Turcja wysyła na granicę z Syrią dodatkowe siły - podała w niedzielę turecka prywatna agencja informacyjna DHA. Według niej w rejon ten skierowano około stu pojazdów i uzbrojenie. Zwiększona aktywność militarna nastąpiła dwa dni po ogłoszeniu przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana decyzji o wstrzymaniu ofensywy na Kurdów.
Turecki konwój zmierza w stronę prowincji Hatay na południu Turcji - podała agencja DHA. W konwoju znajdują się czołgi, haubice, karabiny maszynowe i autobusy przewożące jednostki specjalne.
Część sprzętu i personelu wojskowego ma być rozmieszczona na posterunkach wzdłuż granicy, podczas gdy część sił przekroczyła już granicę Syrii przez okręg Elbeyli w prowincji Kilis na południu - precyzuje DHA.
Elbeyli znajduje się 45 kilometrów od miasta Manbidż w północnej Syrii, które było głównym punktem zapalnym między Ankarą a Waszyngtonem. W czerwcu tego roku sojusznicy NATO doszli do porozumienia, na mocy którego YPG - kurdyjska milicja w Syrii - mają wycofać się z tego obszaru, ale Turcja narzekała, że realizacja tak zwanej mapy drogowej wypracowanej w sprawie Manbidżu opóźnia się.
Erdogan odwleka ofensywę
Prezydent Turcji oświadczył w piątek, że jego kraj przełoży planowaną operację wojskową w północno-wschodniej Syrii. Dodał, że działania zbrojne rozpoczną się w ciągu najbliższych miesięcy.
Erdogan powiedział, że jednym z powodów wstrzymania ofensywy jest środowe oświadczenie prezydenta USA o wycofaniu armii amerykańskiej z Syrii. Do tej pory spekulowano, że decyzja Donalda Trumpa może dać Turcji zielone światło na przeprowadzenie ataku na Kurdów. Istnienie takich planów Ankary potwierdzały wcześniejsze słowa Erdogana, który zapowiadał, że jego oddziały w każdej chwili mogą rozpocząć działania na kurdyjskich terytoriach na północy Syrii.
Amerykańskie siły wspierały dowodzone przez Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), na których spoczywa znaczna część walki z dżihadystycznym tak zwanym Państwem Islamskim (IS). Turcja zadeklarowała, że przejmie walkę z bojownikami IS w Syrii, gdy Stany Zjednoczone wycofają swoje wojska.
Decyzję prezydenta Erdogana uzasadniał w piątek szef dyplomacji Turcji Mevlut Cavusoglu. Według niego jest ona motywowana chęcią uniknięcia chaosu i ewentualnych starć między wojskiem tureckim a amerykańskimi oddziałami wychodzącymi z Syrii.
Spór o Kurdów
Dla USA Kurdowie to główny sojusznik w walce z IS w Syrii, natomiast Ankara uznaje YPG za organizację terrorystyczną, która jest przedłużeniem zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Zarówno Ankara, jak i Waszyngton oraz Bruksela uważają PKK za organizację terrorystyczną.
Osiągnięte w czerwcu porozumienie między Turcją i USA zakładało, że oddziały YPG wycofają się z Manbidżu, po czym zostaną rozbrojone, a siły tureckie i amerykańskie utrzymają bezpieczeństwo i stabilność wokół tego miasta. W listopadzie tureckie i amerykańskie oddziały rozpoczęły wspólne patrole w tym regionie Syrii. Władze w Ankarze wyrażały w ostatnich miesiącach niezadowolenie z tempa wprowadzania tego porozumienia w życie.
W ostatnich dwóch latach Turcja interweniowała już w Syrii w ramach operacji przeciwko YPG i tak zwanemu Państwu Islamskiemu, ale zatrzymała się na obszarach położonych na zachód od Eufratu, nie przekraczając wyznaczonej przez rzekę granicy, częściowo po to, by uniknąć konfrontacji z żołnierzami amerykańskimi.
Reuters wskazuje, że nie mógł zweryfikować, dlaczego dochodzi do wzmocnienia tureckich sił na granicy z Syrią. Agencji nie udało się też uzyskać komentarza w tej sprawie od władz w Ankarze.
Autor: ft//now / Źródło: PAP