Razem ze znajomymi zapakowali czterech rannych do samochodu i ruszyli do szpitala. Tak Mike Cronk, uczestnik niedzielnego koncertu w Las Vegas, opowiadał o pierwszych chwilach po tym, kiedy z okna hotelowego padły strzały, a w tłumie wybuchła panika. Mężczyzna w rozmowie z programem informacyjnym telewizji NBC "Today" opowiedział, jak młody człowiek zmarł na jego oczach.
Mike Cronk z grupą przyjaciół próbował ratować życie czterech postrzelonych osób. Mężczyźni zapakowali rannych do pickupa i ruszyli do szpitala. Po drodze zostali jednak zatrzymani przez policję, która zamknęła drogi w mieście ze względu na strzelaninę. Na szczęście zatrzymali ambulans, który udzielił pomocy rannym.
"Odszedł w moich ramionach, na chodniku"
Jedna z osób nie przeżyła jednak strzelaniny.
- Wiozłem czyjegoś syna, i on odszedł w moich ramionach, na chodniku - relacjonował poruszony Cronk. - Ten młody człowiek zmarł, czyjś syn, odszedł właśnie tutaj.
Mężczyzna dodał, że jego przyjaciel został postrzelony w klatkę piersiową i trafił do szpitala. Nie wiedział jednak, w jakim jest stanie.
Zastrzelił 59 osób, popełnił samobójstwo
Sprawca strzelał z 32. piętra hotelu Mandalay Bay, w pobliżu którego pod gołym niebem odbywał się koncert w ramach festiwalu muzyki country Route 91 Harvest, na który przyszło około 22 tysiące osób. Ludzie uciekali w panice, w niektórych przypadkach tratując się wzajemnie.
Liczba ofiar śmiertelnych strzelaniny w Las Vegas wzrosła do 59. Rannych jest 527 osób.
Napastnik popełnił samobójstwo. Policja szybko ustaliła jego tożsamość. Najprawdopodobniej działał w pojedynkę. Dotychczas nie podano żadnych informacji o motywach jego działania.
CIA przestrzega przed pochopnymi wnioskami
Do ataku przyznało się tak zwane Państwo Islamskie (IS), ale FBI poinformowało, że nie wykryło dotąd żadnych powiązań między sprawcą strzelaniny w Las Vegas a którąś z międzynarodowych organizacji terrorystycznych. Agencja wywiadowcza CIA oświadczyła, że wie o deklaracji IS, lecz przestrzegła przed wyciąganiem pochopnych wniosków.
Autor: pk//now / Źródło: Today, PAP