Niezwykła historia zza oceanu. Osiem miesięcy po śmierci syna rodzice - i siostra - usłyszeli bicie jego serca. Dostał je pacjent, który czekał na przeszczep. Ujawnianie tożsamości dawców biorcom przeszczepów to wyjątek, ale zdarza się także w Polsce, choć formalnie prawo zakazuje informowania rodziny dawcy o tym, kto jest biorcą (i odwrotnie). Materiał magazynu "Polska i Świat".
To spotkanie dla nikogo nie było łatwe - ani dla rodziny 21-letniego Matta, ani dla Toma, który dostał jego serce.
Matt był studentem. Lekarze nie zdołali odratować go z pożaru domu, ale jego wątroba, serce i nerki uratowały kilka osób.
- To serce mojego brata. Dorastałam z nim. Czułam je, kiedy mnie przytulał. Teraz ono dalej bije i komuś służy - mówiła Casey Heisler, siostra Matta na spotkaniu z biorcą. Tom dał jej stetoskop, by mogła usłyszeć bicie serca.
W Polsce prawo bardziej rygorystyczne
Do tego szczególnego spotkania doszło w USA. W Polsce formalnie prawo zakazuje informowania rodziny dawcy o tym, kto jest biorcą (i odwrotnie). Wiadomo tylko, jakiej płci jest dana osoba i ile ma lat. Czasem jednak nieoficjalnymi kanałami udaje się coś ustalić. Tak było w przypadku Tadeusza Żytkiewicza - 19. pacjenta profesora Religi, któremu przeszczepiono serce. Pan Tadeusz wie, że dawcą był krakowski taksówkarz, który śledził dokonania profesora Religi w telewizji.
- Powiedział żonie: gdyby mnie coś się stało, daj moje serce Relidze - mówi pan Tadeusz, który z żoną dawcy rozmawiał tylko przez telefon. - Chciałbym się z nią spotkać, ale ona miała opory. Nie dziwię jej się - dodaje.
Inni biorcy podkreślają, że baliby się spotkania z rodzinami dawców. - Może ten ich członek rodziny był osobą wykształconą, z talentami, a tu się okazało, że to serce zostało przekazane normalnemu człowiekowi, ze średnim wykształceniem - tłumaczy swoje obiekcje Andrzej Cieślik, który też przeszedł przeszczep serca.
Autor: eos//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: CNN