Jestem przekonany, że Władimir Putin zamierza powtórzyć ubiegłoroczny atak na Kijów. Ale tym razem z uwzględnieniem wszystkich błędów logistycznych i znacznie większą (nawet dziesięciokrotnie) armią - pisze na łamach ukraińskiego tygodnika "Nowoje Wriemia" publicysta Iwan Jakowyna. Jego zdaniem rosyjski przywódca "nie ma innego wyjścia", a jego reżim może uratować jedynie "szybkie i jednoznaczne zwycięstwo".
Iwan Jakowyna, dziennikarz i publicysta ukraińskiego tygodnika "Nowoje Wriemia" (Nowy Czas), odnosi się w niedzielnej opinii do najnowszych wydarzeń w sąsiedniej Białorusi, dokąd wciąż przybywają rosyjscy żołnierze. Według ocen ukraińskich służb granicznych na terytorium tego kraju zgromadziło się ponad 10 tysięcy rosyjskich wojskowych. Liczba ta - jak twierdzą - wciąż nie wystarczy do ewentualnego przeprowadzenia skutecznego ataku na Ukrainę z tego kierunku.
"Eszelony z rosyjskim sprzętem jadą na Białoruś, lecą tam samoloty wojskowe, jadą oficerowie. Zmobilizowani, co oczywiste, też wkrótce tam wyruszą. Według ukraińskich źródeł w styczniu-lutym ma zostać zrekrutowanych około pół miliona Rosjan. Jestem przekonany, że Putin zamierza powtórzyć ubiegłoroczny atak na Kijów. Ale tym razem - z uwzględnieniem wszystkich błędów logistycznych i znacznie większą (nawet dziesięciokrotnie) armią" - pisze na łamach tygodnika "Nowoje Wriemia" Iwan Jakowyna.
Jakie zalety "widzi" Kreml
Jego zdaniem, rozpatrując możliwość ofensywy na kierunku północnym, władze na Kremlu dostrzegają kilka jej zalet. Kijów jest stosunkowo blisko granicy, a rosyjskie wojsko nie musiałoby pokonywać setek kilometrów. Bazy zaopatrzeniowe armii rosyjskiej można by umieścić na samej granicy (Ukraina najprawdopodobniej nie będzie ich bombardować na terytorium Białorusi, co znacznie uprościłoby logistykę). A w dodatku okrążenie lub zdobycie Kijowa pozwoliłoby Putinowi natychmiast ogłosić się zwycięzcą i dyktować warunki pokoju. "Podkreślę: tak on postrzega świat, taka jest jego logika" - napisał komentator.
"Moim (i nie tylko moim) zdaniem podobny ruch będzie dla armii rosyjskiej samobójczy, ponieważ po stronie ukraińskiej wszystko jest już przygotowane do jego odparcia" - ocenia Jakowyna. Wyraża jednak opinię, że "Putin nie ma innego wyjścia". "Hipotetyczne zajęcia miast Sołedar czy Bachmut (w obwodzie donieckim) nic mu nie da, nie rozwiąże żadnych problemów. Tylko szybkie i jednoznaczne zwycięstwo może uratować jego reżim. I jeśli w tym celu ma zginąć kilkaset tysięcy ludzi, niech tak będzie" - opisuje ukraiński publicysta przypuszczalny tok myślenia prezydenta Rosji.
Zdaniem Jakowyny z tej sytuacji zdają sobie sprawę kraje zachodnie, dlatego w ostatnich dniach zostały zapowiedziane kolejne dostawy uzbrojenia do Ukrainy. "Widząc zakrojone na szeroką skalę rosyjskie przygotowania na Białorusi, Zachód zrzuca z siebie wprowadzone na początku wojny samoograniczenia. Stany Zjednoczone i Europa zdają sobie sprawę, że może chodzić o najważniejszą bitwę tej wojny i że są zobowiązane do zrobienia wszystkiego, aby Ukraina była do niej odpowiednio przygotowana" - stwierdził publicysta.
Kolejni rosyjscy żołnierze w Witebsku
W niedzielę białoruscy aktywiści poinformowali, że w nocy na Białoruś został przerzucony kolejny eszelon z rosyjskimi żołnierzami, liczący około 700-800 osób. "Pociąg specjalny z 15 wagonami osobowymi przejechał przez stację Smoleńsk w kierunku Białorusi" - poinformował niezależny kanał Biełaruski Hajun, dodając, że skład dotarł na dworzec w Witebsku.
Poprzedni taki transport, przewożący około 800 osób, odbył się w nocy z czwartku na piątek, co oznacza, że ciągu ostatnich kilku dni do Witebska mogło trafić co najmniej 1400-1600 rosyjskich żołnierzy.
"Dodatkowym potwierdzeniem jest to, że wieczorem 6 stycznia żołnierze sił zbrojnych Rosji byli widziani w różnych miejscach miasta, jak spacerowali w kilkuosobowych grupach i odwiedzali sklepy" – wyjaśnił Biełaruski Hajun.
Źródło: Nowoje Wriemia, PAP