Zajmująca całe Niemcy tajemnica "chłopca z lasu" najprawdopodobniej została rozwiązana. Po publikacji jego zdjęcia został rozpoznany przez rodzinę z Holandii, która twierdzi, że chłopak wcale nie błąkał się latami po niemieckich lasach, ale po prostu miał problemy i uciekł z domu,chcąc zacząć "nowe życie".
Zagadkowa historia młodego człowieka, który około dziesięciu miesięcy temu pojawił się w berlińskim ratuszu z plecakiem, namiotem i śpiworem, przez wiele miesięcy zajmowała niemiecką policję."Chłopiec z lasu"Funkcjonariusze założyli, że ma około 17 lat. Sam chłopak twierdził, że nic nie pamięta, nie wie jak się dokładnie nazywa i skąd jest. Zwracał się do siebie imieniem "Roy". Policjanci mieli problem z dogadaniem się, ponieważ bardzo słabo mówił po angielsku i niemiecku."Roy" twierdził, iż przez około pięć lat mieszkał w niemieckich lasach ze swoim ojcem, nie mając kompletnie kontaktu z cywilizacją. Jego opiekun miał umrzeć późnym latem 2011 roku. "Roy" twierdził, że ciało pochował, a sam ruszył do cywilizacji i trafił do berlińskiego ratusza.Fantastyczna historia spotkała się z wielkim zainteresowaniem, ale nie pomogło to w identyfikacji chłopaka, który odmawiał zgody na opublikowanie swojego zdjęcia. Dopiero w czwartek, po 10 miesiacach od tego, jak trafił pod opiekę władz Berlina, "Roy" zgodził się na rozpowszechnienie wizerunku, co przyniosło natychmiastowy efekt. Wielka mistyfikacja?Już dzień później z berlińską policją skontaktowała się kobieta z Holandii, która twierdzi, że jest jego macochą. "Chłopak z lasu" ma mieć 20 lat, pochodzić z miasta Hengelo i nazywać się Robin. - Jesteśmy na 100 procent pewni, że to on. Jego macocha zidentyfikowała go bez wątpienia - powiedział rzecznik policji z rodzinnego miasta Robina.Kobieta twierdzi, że 20-latek nie mógł się błąkać przez pięć lat po niemieckich lasach, ponieważ kilka dni przed jego "cudownym" pojawieniem się w niemieckiej stolicy, wyjechał do niej na wycieczkę z kolegą. - Miał pewne problemy osobiste i to był jego sposób, by zacząć życie od nowa - powiedziała w holenderskim radiu macocha.Możliwe więc, że "Roy" całą swoją historię po prostu zmyślił, co może go drogo kosztować. - To już nie są żarty - powiedział Michael Mass, rzecznik policji z Hengelo. - Jeśli on celowo robił z nas idiotów, poniesie wszelkie związane z tym koszty - zapowiedział funkcjonariusz.
Autor: mk//kdj / Źródło: spiegel.de