"Nowe otwarcie", czy kontynuacja tej samej linii tylko pod innym kierownictwem? Chińska ręka czy "kłótnia w rodzinie"? Co dalej z Zimbabwe? Wyjaśnia afrykanista prof. dr hab. Marek J. Malinowski.
tvn24.pl: - Dlaczego Mugabe dopuścił do tak groźnej dla niego sytuacji? Dlaczego zdecydował się władzę oddać?
Prof. dr hab. Marek J. Malinowski: - 93-letni prezydent Robert Gabriel Mugabe – również z uwagi na swój wiek - nie przewidział biegu wydarzeń, trzymając się, jak wszyscy dyktatorzy, sprawowanej władzy w przekonaniu, że jest jedynym politykiem Zimbabwe powołanym przez historię do tego dzieła. Był przeświadczony, że wyjdzie obronną ręką z "przejściowych" trudności, których znaczenie zlekceważył. Sądził, przy tym, że jego pozycja nie jest w istocie zagrożona, między innymi dlatego, że we współczesnej Afryce era wojskowych zamachów stanu w dużym stopniu minęła, a opozycję wewnętrzną uważał za niezbyt groźną.
Mugabe nie oddał przy tym władzy dobrowolnie, lecz został do tego zmuszony akcją armii, która nałożyła na niego areszt domowy – w odróżnieniu od większości tego typu interwencji wojskowych w niepodległej Afryce przywódca nie został jednak zamordowany – decyzją parlamentu i kierownictwa rządzącego od początku w Zimbabwe Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe – Frontu Patriotycznego (Zimbabwe African National Union – Patriotic Front, ZANU-PF). Nie wiem, czy alternatywą odmowy oddania władzy – początkowo Mugabe kategorycznie odmawiał ustąpienia – nie była realna groźba fizycznego pozbawienia go życia lub brutalnego potraktowania jego najbliższej rodziny, co w zwyczajowej tradycji zamachów stanu - zwłaszcza wojskowych i to w Afryce – nie byłoby niczym szczególnym.
- Jaką rolę odgrywają w Zimbabwe Chińczycy i czy możliwe jest, aby przewrót odbył się z chińskiej inspiracji lub przy chińskiej pomocy?
- Chińczycy coraz głębiej przenikają do Zimbabwe na płaszczyźnie ekonomicznej, traktując ten kraj – posiadający znaczące bogactwa naturalne (eksploatacja 40 surowców mineralnych, w tym złota, srebra, platyny, azbestu, grafitu oraz cennych rud chromu, cyny, litu, niklu i żelaza) – jako ważne ogniwo swej strategii w regionie Afryki Wschodniej i Południowej. Obecne kierownictwo Chińskiej Republiki Ludowej z Xi Jinpingiem na czele realizuje pragmatyczną linię świętej pamięci Deng Xiaopinga (zawartą w jego słynnej formule z lipca 1962 r., iż "nie ważne, czy kot jest biały, czy czarny, tak długo jak łowi myszy", która oznaczała całkowity prymat pragmatycznego myślenia nad ideologicznym) w powiązaniu z globalnymi ambicjami strategicznymi ChRL we współczesnym świecie.
Nie ingerują zatem oficjalnie w sprawy polityki wewnętrznej Zimbabwe, ponieważ warunkiem sine qua non ich ekspansji inwestycyjnej i eksploatacyjnej jest względna stabilizacja polityczna, którą dotąd mieli w zasadzie zapewnioną. Słabnięcie rządów Mugabego mogłoby ich ewentualnie skłaniać do jakichś form aktywności, znając jednak ich strategię wobec współczesnej Afryki, wątpię aby angażowali się w walkę o władzę różnych frakcji w kierownictwie politycznym Zimbabwe.
- Z czym mamy właściwie do czynienia: z "kłótnią w rodzinie" czy całkiem "nowym otwarciem"?
- Nawiązując do powyższego stwierdzenia, sądzę, że nie chodzi tu wcale o żadne "nowe otwarcie", bo od razu nasuwa się pytanie: jakie "nowe" siły polityczne miałyby go dokonać (nie widzę takiej alternatywy) - a jedynie o "kłótnię w rodzinie". Obecny przywódca Zimbabwe, a do niedawna jego wiceprezydent z nominacji Mugabego – Emmerson Mnangagwa – znany był dotąd pod złowrogim przydomkiem "Krokodyl" z racji stosowania bezwzględnych metod rządzenia. Jedną z pierwszych jego decyzji było uznanie dnia urodzin Mugabego – 21 lutego – za święto narodowe, a przy tej okazji złożył hołd byłemu przywódcy, którego nazwał "ojcem narodu".
- Czy przejęcie władzy przez Emmersona Mnangagwę to szansa na liberalizację życia w Zimbabwe? Czy ograniczy się ono ewentualnie do liberalizacji gospodarczej, czy też może obejmie liberalizację polityczną?
- Nie wydaje mi się, aby przejęcie władzy przez E. Mnangagwę tworzyło jakąkolwiek rzeczywistą szansę na liberalizację życia społeczno-politycznego w Zimbabwe, gdyż jest on, jako polityk, wiernym produktem dotychczasowego systemu rządów ZANU-PF, stworzonego przez Mugabego. Nie tylko akceptował on dotychczas w całej swojej karierze zasady rządów wprowadzone przez "ojca narodu", ale był ich oddanym realizatorem, o czym świadczy chociażby nadany mu powyższy przydomek. Natomiast można się spodziewać pewnej liberalizacji gospodarczej i prób poprawy fatalnej sytuacji społeczno-ekonomicznej Zimbabwe, chociaż wymagałoby to głębokiej zmiany dotychczasowej filozofii ideowo-politycznej ZANU-PF. Liberalizacja polityczna wydaje się zaś mało prawdopodobna z powyższych względów.
- Jak powinien zareagować świat na rozwój wypadków? Czy Zimbabwe pod wodzą Mnangagwy powinno liczyć na "taryfę ulgową" Zachodu?
- Świat, czyli Zachód, do którego należy również Polska – Rosja, ChRL, Indie, Iran, Arabia Saudyjska i Republika Południowej Afryki nie należą do Zachodu, są wszakże mocarstwami regionalnymi – powinien zareagować powściągliwie i nie podejmować żadnych interwencji "dla budowy demokracji" w Zimbabwe, ponieważ o czym świadczą liczne przykłady, na przykład z obszaru Afganistanu, Iraku, Syrii i Afryki Północnej, interwencje takie przynoszą społeczeństwom tych krajów niewspółmiernie więcej szkody niż pożytku i nie osiągają zakładanych wcześniej przez przywódców Zachodu celów.
Stosowanie przez Zachód "ulgowej taryfy" doprowadziło, na przykład w Afryce, do wielu fatalnych skutków społeczno-politycznych i ekonomicznych, należałoby zatem odrzucić pod koniec II dekady XXI wieku ostatecznie ten europo- i zachodniocentryczny, fałszywy punkt widzenia Prof. zw. dr hab. Marek J. Malinowski, specjalista od stosunków międzynarodowych i afrykanista od 1961 roku, autor dwóch naukowych książek i kilkudziesięciu artykułów na temat problematyki społeczno-politycznej, ideologicznej i ekonomicznej Rodezji (Południowej) i Zimbabwe
Autor: mtom / Źródło: tvn24.pl