Premier Belgii Charles Michel wziął stronę swego ministra spraw wewnętrznych Jana Jambona, krytykowanego za wypowiedź, że "muzułmanie wiwatami zareagowali na niedawne zamachy terrorystyczne w Brukseli, do których przyznało się tzw. Państwo Islamskie".
Jan Jambon powiedział w sobotę dziennikowi "De Standaard", że znacząca część społeczności muzułmańskiej tańczyła z radości po zamachach z 22 marca, w których zginęło 32 ludzi. Minister mówił też, że ci, którzy wspierają terroryzm, to rak, wymagający usunięcia.
Wypowiedzi ministra z Narodowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA) spotkały się z krytyką innych członków rządu oraz przedstawicieli opozycji. Jedni żądali, by Jambon przedstawił dowody, inni domagali się od niego natychmiastowych przeprosin.
Premier Belgii Charles Michel wziął w niedzielę wieczorem stronę krytykowanego ministra, oświadczając, że do Rady Bezpieczeństwa Narodowego wpłynęły informacje o wyrazach poparcia dla tych, którzy zaatakowali w Brukseli.
- Mogę potwierdzić, że były wyrazy poparcia dla tych ataków" - podkreślił szef rządu w oświadczeniu, zastrzegając jednak, że takie poparcie wyrażała tylko niewielka mniejszość.
- Nie wolno tego generalizować ani tuszować - zaakcentował i wyraził przekonanie, że szef MSW nie generalizował.
"Poważne braki" w sferze bezpieczeństwa
Rząd Michela jest krytykowany za sytuację w dziedzinie bezpieczeństwa w okresie przed zamachami w Brukseli. Jambon i minister sprawiedliwości Koen Geens zaoferowali pod koniec marca podanie się do dymisji, ale premier poprosił ich, by pozostali na stanowiskach.
Z rządu odeszła natomiast w piątek (15 kwietnia) minister transportu Jacqueline Galant, która podała się do dymisji w związku z oskarżeniami, że kłamała twierdząc, iż nie otrzymała poufnego raportu KE z 2015 r. wskazującego na "poważne braki" w sferze bezpieczeństwa na lotniskach w Belgii.
Autor: tas//gak / Źródło: PAP