Wszystkie kanały komunikacji między Turcją a rebeliantami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) są od tej pory zamknięte. Nie ma żadnych powodów, by zakończyć walkę zbrojną - oświadczył jeden z głównych dowódców PKK w wywiadzie dla francuskiego "Le Monde".
"Nie mamy żadnego kontaktu" i "powróciliśmy do stanu wojny" - powiedział w czwartek francuskiej popołudniówce Cemil Bayik, który przebywa na północy irackiego Kurdystanu, przy granicy z Iranem.
"Walka o przetrwanie"
- Państwo tureckie nie myśli już w kategoriach negocjacji czy politycznego rozwiązania, ale wyeliminowania ruchu kurdyjskiego - zaznaczył przedstawiciel PKK. Jak dodał, od teraz jego organizacja będzie prowadziła "walkę o przetrwanie".
W ciągu ostatnich kilku dni armia turecka przeprowadził zakrojoną na szeroką skalę operację wymierzoną w separatystów z PKK na południowym wschodzie Turcji, zamieszkanym głównie przez Kurdów. Według kurdyjskich sił bezpieczeństwa w operacji tej zginęło ponad sto osób.
- Planujemy wkrótce ogłosić utworzenie rewolucyjnego frontu oporu z innymi organizacjami z Turcji i spoza niej, które podzielają cele naszej walki i będą razem z nami walczyć przeciwko reżimowi prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana - oświadczył Bayik.
- Nie ma żadnego powodu, żeby w obecnych okolicznościach zakończyć walkę zbrojną. Przeciwnie, w nadchodzących miesiącach wojna domowa, która toczy się w Turcji, pogłębi się - ostrzegł.
Zerwanie rozmów pokojowych
Walki pomiędzy tureckimi siłami rządowymi a PKK zostały wznowione latem tego roku. Oznacza to zerwanie prowadzonych od 2012 roku rozmów pokojowych mających na celu zakończenie konfliktu kurdyjsko-tureckiego, trwającego od 1984 roku. Pochłonął on ponad 40 tys. ofiar śmiertelnych.
PKK jest uznawana przez UE i USA za organizację terrorystyczną.
Autor: mm//rzw / Źródło: PAP