Pięć amerykańskich bombowców strategicznych wykonało lot nad Arktyką, Alaską i Europą. Formalnie był to trening, ale w praktyce również akcja propagandowa. Operacja “Polarny ryk” przypominała te z okresu zimnej wojny. Podobne były przez wiele lat rzadkością, ale wróciły po pogorszeniu relacji z Rosją.
W operacji wzięły udział łącznie trzy starsze bombowce B-52 i dwa nowsze B-2. Maszyny wystartowały równocześnie z trzech baz na terenie USA i wyruszyły na północ. Nie połączyły się w jedną formację, ale udały się oddzielnie w różnych kierunkach.
Wyprawa nad półkulą północną
Jeden B-52 udał się nad Grenlandią ku Europie i dotarł aż nad Morze Bałtyckie. Dwa B-2 krążyły w okolicy Bieguna Północnego a potem poleciały nad Alaskę. Dwa B-52 od razu skierowały się nad ten stan i poligon położony w pobliżu Wysp Aleuckich. Tam przeprowadziły nalot przy pomocy bomb ćwiczebnych.
Podczas lotu bombowce wykonywały “ćwiczenia współdziałania” z lotnictwami państw, nad którymi się znalazły. Symulowane przechwycenie wykonały między innymi kanadyjskie myśliwce, nakierowane przez NORAD, czyli wspólne amerykańsko-kanadyjskie centrum obrony przeciwlotniczej Ameryki Północnej.
Nad Europą B-52 spotkał się między innymi z duńskimi F-16, JAS-39 Gripen ze Szwecji. W pobliżu krążyły brytyjskie Typhoony z bazy w Estonii. Rosjanie nie byli aktywni i nie wysłali swoich myśliwców na przechwycenie, co robią regularnie podczas lotów maszyn zwiadowczych NATO.
Oficjalnie USAF stwierdziło, że operacja Polar Bear miała na celu trening lotnictwa strategicznego i przetestowanie współpracy z sojusznikami. W praktyce tego rodzaju akcje mają też wymiar propagandowy. Amerykanie bardzo rzadko podrywają tyle bombowców strategicznych na raz.
Autor: mk/ja / Źródło: The Aviationist, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF