Przekroczenie prędkości było główną przyczyną niedzielnej katastrofy kolejowej na Tajwanie, w której zginęło 18 osób, a 190 zostało rannych - ocenił we wtorek rządowy zespół badający okoliczności tragedii. Jego zdaniem pociąg jechał prawie dwa razy za szybko.
Maszynista przyznał, że przed wypadkiem wyłączył automatyczny system ograniczania prędkości pociągu - poinformował rzecznik sądu, który w poniedziałek wieczorem przesłuchał mężczyznę w związku z wnioskiem prokuratury o aresztowanie go pod zarzutem zaniedbania skutkującego śmiercią.
Z niewiadomych powodów pociąg jechał z prędkością 140 kilometrów na godzinę na odcinku, na którym obowiązuje ograniczenie do 75 kilometrów na godzinę - powiedział kierujący rządowym zespołem minister bez teki Wu Ce-czeng.
Prokuratorzy analizują wydobyty z wraku zapis z urządzeń rejestrujących.
Ręcznie wyłączony automatyczny system ograniczania prędkości
Dyrektor generalny Tajwańskiego Urzędu Kolejowego Lu Czie-szen informował, że system automatycznie zmniejszyłby prędkość pociągu, ale został ręcznie wyłączony. Po katastrofie Lu złożył dymisję, ale minister transportu Wu Hong-mu jej nie przyjął.
Według tajwańskiej agencji prasowej CNS 48-letni maszynista odniósł w wypadku poważne obrażenia, ale jego stan się poprawił i w poniedziałek mężczyzna został przeniesiony z oddziału intensywnej opieki medycznej.
Pociąg ekspresowy z 366 pasażerami wykoleił się na północnym wschodzie Tajwanu. Lokalne media podawały, że z szyn wypadło osiem wagonów, a pięć z nich się przewróciło.
Najtragiczniejszy wypadek od 1991 roku
Według informacji przekazanych w niedzielę przez tajwańskie MSZ w wypadku nie ucierpiał żaden obywatel Unii Europejskiej. Strażacy informowali, że nie zginął żaden cudzoziemiec.
Niedzielna katastrofa była najtragiczniejszym wypadkiem kolejowym na Tajwanie od 1991 roku, gdy w zachodniej części wyspy w zderzeniu dwóch pociągów zginęło 30 osób, a 112 zostało rannych.
Autor: asty//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA/RITCHIE B. TONGO