To może wstrząsnąć światową gospodarką. "Poważny kryzys"

ropa naftowa baryłka paliwo
Iran kontynuuje ataki na Izrael
Źródło: Reuters
Ewentualna blokada cieśniny Ormuz, przez którą przepływa aż jedna piąta globalnych dostaw ropy, może wstrząsnąć rynkami na całym świecie - ostrzegają eksperci. Geopolityczne napięcia odbiją się także na polskich stacjach paliw. W tle kryzys reżimu w Teheranie, a także gra mocarstw i państw regionu.
Artykuł dostępny w subskrypcji

Izrael rozpoczął największą od lat operację wojskową, uderzając w cele w Teheranie, Isfahanie, Natanz i innych miastach. Celem były instalacje nuklearne, wyrzutnie rakiet, centra dowodzenia oraz kluczowi dowódcy i naukowcy związani z irańskim programem jądrowym. Zginęli m.in. generałowie Hossein Salami i Mohammad Bagherii. Iran zapowiedział "bolesny odwet", a wymiana ognia trwała przez cały weekend, obejmując ataki rakietowe i dronowe po obu stronach.

W obliczu napięć na Bliskim Wschodzie, a szczególnie zagrożenia blokadą cieśniny Ormuz, coraz częściej pojawiają się pytania o wpływ potencjalnego konfliktu z udziałem Iranu na globalny rynek energetyczny. Eksperci ostrzegają: problem może być poważniejszy, niż się wydaje - nie tylko dla światowych dostaw ropy, ale nawet dla bezpieczeństwa Europy i Polski.

Kluczowy szlak handlowy zagrożony

- Irańczycy wydobywają nieco ponad trzy miliony baryłek ropy dziennie. To jest ilość, którą jesteśmy w stanie zastąpić z innych źródeł - mówi Dawid Czopek, ekspert paliwowy, zarządzający Polaris FIZ. - Nawet gdyby całe wydobycie irańskie zostało zlikwidowane, co jest bardzo mało prawdopodobne, to nie będzie miało aż tak wielkiego wpływu na rynek ropy na świecie - komentuje.

Zgoła inaczej wygląda sytuacja w przypadku zablokowania cieśniny Ormuz - strategicznego przesmyku, położonego między Zatoką Perską a Morzem Arabskim, oddzielającego Półwysep Arabski od Iranu. Przez cieśninę przepływa około 20 milionów baryłek ropy dziennie. To aż jedna piąta całej globalnej produkcji surowca.

Esmail Kosari, członek parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa narodowego Iranu, powiedział, że władze rozważają zamknięcie cieśniny, o czym poinformowała w sobotę państwowa agencja IRINN.

- To jest gigantyczna ilość - podkreśla Czopek. - Gdyby rzeczywiście doszło do totalnej blokady, to mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której statki nie mogłyby pływać albo armatorzy po prostu nie zdecydowaliby się ich tam wysyłać - komentuje.

Podobne obawy podnosi Łukasz Przybyszewski, iranista i prezes Abhaseed Foundation Fund. Zdaniem eksperta krótkotrwała blokada jest jak najbardziej realna. - Islamska Republika już jest w schyłkowym momencie upadku. Istnieje ryzyko, że zbuntowani dowódcy albo ktoś inny, w ramach operacji fałszywej flagi, próbowaliby zablokować Ormuz albo przynajmniej zaatakować co popadnie w Zatoce - mówi.

Cieśnina Ormuz i ropociąg w Iranie
Cieśnina Ormuz i ropociąg w Iranie

Przybyszewski dodaje, że nie tylko Irańczycy mogą być inicjatorami takiej tajnej operacji. - W interesie Izraela jest obalenie tego reżimu. Mogą też zrobić to Rosjanie, którzy liczą na to, że ceny ropy pójdą w górę - komentuje.

Przybyszewski wskazuje też, że Stany Zjednoczone są świadome zagrożenia. - Amerykańska grupa lotniskowa zmierza teraz na pełnej prędkości ku Zatoce Perskiej - podkreśla. Choć część ropy można przekierować innymi szlakami, skutki blokady byłyby odczuwalne. - Około sześciu milionów baryłek da się przetransportować rurociągami. Jednak w przypadku, gdy zabraknie czternastu milionów dziennie, przy dłuższej blokadzie, ceny ropy mogą znacząco wzrosnąć - ostrzega Czopek.

- Wybrzeże irańskie jest nasycone systemami wynoszenia pocisków balistycznych. Iran dysponuje szybkimi motorówkami i kutrami. Mogą w nocy rozkładać miny, zakładać ładunki wybuchowe, strzelać z lądu. To nie byłaby opcja atomowa, ale poważny kryzys - mówi Przybyszewski.

