Szaleniec, który porwał moskiewską taksówkę, przez kilkaset metrów jechał chodnikiem wzdłuż ogrodzenia Moskiewskiego Uniwersytetu im Łomonosowa. Potrącił 16 osób, w większości studentów.
Około 30-letni mężczyzna ubrany na czarno wsiadł do taksówkiniedaleko cyrku przy ulicy Łomonosowa. Kiedy taksówkarz zatrzymał się na światłach, napastnik wyciągnął nóż i grożąc nim kierowcy wyrzucił go z samochodu, a sam usiadł za kierownicą. Dojechał porwanym chevroletem w pobliże uniwersytetu i musiał zatrzymać się, bo przejazd blokowało kilka trolejbusów, czekających na zmianę świateł, wtedy nagle skręcił na chodnik.
Rajd jak w torze saneczkowym
Samochód pędził chodnikiem, z którego nie mogli uciekać ludzie. Chodnik biegnie wzdłuż solidnego płotu uniwersytetu Łomonosowa, dodatkowo po obydwu jego stronach zalegały, wysokie zwały śniegu.
- Chevrolet jechał jak w bobslejowej rynnie. Nie mogliśmy nigdzie uciec, nic zrobić - opowiadają studenci, którzy cudem uniknęli potrącenia. W końcu auto wpadło w poślizg i uderzyło w stalowe ogrodzenie. Kierowca uciekł.
Ranni studenci i wykładowca z USA
Wśród poszkodowanych najwięcej jest studentów moskiewskiej uczelni. Ucierpiało też kilkuy wykładowców, którzy właśnie szli na uniwersytet. Wśród nich jest m.in. profesor Columbia University, 56-letni obywatel Stanów Zjednoczonych.
/el
Źródło: vesti.ru
Źródło zdjęcia głównego: wiesti.ru