Spekulacje na temat możliwego objęcia funkcji szefa Komisji Europejskiej przez Donalda Tuska pojawiają się już od dawna. Sam premier dyplomatycznie odpowiada, że priorytetem jest dla niego sytuacja w kraju, chociaż kandydowania nie wykluczył. Jakie argumenty przemawiają na korzyść naszego premiera, a co może sprawić, że jednak przepadnie w tym wyścigu?
Europejscy politycy mówią, że Tusk jest na "krótkiej liście" na szefa KE. Przekonywał o tym w ubiegłym tygodniu szef chadeków w PE Joseph Daul. Potwierdził to również Jerzy Buzek, który zgodził się, że jeśli chadecja wygra kolejne wybory w PE, to szanse Tuska mogą wynosić około 50 procent. Sam premier mówił w środę w Brukseli, że jest "namawiany" do kandydowania. - Te głosy powtarzają się dość często, ale jak państwo się domyślacie, to nie jest czas do podejmowania tego typu decyzji - powiedział.
Za i przeciw
Jakie szanse faktycznie ma nasz premier? Przeciwko niemu jest fakt, że Polska nie należy do strefy euro, a do tej pory szef KE zawsze pochodził z państwa, które ma euro. Dodatkowo, dotychczas zwyczajowo po kandydacie z prawicy wybierano lewicowca.
Obecny szef, Jose Manuel Barroso jest z prawicowej Europejskiej Partii Ludowej, czyli tej samej, do której należą europosłowie PO. Jego następcą powinien być zatem ktoś z lewej strony sceny politycznej. Ta zasada została już jednak raz złamana, gdy szefem KE został chadek Romano Prodi, który wygrał z Guyem Verhofstadtem z Porozumienia Liberałów i Demokratów, zastępując Jacquesa Santera. Prócz tego, od kandydata na szefa KE wymaga się, by płynnie mówił po francusku, a premier Tusk póki co językiem Hugo i Baudelaire'a nie włada. Na korzyść Tuska przemawiają jednak inne argumenty. Polska uważana jest w Europie za lidera walki z kryzysem i należy do większych krajów UE - a zwyczajowo po przewodniczącym z niewielkiego kraju (Barroso jest Portugalczykiem), Komisji powinien przewodniczyć lider dużego państwa. Dla wielu Tusk byłby także łatwiejszy do zaakceptowania niż jego potencjalni rywale.
Potencjalni rywale
Kto jeszcze może liczyć się w wyścigu o fotel szefa KE? Z pewnością Martin Schultz z Niemiec, lider frakcji socjalistycznej PES i obecny przewodniczący PE. Na liście jest także Guy Verhofstadt z Belgii, lider frakcji liberalno-lewicowej ALDE, unijna komisarz sprawiedliwości Viviane Reding z Luksemburga i Tony Blair, były premier Wielkiej Brytanii, któremu raczej nikt nie daje większych szans. Jak wygląda procedura wyboru szefa KE? Najpierw kandydaturę zgłasza Rada Europejska, biorąc pod uwagę wyniki wyborów do Europarlamentu. Kandydat musi uzyskać poparcie parlamentarzystów. Zatem najprawdopodobniej nowego szefa KE wyłoni partia, która wygra wybory w maju 2014 roku. Jeśli kandydat nie uzyska odpowiedniego poparcia, Rada Europejska ma miesiąc na przedstawienie nowego według tej samej procedury.
Autor: jk//bgr / Źródło: TVN24, tvn24.pl