Prezydent Turcji wezwał Rosję, by ta udowodniła stawiane Ankarze zarzuty. Moskwa twierdzi, że Turcy zestrzelili w ubiegłym tygodniu rosyjski bombowiec, chcąc chronić w ten sposób swój handel ropą naftową z tzw. Państwem Islamskim. Zestrzelenie maszyny doprowadziło do gwałtownego pogorszenia relacji dwustronnych pomiędzy Turcją i Rosją. Więcej w "Faktach z zagranicy" o godz. 20 w TVN24 Biznes i Świat.
- Jeśli coś zarzucacie, powinniście pokazać dowody - powiedział turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan. - Powinniście położyć dowody na stole, jeśli macie jakiekolwiek. Zobaczmy je - dodał.
Erdogan zadeklarował również gotowość do ustąpienia, jeżeli oskarżenia o kupowanie przez Turcję ropy naftowej od dżihadystów zostaną potwierdzone, sugerując, by w przeciwnym razie postąpił w ten sposób prezydent Putin.
Turcy handlują z terrorystami?
Erdogan odpowiedział w ten sposób na zarzuty rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, który powiedział w poniedziałek: - Mamy wszelkie powody, by uważać, że decyzja, by zestrzelić nasz samolot, była podyktowana chęcią ochrony szlaków handlu ropą naftową prowadzących do Turcji.
Rosyjski przywódca dodał, że ma coraz więcej informacji świadczących o tym, że ropa naftowa produkowana na terenach kontrolowanych przez tzw. Państwo Islamskie jest sprzedawana do Turcji. Bojownicy tego islamistycznego ugrupowania dużą część swoich funduszy zdobywają właśnie na nielegalnej sprzedaży ropy.
Sprzeczne interesy
Tureckie władze konsekwentnie zaprzeczają jakimkolwiek związkom z dżihadystami. Aktywnie włączyły się jednak do bombardowań ich pozycji w Syrii dopiero w sierpniu, po zamachach terrorystycznych na terytorium Turcji.
Ankara jest wielkim przeciwnikiem władzy syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, w związku z czym bywa oskarżana o przymykanie oka na działalność islamskich bojowników walczących z jego reżimem. Rosja jest natomiast, obok Iranu, uważana za największego sojusznika prezydenta Asada i prowadzi naloty na walczące z nim ugrupowania.
Sprzeczne twierdzenia
Do zestrzelenia przez tureckie myśliwce rosyjskiego bombowca Su-24 doszło 24 listopada na pograniczu turecko-syryjskim. Jeden z pilotów maszyny zginął, drugi katapultował się i przeżył. W trakcie akcji ratowniczej w północno-zachodniej Syrii zginął jednak rosyjski żołnierz piechoty morskiej.
Ankara odmówiła przeproszenia za zestrzelenie twierdząc, że bombowiec naruszył jej przestrzeń powietrzną. Twierdzeniu temu zaprzecza Moskwa. Naruszenie tureckiej przestrzeni powietrznej potwierdził również amerykański Departament Stanu.
Autor: mm\mtom / Źródło: BBC, Reuters, tvn24.pl