Ciało wleczone za radiowozem. Premier wszczyna śledztwo


Premier Turcji Ahmet Davutoglu zarządził śledztwo po tym, jak w sieci pojawiły się zdjęcia martwego mężczyzny - najprawdopodobniej kurdyjskiego aktywisty - przywiązanego do zderzaka policyjnego samochodu. Na filmie, który wyciekł do sieci, widać, jak zwłoki człowieka są wleczone ulicami tureckiego miasta - pisze "New York Times".

Zdjęcie - jak twierdzą internauci - zostało wykonane w prowincji Sirnak, gdzie w ubiegłym tygodniu doszło do ostrych starć bojówek Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) z siłami bezpieczeństwa. Zginęło wówczas kilkudziesięciu Kurdów.

Fotografia przywiązanego do zderzaka ciała stała się bardzo popularna w mediach społecznościowych. Udostępnił ją m.in. Selahattin Demirtas, wiceszef prokurdyjskiej lewicowej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP).

Pokazowa "egzekucja"?

Opozycyjna HDP twierdzi, że wleczony za polcyjnym wozem mężczyzna to 24-letni Haci Lokman Birlik, aktor i szwagier tureckiej parlamentarzystki, Leyli Birlik. Okoliczności śmierci mężczyzny są jednak opisywane inaczej przez źródła rządowe i opozycyjne.

Według wersji przedstawionej przez premiera Ahmeta Davutoglu, Birlik zginął, bo "zaatakował policję przy użyciu wyrzutni rakiet" w czasie starć kurdyjskich bojowników ze służbami bezpieczeństwa. Z kolei przedstawiciele HDP twierdzą, że policja dokonała na nim "egzekucji" w odwecie za to, że mieszkańcy Sirnaku stworzyli okopy, by utrudnić pracę policji.

Śledztwo

Zwolennicy strony rządowej w mediach społecznościowych próbowali dowodzić, że zdjęcie jest fotomontażem. Ta teoria jednak najprawdopodobniej jednak upadnie, bo pojawiło się wideo - jak pisze "NYT" z wnętrza policyjnego samochodu, na którym widać ciągnięte ulicami ciało mężczyzny.

Opozycja wezwała ministra spraw wewnętrznych do ustąpienia, a szef tymczasowego rządu zarządził śledztwo. Jednak - jak donosił Reuters - śledczy mają ustalić także, jak doszło do wycieku policyjnego wideo oraz dlaczego mężczyzna był ciągnięty ulicami miasta.

Zginęło ponad tysiąc Kurdów w 2 miesiące?

Około miesiące temu doszło do wznowienia walk między siłami tureckimi a bojownikami z PKK. Bojownicy zwiększyli liczbę ataków na tureckie siły bezpieczeństwa, a te odpowiedziały atakami na kurdyjskie obozy, także w północnym Iraku. Według bilansu opracowanego przez prorządową prasę w Turcji od końca lipca w wyniku rozgorzałego na nowo konfliktu zginęło blisko 150 żołnierzy i policjantów oraz ok. 1,1 tys. rebeliantów.

Eskalacja konfliktu doprowadziła do zerwania rozmów pokojowych prowadzonych od końca 2012 roku przez rząd i PKK. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt kurdyjsko-turecki pociągnął za sobą ok. 40 tys. ofiar śmiertelnych. W związku z rozlewem krwi w Turcji wzrosły napięcia polityczne przez wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 1 listopada. Erdogan i Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której jest założycielem, oskarża prokurdyjskich deputowanych o to, że są sympatykami PKK, czemu ci zaprzeczają.

Wznowienie konfliktu komplikuje też stosunki między należącą do NATO Turcją a USA, które traktują powiązane z PKK kurdyjskie bojówki jako głównego sojusznika w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego.

Rząd w Ankarze oskarża PKK o to, że wykorzystał 2,5-letni rozejm, by zgromadzić broń. Z kolei opozycja uważa, że rząd zakończył proces pokojowy, gdyż w czerwcowych wyborach partia prokurdyjska zdobyła wystarczającą liczbę głosów, by wejść do parlamentu i pozbawić AKP większości, którą dysponowała od 2002 roku.

Autor: pk\mtom / Źródło: New York Times

Tagi:
Raporty: