Jest gigantyczna i kosztowała majątek. Ale jest też jedną z najbardziej nowoczesnych tego typu konstrukcji na świecie. Tama chroniąca Petersburg budowana była ponad 30 lat. Teraz jedno z najpiękniejszych miast na świecie wreszcie jest bezpieczne.
Budować chciał już car Piotr Wielki, bo Petersburg zalewało od zawsze. Były różne sposoby ochrony miasta przed powodzią, ale udało się dopiero teraz, po blisko 30 latach budowy.
Jedno z najpiękniejszych miast świata leży nad Newą, która w tym miejscu ma 200 m szerokości i 16 głębokości. Teraz w każdej chwili drogę spienionej wodzie może zamknąć gigantyczna stalowa brama - by w razie zagrożenia ratować położone 30 kilometrów dalej miasto.
Powodzi winne morze
Miałem wrażenie, że odbudować tego nie sposób, bo w istocie było to ogromne wysypisko żelbetu i stali. Ale podjęliśmy decyzję i budowę wznowiono. Premier Rosji Władimir Putin
Powodzie zdarzają się w mieście regularnie. Winny jest sztormowy wiatr znad Zatoki Fińskiej, który wpycha morską wodę z powrotem do ujścia Newy i podnosi jej poziom. Już trzy metry więcej to prawdziwa katastrofa. Dlatego tama ma aż 25 km długości i łączy brzegi Zatoki Fińskiej i Kronsztad. Są w niej dwie bramy, przez które mogą przepływać statki i sześć śluz, które pozwalają na swobodny przepływ wody. W przypadku zagrożenia powodziowego wszystkie urządzenia się zamykają. Po tamie, a częściowo w tunelu, biegnie obwodnica Petersburga. Wszystkim sterują dyspozytorzy.
Zasługa premiera?
Pierwsze prace przy budowie tamy rozpoczęły się jeszcze w czasach istnienia Związku Radzieckiego. Potem budowę zarzucono. Zasługa jej dokończenia należy oczywiście do premiera Władimira Putina. - Miałem wrażenie, że odbudować tego nie sposób, bo w istocie było to ogromne wysypisko żelbetu i stali. Ale podjęliśmy decyzję i budowę wznowiono - chwalił się premier Rosji.
W podobny sposób przed powodziami bronią się Rotterdam i Londyn, , ale jak twierdzą rosyjscy specjaliści, tamte konstrukcje są mniejsze i mniej nowoczesne. Skrzydła potężnych bram w Petersburgu, każde z nich waży 5 i pół tysiąca ton, można zamknąć w niecałe pół godziny. Mogą wytrzymać ponad pięciometrową fale.
Nowa budowla nie podoba się jednak ekologom. Według nich ścieki będą zatruwać dno zatoki, bo zapory ograniczają przepływ wody. Przekonują też, że likwidacja ewentualnych szkód spowodowanych przez powódź kosztowałaby mniej niż budowa betonowego giganta.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN