Rebelianci zestrzelili w czwartek śmigłowiec w prowincji Hama na zachodzie Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Nie wiadomo, czy była to maszyna sił syryjskich, czy rosyjskich.
Wcześniej w czwartek Obserwatorium informowało o wspieraniu przez rosyjskie lotnictwo ofensywy syryjskich sił rządowych i sprzymierzonych z nimi milicji na równinie Al-Ghab w prowincji Hama.
Rosyjskie naloty, rozpoczęte 30 września, koncentrują się głównie na tych obszarach zachodniej Syrii, nad których chce się umocnić reżim prezydenta Baszara el-Asada po utraceniu kontroli nad znaczną częścią reszty kraju, opanowaną przez rebeliantów, w tym przez Państwo Islamskie (IS). Rosja twierdzi, że w Syrii walczy z IS. Dżihadystów nie ma jednak na tych obszarach zachodniej Syrii, które były atakowane w środę i w czwartek - wskazuje Reuters. Rzecznik Departamentu Stanu USA John Kirby powiedział w środę, że ponad 90 proc. rosyjskich ataków, zarejestrowanych do tej pory przez Stany Zjednoczone w Syrii, nie było wymierzonych w dżihadystów z Państwa Islamskiego ani terrorystów powiązanych z Al-Kaidą. Według Kirby'ego celem zdecydowanej większości ataków były oddziały umiarkowanej opozycji syryjskiej, które walczą z reżimem Asada wspieranym przez Rosję.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org