Ryzyko też dla Polski

Ruchy wojenne mogą odbić się nie tylko na Iranie. - Najbardziej ucierpiałyby państwa importujące ropę, ale również te eksportujące przez Zatokę: Kuwejt, Katar, Emiraty, Arabia Saudyjska. Kryzys istotnie dotknąłby też Indie i Chiny - ocenia ekspert.

Również Polska może odczuć skutki ewentualnych zakłóceń. - Po ograniczeniu importu z Rosji Europa w dużej mierze opiera się na dostawach z Bliskiego Wschodu. Dzisiaj bardzo duża część Chin i Indii przerzuciła się na ropę rosyjską, natomiast znaczna część ropy arabskiej płynie do Europy, także do Polski - tłumaczy Czopek.

W przypadku kryzysu na rynku może zareagować OPEC - międzynarodowy kartel zrzeszający największych eksporterów ropy naftowej. - Mają ponad pięć milionów baryłek dziennie wolnych mocy produkcyjnych. Ale nawet jeśli zwiększą wydobycie, to nie rozwiąże to problemu transportu, jeśli cieśnina będzie zablokowana - zauważa.

Rosja może natomiast skorzystać na takim scenariuszu. - Byłoby jej bardzo na rękę, gdyby wojna tankowcowa w Zatoce trochę potrwała. Ceny ropy poszłyby w górę, co poprawiłoby budżet Rosji - dodaje Przybyszewski.

Ceny ropy już zaczęły rosnąć w reakcji na napięcia. - Po komunikacie o wycofaniu amerykańskich pracowników z placówek na Bliskim Wschodzie ceny wzrosły z około 60 do ponad 70-72 dolarów za baryłkę - zauważa Czopek.

Wzrosty cen nie pozostają bez wpływu na polskie stacje paliw. -W hurcie ceny diesla wzrosły o 20 groszy. 20-procentowy wzrost ceny ropy powoduje 10-procentowy wzrost ceny gotowego paliwa. Czyli jeśli paliwo kosztowało 5,60–5,80 zł, to śmiało możemy doliczyć 60 groszy. Mówimy o cenie na poziomie 6,30 zł za litr - podsumowuje Czopek.

Cieśnina Ormuz
Cieśnina Ormuz
Źródło: Lotharingia/AdobeStock

Reżim na krawędzi

Zdaniem Łukasza Przybyszewskiego nadchodzące miesiące mogą przynieść głębokie zmiany geopolityczne na Bliskim Wschodzie. Ekspert nie ma wątpliwości, że obecny układ sił nie przetrwa w dotychczasowej formie.

- Prawdopodobnie wpływy Rosji w Iranie znacząco się zmniejszą, a zyskają na tym Chiny. Stany Zjednoczone będą próbowały zorganizować jakiś proces polityczny w Iranie, ale to, co nas czeka, to raczej totalna przebudowa w regionie - ocenia. W jego ocenie upadek Islamskiej Republiki mógłby wywołać głęboko destabilizujące procesy odśrodkowe. Iran, będący prawdziwym tyglem wielu grup etnicznych i narodowościowych, mógłby zacząć się rozpadać.

- Iran nie jest państwem monoetnicznym. To raczej cywilizacja, która spina wiele narodów w jedną całość. Wszyscy postrzegają się jako Irańczycy, ale jednocześnie jako Turkmeni, Arabowie czy Kurdowie - wskazuje.

W najczarniejszym scenariuszu Przybyszewski przewiduje nawet rozbiór Iranu. Według niego Kurdowie z PKK, pozbawieni frontu walki w Turcji, mogą sięgnąć po broń. W maju Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) ogłosiła samorozwiązanie i zakończenie walki zbrojnej. Do ruchów separatystycznych mogą dołączyć Arabowie czy Beludżowie. - To może uruchomić lawinę – komentuje.

Zarówno sąsiedzi Iranu, jak i większe mocarstwa, mogą próbować rozgrywać sytuację na własną rękę. Przybyszewski przewiduje jednak, że Turcja i Pakistan będą dążyć do stabilizacji, choć według własnych zasad. - Turcja nie chciałaby widzieć zaprawionych w boju Kurdów przy swojej granicy, a Pakistan ma własne problemy z Beludżami - wyjaśnia.

Ekspert ostrzega, że ewentualna dezintegracja Iranu może wywołać skutki wykraczające poza jego granice: - Jeśli Kurdowie w Iranie sięgną po broń, to może rozlać się na sprawę kurdyjską w Iraku, Syrii i Turcji. To może uruchomić reakcję łańcuchową - podkreśla.

Ekspert ostrzega również, że upadek reżimu w Teheranie może mieć konsekwencje dla wojny w Ukrainie. - Ci wszyscy żołnierze, funkcjonariusze i ludzie lojalni Islamskiej Republice, najprawdopodobniej trafią na ukraiński front. Jak nie jako najemnicy, to jako wywiadowcy czy pośrednicy - ostrzega.

Opracowanie grafik i danych: Katarzyna Korzeniowska

Czytaj także: