekundę przez parę godzin – opowiada.
Wielu żołnierzy z batalionu Andriuszczenki zginęło, próbując przedostać się na drugi brzeg, pozostałym udało się dotrzeć do Azowstalu.
Oblężenie zakładów metalurgicznych Azowstal trwało dokładnie 63 dni. 20 maja 2022 roku, w ramach porozumienia między Kijowem a Moskwą, ostatni walczący Ukraińcy złożyli broń. - Mieliśmy kontakt z dowództwem. W podziemiach mieliśmy 700 rannych i żadnych leków. Patrzyłem, jak niektórzy nożem wyskrobywali sobie z ran zgniłe kawałki ciała – mówi major.
Pierwsza propozycja strony ukraińskiej dotyczyła, jak opowiada Andriuszczenko, możliwości przetransportowania rannych żołnierzy do ukraińskich szpitali. - Rosjanie ją odrzucili. Przekaz był jasny: albo wychodzimy wszyscy, albo nikt – dodaje.
Rozkaz o złożeniu broni
Ostatecznie prezydent Zełenski, by ratować życia swoich żołnierzy, wydał rozkaz o złożeniu broni. Według zawartego z Moskwą porozumienia ranni mieli zostać przewiezieni do szpitali i przekazani stronie ukraińskiej w ciągu pięciu dni. Reszta miała na trzy-cztery miesiące trafić do obozu przejściowego, a następnie zostać zwrócona Ukrainie.
- Na powierzchni czekali na nas wolontariusze z Czerwonego Krzyża. Zapewniali, że wszystko będzie odbywało się zgodnie z Konwencją Genewską. Na początku też w to wierzyliśmy, ale już po kilku dniach w Ołeniwce stało się jasne, że to bzdura – wspomina major.
W obozie filtracyjnym w Ołeniwce Andriuszczenko spędził cztery miesiące. W tym czasie schudł 45 kilo. - Dostawaliśmy codziennie trochę kaszy i kromkę chleba. Widziałem, że część chłopaków opada z sił, więc dzieliłem się z nimi jedzeniem – mówi major. Andriuszczenko wyjaśnia, że obóz składał się z trzech stojących obok siebie baraków i jednego oddzielonego ogrodzeniem, oddalonego o około 500 metrów kontenera.
Ocalone życie
Major przyznaje, że jeńcy w Ołeniwce byli regularnie torturowali, ale nie chce o tym mówić. - Mamy taką zasadę w pułku, że nie wypowiadamy się na temat tortur – wyjaśnia. Dodaje, że "przesłuchiwani" jeńcy byli odprowadzani do karceru, gdzie próbowano ich "namawiać" do składania zeznań.
29 lipca 2022 roku obóz w Ołeniwce został ostrzelany. - Rano strażnicy odczytali listę nazwisk. Kazali nam się spakować i zabrać wszystkie swoje rzeczy. Byliśmy pewni, że wymienią nas na rosyjskich jeńców. Bardzo się cieszyłem, bo myślałem, że jadę do domu – opowiada major. Po kilku godzinach, jak wspomina, jeden ze strażników zabrał go do karceru. - Byłem zrozpaczony. Zamiast na wymianę zabrano mnie na przesłuchanie i skreślono mnie z listy.
Paradoksalnie to właśnie pobyt w karcerze ocalił życie majora. - Pozostałych z listy zabrano do kontenera oddzielonego od reszty obozu. Strażnicy zamknęli ich w środku i zaczęli kopać okopy wokół baraku. Już wtedy wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. W nocy usłyszeliśmy wybuchy, Rosjanie uruchomili swoje odrzutowce. Po chwili eksplozja, która zerwała dach oddalonego od nas baraku. Widziałem, jak żołnierze próbowali się stamtąd wydostać, a ja nie mogłem im pomóc – opowiada.
Kilka dni później Andriuszczenko był ponownie "przesłuchiwany". "Słyszałem rozmowę dwóch rosyjskich strażników. Mówili, że trzeba było zabić nas wszystkich i że żałują, że tego nie zrobili kiedy mieli akurat okazję" – relacjonuje.
Wymiana na rosyjskich jeńców
Major Andriuszczenko został wymieniony 21 września 2022 roku. Rosjanie załadowali jeńców do samolotu. - Lecieliśmy dwie doby. Przez cały czas mieliśmy oczy zaklejone taśmą klejącą, a ręce skrępowano nam od tyłu. Co jakiś czas Rosjanie profilaktycznie razili nas prądem, ale nie zwracałem na to uwagi. Wiedziałem, że jestem w drodze do domu. Wylądowaliśmy i wprowadzono nas do busa. Zdziwiłem się, bo nagle zrobiło się bardzo cicho. Udało mi się zsunąć kawałek taśmy i zorientowałem się, że siedzę w autobusie. Po czterech miesiącach autobusowe siedzenie było jak tron – wspomina.
Andriuszczenkę i pozostałych jeńców wymieniono w obwodzie czernichowskim na północy Ukrainy.
Major współpracuje ze sztabem do spraw koordynacji wymiany jeńców wojennych. Podkreśla, że jego historia i czas spędzony w rosyjskiej niewoli, to nic w porównaniu z tym, przez co obecnie przechodzą ukraińscy jeńcy. Co chciałby przekazać żołnierzom, którzy nadal przebywają w rosyjskich więzieniach? - Cały czas walczymy o ich powrót i wszyscy na nich czekamy. W tej wojnie naszym celem nie jest śmierć. Musimy żyć, by walczyć dalej i móc wychowywać dzieci w wolnej Ukrainie – zapewnia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters Archive